Inflacja, deflacja, parytety

Opublikowano: 02.07.2024 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka, Publikacje WM

Liczba wyświetleń: 1049

Świadomość monetarna i wiedza ekonomiczna Polaków jest tak niska, że nie sposób prowadzić poważnej dyskusji bez choćby pobieżnego wyjaśnienia podstawowych pojęć. Będę jednak unikał suchych i nudnych definicji. Postaram się je omówić w bardziej przystępny sposób, niż ma to zwykle miejsce.

Inflacja

Chyba najprostsze i najbardziej powszechne pojęcie ekonomiczne, jeśli nie liczyć słowa „podatki”. Niby każdy wie, że inflacja to ogólny wzrost cen towarów i usług. Niektórzy także rozumieją, że wynika on z nadpodaży pieniądza w obiegu, w stosunku do ilości dostępnych towarów i usług. A jednak znalazłem się w kropce, kiedy zostałem zapytany: dobrze, ale jak to się dzieje? Dlaczego te ceny rosną, z powodu ich większej ilości? Czy nie mogłyby zostać takie same? Mimo usilnych prób poległem. Wymyśliłem więc taką alegorię.

Wyobraź sobie, że kupujesz litr stuprocentowego spirytusu (miał być sok, ale spirytus lepiej do mnie przemawia). Płacisz za niego 10 monet. Po spożyciu udajesz się po następny litr (wiadomo), ale tym razem, ktoś dolał do niego pół litra wody. Teraz, aby osiągnąć ten sam efekt, musisz wydać 20 monet. Oburzające! W tym przykładzie spirytus jest alegorią ilości pieniądza w obiegu. Jeśli zostanie wyemitowany nowy pieniądz, lub szybkość jego obiegu się zwiększy, będzie to jak dolewanie wody do spirytusu. Dodruk pieniądza lub zwiększenie prędkości jego obiegu, jest w zasadzie tym samym, co rozcieńczanie istniejącej bazy monetarnej. Przykład może i niezły, ale nie wszyscy lubią spirytus. Niestety, nie tłumaczy zjawiska wystarczająco. Poprosiłem więc SI o inspirację i stworzył naprawdę dobry przykład, który cytuję z niewielkimi zmianami.

Wyobraź sobie basen z wodą po kostki. Woda to pieniądze a pływający w nim ludzie, to społeczeństwo. Ilekroć ktoś chce coś kupić, musi dotknąć dna, co nie stanowi problemu, dopóki ilość wody pozostaje na początkowym poziomie. W miarę dolewania wody do basenu (analogicznie — dodruku), coraz trudniej dosięgnąć dna (zakup podstawowych produktów, wymaga coraz większego wysiłku). W miarę dolewania wody, każdy zaczyna pływać na coraz wyższym poziomie. To obrazuje sprzedawców, którzy zaczynają podnosić ceny, aby zachować własną siłę nabywczą. Poza tym, wiedzą, że ludzie mają coraz więcej pieniądza (wody). W końcu każdy spodziewa się, że ceny będą rosły nadal, więc reaguje z wyprzedzeniem, nawet jeśli nikt już „nie dolewa wody” (Claude-3-5-sonnet-20240620).

Deflacja

Stwierdzenie, że deflacja jest odwrotnością inflacji, byłoby zbytnim uproszczeniem, choć jest to prawdziwy obraz sytuacji. W gospodarce deflacyjnej pieniądza jednak nie ubywa (zwykle, maleje jego dostępność). Zamiast tego, rośnie podaż towarów i usług. To tak, jakbyśmy zagęszczali nasz spirytus. Kto piłby coś o mocy 200%? Tak i gospodarka zaczyna się dusić. Bogaci nie muszą robić nic, a stają się coraz bogatsi. Biedniejsi, stają się nędzarzami. Rośnie bezrobocie, bo po co produkować, skoro bogactwo posiadaczy i tak rośnie? Lepiej trzymać pieniądze w skarpetce. Dochodzi do tezauryzacji pieniądza. Nikt nie chce go wydawać, bo „jutro” będzie bogatszy. To prowadzi do spowolnienia obiegu pieniądza, czyli przyspieszenia deflacji (zagęszczania spirytusu). Nawet ci, którzy jeszcze produkują i chcieliby produkcję zwiększyć, rezygnują. Wiedzą, że jeśli na rynek rzucą np. drugie tyle produktu, to jego wartość spadnie o połowę i dotknie to tylko jego produktu, a nie całej produkcji w kraju. Musiałby też postradać rozum, aby wierzyć, że będzie w stanie sprzedać więcej towarów w warunkach, gdy nikt nie chce kupować, albo nie ma za co. Nawet jeśli jest geniuszem, musi liczyć się z tym, że podwojenie produkcji, to podwojenie kosztów, ale z powodu deflacji – redukcja ceny. Jaki sens ma podwójna praca, która da taki sam zysk, ale zwiększy koszty? Oczywiście nic nie dzieje się aż tak prosto, ale taka jest ogólna idea i skutki deflacji.

