Liczba wyświetleń: 3335
Przedstawiciele rządu (prefekci) będą mogli decydować – na podstawie własnej decyzji administracyjnej – kto może brać udział w manifestacjach. Przegłosowana ustawa, skierowana wyraźnie przeciw „żółtym kamizelkom”, przewiduje pozbawienie prawa do uczestnictwa w manifestacjach osób, które władza będzie podejrzewać o „szczególne zagrożenie dla porządku publicznego”. Opozycja nazywa to „wypaczeniem autorytarnym”.
Francuski minister spraw wewnętrznych w rządzie prezydenta Macrona Christophe Castaner przepchnął przez parlament – dzięki głosom większościowej partii prezydenckiej (LREM) – ustawę, który budzi bardzo żywe protesty na lewicy, wśród części prawicy i nawet wśród niektórych deputowanych LREM. Ustawa jest wzorowana na możliwości wprowadzenia takich zakazów na stadionach piłkarskich, z tym że tu ustawa dotyka bezpośrednio wolności podstawowych.
Przed przewidzianymi manifestacjami osoby „podejrzane” (choćby nigdy nie zostały skazane) będą musiały zgłaszać się na komisariaty. Gdyby jednak zechciały manifestować, grozi im więzienie i słone mandaty (nawet do 15 tys. euro). Wszystkie będą wpisane na listę osób poszukiwanych tak, by policjanci mogli od razu, dzięki połączeniom elektronicznym, wiedzieć z kim mają do czynienia.
Jeszcze na sali obrad centrowy deputowany Charles de Courson nazwał ustawę „czystym, antydemokratycznym szaleństwem”: „To jakaś kompletna dewiacja! Wróciliśmy do czasów Vichy! Obudźcie się koledzy! Za czasów Vichy, jeśli bylibyście „podejrzani” przez urzędnika o należenie do ruchu oporu poszlibyście siedzieć. (…) Zobaczycie, kiedy będzie jeszcze inny rząd – skrajnej prawicy, a wy będziecie w opozycji!”.
Jeśli miał na myśli Zjednoczenie Narodowe (dawny Front Narodowy) Marine Le Pen, to podobnie jak Partia Socjalistyczna, komuniści i lewicowa Nieuległa Francja jest ono całkowicie przeciwne nowej ustawie. „To LREM jest skrajną prawicą” – mówili deputowani o „okolicznościowym prawie” skierowanym przeciw „żółtym kamizelkom”, manifestującym mimo krwawych represji reżimu Macrona. Prezydent obawia się szczególnie postulatu demokratyzacji kraju, referendów RIC. Nowa ustawa po przejściu przez Senat ma zostać definitywnie przyjęta 5 lutego.
Autorstwo: JSz
Źródło: Strajk.eu
Dlaczego instytucje UE nie bronią demokracji we Francji? gdzie demokracja zmienia się w dyktaturę.
Wydaje się, że to będzie moment zwrotny gdy niezdecydowani przyłączą się do żółtych kamizelek, bo inaczej sobie tego nie wyobrażam.
Gdyby pokornie przyjęli nową ustawę to nazajutrz obudzą się w państwie policyjnym bez żadnych praw. Od dziś „rządy” Marcona powinno nazywać się reżimem!
Jak komentuje to Atos?
obrazek jak z czasów ZOMO 🙂
emigrant001 nie bronią, bo stoją po stronie rządu francuskiego i antydemokratów w całej europie. Dla nich demokracja była wygodna do momentu, kiedy nikt nie chciał zmian ich postępowania.
UE to nie demokracja a zwykły faszyzm więc jak mają bronić demokracji?
KrisK 01.02.2019 18:05
„UE to nie demokracja a zwykły faszyzm więc jak mają bronić demokracji?”
Chciałbyś żeby to był faszyzm, to coś gorszego od demokracji – to bolszewizm!
Jak można bronić czegoś czego niema:) i teraz dlaczego Usa nie zrzuca bomb aby „demokracja wróciła” do Francji??
Perun masz rację ale bolszewizm to za trudne słowa dla większości społeczeństwa faszyzm to jeszcze kojarzą bo bolszewizm jest pełną abstrakcją szczególnie dla młodego pokolenia Dlatego wolałem użyć słowa faszyzm chodzi faszyzmu za bardzo nie rozumieją