Inwigilacja aktywności w Internecie?

Były minister spraw wewnętrznych w konserwatywnym gabinecie cieni David Davis skrytykował rządowy plan wprowadzenia prawa dopuszczającego monitorowania przez policję i służby bezpieczeństwa prywatnych e-maili i aktywności w serwisach społecznościowych. Jego zdaniem nie jest to konieczne i spowoduje potężny opór społeczny. Proponowany system inwigilacji pozwoli szczegółowo badać, kto z kim i kiedy się porozumiewa, choć nie samą treść konwersacji. Firmy dostarczające dostęp do Internetu mają zbierać informacje, które następnie będą udostępniane rządowym służbom wywiadowczym. Propozycje koalicji konserwatystów i liberalnych demokratów mają być ogłoszone w przemówieniu Królowej 9 maja.

Aktywiści na rzecz swobód obywatelskich silnie krytykują ponowny zamiar wprowadzenia prawa, które powstało jeszcze za rządów laburzystów, lecz w 2009 roku zostało zarzucone przez ówczesny rząd. Bardziej niż opinię publiczną wzięto wtedy pod uwagę zastrzeżenia ze strony dostarczycieli Internetu i operatorów telefonii komórkowej, podlących w wątpliwość wykonalność nowych przepisów.

Próba wprowadzenia podobnej ustawy przed dwoma laty w Niemczech zakończyła się skierowaniem 35 tysięcy skarg do Sądu Najwyższego, który ostatecznie uchylił przepisy godzące w prywatność obywateli.

David Davis zasłynął w czerwcu 2008 roku tym, że dobrowolnie zrzekł się mandatu poselskiego, stanął do wyborów uzupełniających i wygrał je miażdżącą przewagą, uzyskując 72 proc. głosów. Przestał być ministrem w gabinecie cieni, ale pozostał szeregowym parlamentarzystą. Nietypowe jak na polityka postępowanie podyktowane było protestem przeciwko przegłosowaniu zaproponowanego przez rząd Gordona Browna wydłużenia okresu, przez który podejrzani o terroryzm mogą być przetrzymywani bez postawienia zarzutów z 28 do 42 dni. Konserwatywny polityk doprowadził więc do publicznej debaty wokół polityki Partii Pracy, która pod pretekstem walki z terroryzmem ograniczyła prawa obywatelskie.

Opracowanie: Jarosław Klebaniuk
Źródło: Lewica