Dla bardziej dociekliwych

Poza inflacją i deflacją można wyróżnić jeszcze kilka innych pojęć, z których niemal wszystkie wiążą się z jakąś formą inflacji, dlatego nie będę ich omawiał. Podam tylko nazwy polskie i angielskie, oraz krótką charakterystykę.

1. Stagflacja: stagflation (inflacja i brak wzrostu gospodarczego).

2. Dysinflacja lub dezinflacja: disinflation (spowolnienie tempa wzrostu cen).

3. Reflacja: reflation (celowo wywołana inflacja).

4. Slumpflacja: slumpflation (recesja z inflacją).

5. Hiperinflacja: hyperinflation (bardzo wysoka, niekontrolowana inflacja).

6. Agflacja: agflation (inflacja cen rolnych).

7. Shrinkflacja: shrinkflation (zmniejszenie wagi lub objętości towarów przy zachowaniu tej samej ceny).

8. Biflacja: biflation (jednoczesna deflacja i inflacja w różnych sektorach gospodarki).

9. Stagnacja: stagnation (słaby, lub zerowy wzrost gospodarczy, może obyć się bez inflacji).

10. Eskalacja cen: price escalation (szybki wzrost cen, w jednym [lub więcej] sektorze gospodarki).

Parytety

Aby nie przedłużać i nie komplikować artykułu, ograniczymy się do parytetu złota i parytetu gospodarczego. Pozostałe i tak nie są nam potrzebne do zrozumienia kontekstu artykułu „Naprawa Rzeczypospolitej raz jeszcze”.

Parytet złota

W tym miejscu ciągle dochodzi do pomylenia pojęć. Parytet złota jest notorycznie i bezzasadnie utożsamiany z parytetem gospodarczym. Nic bardziej błędnego. Te dwa systemy, nie mają z sobą niczego wspólnego. Oszczędzę czytelnikowi ględzenia o początkach i końcu parytetu złota, bo wszędzie o tym pełno. Skupmy się na głównych ideach.

Najprościej można by go zdefiniować, jako system monetarny, powiązany bezpośrednio z określoną ilością złota. Zatem już w tej definicji mamy wskazówkę, że nie chodzi o przelicznik 1:1 i że ta wartość może ulegać zmianie. Zatem dziś, Twój tysiąc złotych może być wart bryłkę złota a jutro tylko połowę. I nie zależy to ani od produkcji, ani od niczego innego, poza arbitralną decyzją polityków, czego dowodzi historia. Ponieważ parytet złota ma hamujący wpływ na gospodarkę, w latach siedemdziesiątych XX wieku, w jego trumnę wbito kolejno trzy gwoździe i pochowano na zawsze. Byłoby to słuszne, gdyby nie został zastąpiony przez szereg, szemranych mechanizmów (płynne kursy walut, SDR i układy stabilizacyjne). O ile parytet złota może mieć jakieś zastosowanie w handlu międzynarodowym, o tyle w wewnętrznej polityce monetarnej, jest proszeniem się o katastrofę.

W naszej dyskusji (o naprawie Rzeczypospolitej), może stanowić przykład najgorszych wzorców. W czasach wzrostu gospodarczego może prowadzić do deflacji. W czasach kryzysu uniemożliwia pobudzenie gospodarki przez zwiększenie podaży pieniądza. Jest równie podatny na „ręczne sterowanie” jak każdy inny system, więc po co obciążać budżet każdorazowym, bezsensownym zakupem złota, ilekroć wymaga tego emisja pieniądza?

Parytet gospodarczy

I znów ten sam problem: regularnie utożsamiany z parytetem złota. Wygląda to tak, jakby ktoś celowo siał dezinformację. W parytecie gospodarczym ilość pieniądza jest ściśle powiązana z wielkością produkcji i usług. Tu nie ma nad czym dyskutować. W gospodarce opartej o parytet gospodarczy drukuje się tyle pieniądza, ile jest towarów i usług. Po ich skonsumowaniu równowartość konsumpcji jest wycofywana z rynku i kończy swój żywot. Aby znów wyemitować pieniądze, musi dojść do wzrostu inwestycji i/lub wzrostu gospodarczego, po czym proces wycofywania znów się powtarza. Dlatego nie ma możliwości, aby parytet gospodarczy doprowadził do inflacji lub do deflacji.

Jedynymi czynnikami, które mogą powodować krótkie wzrosty i obniżki cen, są:

1. Opóźnienia pomiędzy wzrostem gospodarczym a emisją i/lub opóźnienia między konsumpcją a wycofaniem pieniądza z obiegu.

2. Zmiana prędkości obiegu pieniądza.

3. Gwałtowny wzrost efektywności (produkcji lub usług).

4. Gwałtowne zmiany w strukturze gospodarki (np. produkcja vs usługi).

Jak widać, są to czynniki, które dotyczą każdego systemu, ale przy parytecie gospodarczym, nie są to problemy ani trwałe, ani groźne. Dobrze zorganizowany, byłby systemem w dużym stopniu samoregulującym i daleko bardziej sprawiedliwym niż np. socjalizm, jednocześnie pozostając w pełni kapitalistycznym. Oczywiście, jak wszędzie, wiele zależy od jakości “implementacji”. Nie ma takiej rzeczy, której nie można skopać, ale ta, przynajmniej w założeniach jest uczciwa. Parytet gospodarczy jest najbliższy barterowi, czyli handlowi opartemu o bezpośrednią wymianę dóbr. Funkcja pieniądza jest ograniczona do minimum i sprowadza się do: funkcji cyrkulacyjnej i płatniczej. Nawet funkcja tezauryzacyjna powinna być wyeliminowana. Wartość powinna być przechowywana w rzeczywistych dobrach, a nie w pieniądzu. Tutaj, znakomicie może sprawdzić się np. złoto.

Poza ww. parytetami można jeszcze przyjrzeć się parytetowi siły nabywczej (Purchasing Power Parity – PPP) i parytetowi wymiany walut. Dla żadnego z nich nie widzę w tej chwili zastosowania w naszej dyskusji.

Zapewne zanudziłem wszystkich na śmierć, ale trzeba było przez to przebrnąć. Chciałbym wierzyć, że już więcej, na WM nie powtórzy się mylenie parytetu złota, z parytetem gospodarczym.

Następnym razem, chciałbym poruszyć arcyważny temat, zasygnalizowany przez panią Jolantę Góralską, dotyczący sposobów zachowania prywatności czy wręcz anonimowości.

Autorstwo: Dariusz
Źródło: WolneMedia.net


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

13 komentarzy

  1. Katarzyna TG 02.07.2024 13:10

    > Zatem dziś, Twój tysiąc złotych może być wart bryłkę złota a jutro tylko połowę. I nie zależy to ani od produkcji, ani od niczego innego, poza arbitralną decyzją polityków, czego dowodzi historia.

    Ależ zależy – od ilości złota w obiegu a więc również od jego wydobycia.

    > Ponieważ parytet złota ma hamujący wpływ na gospodarkę, w latach siedemdziesiątych XX wieku, w jego trumnę wbito kolejno trzy gwoździe i pochowano na zawsze.

    Przyczyny dla których “pochowano” parytet złota były zupełnie inne a przez 100 lat między 1850 a 1950 kiedy obowiązywał nie mieliśmy do czynienia ze stagnacją tylko z dynamicznym rozwojem gospodarek.

  2. Rozbi 02.07.2024 17:05

    “W gospodarce opartej o parytet gospodarczy drukuje się tyle pieniądza, ile jest towarów i usług. Po ich skonsumowaniu równowartość konsumpcji jest wycofywana z rynku i kończy swój żywot.”
    Jak wycofywana? Kto to wycofuje? Czyli jeśli załóżmy Pani psia fryzjerka będzie pracować po kilkanaście godzin dziennie i znajdzie klientów VIP , będzie osczędzać pieniądze i po 3-ech latach zamknie salon żeby wybrać się w wymarzoną podróż dookoła świata to już jest wycofanie równowartości konsupcji? Strasznie mnie ciekawi pojęcie tego parytetu gospodarczego. Nasuwa się kilka pytań:
    1. Jak te pieniądze miałyby być emitowane i dystrybuowane?
    2. Co w wypadku kryzysu produkcji, czyli w jednym roku towarów i usług jest dużo a później przychodzi kryzys (np. Covid) i co robimy z pieniędzmi które wtłoczyliśmy (w jakiś sposób) w gospodarkę? Jak mamy zamiar je wycofać z obiegu ? Zabrać ludziom?
    3. Co w wypadku odwrotnym czyli mamy taki plan na kwartał / rok żeby wyemitować XXX mld złotych, po czym okazuje się że nie przewidzieliśmy jaka będzie produkcja i przewyższyła nasze oczekiwania o 10%, a w następnym roku za to może znowu wzrosnąć o 10% albo możę o 50%, a może będzie kryzys?

    Cały argument odnośnie deflacji można równie dobrze tylko odwrotnie dostosować w stosunku inflacji. Deflacja była całkowicie normalnym zjawiskiem przez kilkadziesiąt , jeśli nie kilkaset lat, i nigdy nie prowadziła do zniszczenia gospodarki, w przeciwieństwie do inflacji która powalała całe imperia, państwa, stanowiła idealny przykład do wywoływania wojen i prowadziłą do zubażania społeczeństw. Jestem ciekawy co autor miał na myśli pisząc ” Biedniejsi, stają się nędzarzami. Rośnie bezrobocie, bo po co produkować, skoro bogactwo posiadaczy i tak rośnie?” Jak biedniejsi stają się nędzarzami, jeśli ktokolwiek odłożył czy tam zarabiał 1000 zł i mógł kupić 100 chlebów a w następnym roku za zaoszczędzoną kwotę może kupić 120 chlebów to jak staje się nędzarzem? Ci słabiej zarbiający nagle mogą kupić to o czym wcześniej mogli tylko marzyć. I JEST po co produkować, bo nagle po wydaniu na podstawowe potrzeby okazuje się że zostaje nam xxx% dochodów które możemy wydać na coś innego co nie było nam do tej pory potrzebne do życia – i to zwiększa popyt na te produkty i usługi… Ludzi stać na więcej usług i towarów, więc w jaki sposób ma to zmniejszać podaż skoro zwiększa się popyt?

  3. Bruce Lee 02.07.2024 17:10

    Parytet złota został 80 lat temu zastąpiony parytetem dolara,i o to prawdopodobnie toczy się wojna na Ukrainie.

  4. Katarzyna TG 02.07.2024 17:14

    > Jak biedniejsi stają się nędzarzami, jeśli ktokolwiek odłożył czy tam zarabiał 1000 zł i mógł kupić 100 chlebów a w następnym roku za zaoszczędzoną kwotę może kupić 120 chlebów to jak staje się nędzarzem?

    Rozbi jeśli spada dostępność pieniądza to znaczy że kredytu nie dostaniesz choćbyś miał odłożone i 10 tysięcy, oszczędności kiedyś się skończą a gdy spada również produkcja bo nie opłaca się produkować to i pracę ciężej znaleźć. No i wtedy zaczynają się schody bo i popyt się kurczy gdy ludzie nie mają pracy a więc i pieniędzy, produkcja spada i mamy błędne koło. Deflacja się nakręca, nakręca i jest coraz gorzej.

  5. Romeo 02.07.2024 17:31

    “Zapewne zanudziłem wszystkich na śmierć” sądząc z komentarzy, niektóre nożyce poczuły wibracje, więc nie było aż tak źle, ale z pewnością nie było to zgodne z zapowiedzią
    “Będę jednak unikał suchych i nudnych definicji.”
    Posłużę się zwrotem, jakim nauczyciele potrafili ożywiać swoje monologi, następujące po 30 minutach przepytywania (sprawdzianów, kartkówek in.), nie mogąc się nadziwić, skąd tak niski poziom przyswajania małoistotnej w wieku dojrzewania dzieciaków wiedzy o niczym, którym – tym niczym – zajmują się jakieś 0,01% populacji, nie dochodząc do żadnych racjonalnych wyników, poza uprzejmym, ale uczciwie trzeba przyznać, że doskonale bezwolnym, przesuwaniem się na osi czasu (w kierunku nieuchronnej emerytury):
    – “podam przykłady użycia, mogące przydać się wam w przyszłości”.
    Takie – tam, abrakadabra-bim-sala-bim.
    Sezamie otwórz się.
    “No, ale napracowałeś się”

  6. Katarzyna TG 02.07.2024 17:49

    > “No, ale napracowałeś się”

    Zupełnie jak ty Romeo, 13 linijek i wszystkie o niczym, nic w temacie. Chyba że chciałeś “12 groszy tylko (..)” ale nie wyszło z liczeniem :))

  7. Zapluty Karzeł Reakcji 02.07.2024 17:59

    Zgodnie z przewidywaniem, odezwali się “wolnorynkowcy”, od pierwszego wpisu. Powtarza się znana mi od dawna, żenująca sytuacja, w której najpierw muszę ich nauczyć podstaw, żeby mogli podjąć jakąkolwiek dyskusję (co nie znaczy – sensowną). Od lat zdumiewa mnie jak potrafią szukać rzekomych wad w tym, co proponuję, ale nie przeszkadza im to kompletnie ignorować ich rzeczywistego istnienia w obecnym systemie. Ileż to pracy wkładają, żeby coś “obalić”, ale przenigdy nie szukają żadnego rozwiązania, choć zwykle jest dość proste. Spokojnie, moje małe Żuczki. Na wszystko przyjdzie czas, ale tym razem, nie będę się zabawiał w oświecanie każdego ignoranta z osobna. Już odrobiłem tę lekcję, że nie po to tu jesteście, aby czegoś się dowiedzieć.

  8. Romeo 02.07.2024 18:08

    nie ma co się tak pluć Herr Krasnal, wystarczy w ciekawy sposób połączyć poruszane zagadnienia – mogą być przykłady z historii.
    Niektóre nożyce gęgają nawet przy wyczuciu wibracji przy zupełnie innym stole.
    Dlatego właśnie, żeby byle nożyce nie czuły się w obowiązku rozdziawiania się i paskudzenia:
    – dobrze poza samymi definicjami sypnąć jakimś przykładem a la pierwszy kryzys z cebulkami tulipanów w Holandii.
    Takie tam. Będzie dobrze, kiedy przestanie być lepiej.

  9. Katarzyna TG 02.07.2024 18:12

    OK Karle, rant mode=off, spocznij. Piszesz z sensem ale nie zawsze zgodnie z rzeczywistością. No ale cóż, każdy ma jakieś tam subiektywne fiksacje, choćby pozował na wszechwiedzącego :))

    Jeśli już coś mógłbyś wytłumaczyć tej twojej tytułowej gawiedzi to jak sobie wyobrażasz wprowadzenie własnych propozycji w świecie istniejącym dzięki kreacji niczego z niczego.

  10. Rozbi 02.07.2024 19:16

    Ja zadałem konkretne pytania odnośnie tego parytetu gospodarczego, jak to w praktyce miałoby być realizowane? Kto odpowiada za podaż pieniądza? Co z przykładami które podałem powyżej? Jestem szczerze ciekawy odpowiedzi bo w teorii ten “parytet gospodarczy” wydaje się niczym innym tylko opakowanym w inny sposób bankiem centralnym

  11. Katarzyna TG 02.07.2024 19:18

    > Jeśli już coś mógłbyś wytłumaczyć tej twojej tytułowej gawiedzi to jak sobie wyobrażasz wprowadzenie własnych propozycji w świecie istniejącym dzięki kreacji niczego z niczego.

    I tu zapadła głucha cisza.. czyżby nie było to takie “dość proste”? Upss ..

  12. Romeo 02.07.2024 20:11

    kiedy nożyce trzęsą się już same same z siebie, Karły szukają złota Renu!

  13. Katarzyna TG 02.07.2024 20:13

    @Romeo

    XDD

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.