Efekt ACTA – politycy pokochali internautów

Opublikowano: 16.02.2012 | Kategorie: Polityka, Prawo, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 765

Złagodzenie prawa autorskiego, bezpłatny internet w każdym domu, skrócenie retencji danych – takie propozycje zaczęli przedstawiać politycy SLD i PSL. Najwyraźniej dopiero po ulicznych protestach związanych z ACTA zrozumieli oni, że użytkownicy internetu to istotna grupa społeczna. Wcześniej tematy internetowe wszyscy politycy omijali szerokim łukiem.

Czy tylko rząd PO mógł przyjąć ACTA? Nie. Jest niemal pewne, że podobnie zachowałyby się inne partie u władzy. PiS ostatnio krytykował ACTA, ale europosłowie tej partii poparli rezolucję PE otwierającą drogę do podpisania traktatu. PSL i SLD przedstawiają się jako partie postępowe, ale ich politycy zrobili niewiele w latach 2008-2012, aby powstrzymać inicjatywę ACTA lub przynajmniej ją nagłośnić.

ACTA była tematem omijanym przez wszystkich, bo wydawała się czymś trudnym do zrozumienia i mało medialnym. ACTA przez lata nie wzbudzała wielkich emocji, podobnie jak inne tematy istotne dla społeczeństwa informacyjnego.

W roku 2009 Dziennik Internautów spytał o ACTA wszystkie polskie partie polityczne. Było to przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Pytaliśmy o inne tematy istotne dla internautów. Wszystkie partie obiecały jakąś odpowiedź, ale żadna nie odpowiedziała. Polityków internet i ACTA obchodziły tyle, co nic.

SCENA I WIDOWNIA POLITYCZNA

Mamy rok 2012 i scena polityczna znacząco się nie zmieniła, tzn. oglądamy na niej wciąż tych samych aktorów (z małymi zmianami w rolach drugoplanowych). Ci aktorzy mogli jednak w ostatnich tygodniach zaobserwować zmiany na widowni. Do tej pory mało istotną częścią widowni była loża internautów, którzy nigdy nie wydawali się szczególnie aktywni. Nie rzucali pomidorami, nie krzyczeli, nie klaskali, tylko komentowali przedstawienie na swoich forach, blogach i serwisach społecznościowych.

Protesty związane z ACTA zmieniły wszystko. Aktorzy zrozumieli, że internauci to większa grupa, która też krzyczy, rzuca pomidorami, klaszcze, skacze. O względy takiej gawiedzi warto zabiegać!

PO niestety wystąpiło w roli złego, który chciał oszukać gawiedź. To był wypadek przy odgrywaniu roli “dobrego partnera międzynarodowego”. Wszyscy inni mogą teraz wykorzystać błąd PO, aby postawić się w roli bohaterów społeczeństwa informacyjnego.

NOWI HEROSI

PSL już proponuje skrócenie retencji danych i zmiany w prawie autorskim, które umożliwiłyby korzystanie w internecie z utworów np. filmowych czy muzycznych na własny użytek. W swoim uzasadnieniu do projektu zmian w prawie autorskim i prawach pokrewnych ludowcy piszą, że nowelizacja jest potrzebna ze względu na zmieniające się możliwości komunikowania się (zob. Dziennik.pl, Billingi, sądy… PSL rusza z ofensywą w Sejmie).

Dalej posunął się SLD, który zgłosił pomysł “wolnego internetu dla wszystkich”. Program SLD zakłada upowszechnienie darmowej, bezprzewodowej sieci w całym kraju. Socjaldemokraci chcą też powrotu ulgi na internet (zob. Gazeta Prawna, SLD: bezpłatny internet w każdym domu).

Piękne, naprawdę… ale co robili politycy PSL i SLD w latach 2008-2012, kiedy ACTA powstawała za plecami obywateli? Co robili politycy PSL i SLD, aby zmienić od dawna krytykowane przepisy dotyczące retencji danych?

W najbliższym czasie możemy się chyba spodziewać wielu pro-internetowych inicjatyw, ale to nie oznacza, że politycy zrozumieli potrzeby społeczeństwa informacyjnego. Oni zrozumieli jedynie tyle, że jest to ważna część politycznej widowni, którą od czasu do czasu trzeba zadowolić efektowną sztuczką lub zgrabnym monologiem.

W tle tego wszystkiego są trudne problemy wymagające dyskusji, pracy i rozsądku. Część z nich jeszcze nie wzbudza emocji, tak jak kiedyś emocji nie wzbudzała ACTA.

Jak wielu polityków interesuje się obecnie zagadnieniem otwartego dostępu do danych? Czy ktoś nie zapomniał o tym, że polskie prawo autorskie i tak musi podlegać zasadom unijnym? Którzy z polskich polityków śledzą prace nad unijną dyrektywą dotyczącą praw własności intelektualnej?

ACTA to nie jest jedyny temat na dziś. To już jest temat na wczoraj, a niebawem będzie to temat zastępczy. Za jakiś czas będziemy mieli nowe “burze medialne” i znów się okaże, że politycy coś przegapili. Łatwiej jest bowiem zwrócić uwagę na ACTA, niż naprawdę wziąć się do uczciwej i przejrzystej roboty, do czego polityków namawiamy.

Opracowanie: Marcin Maj
Na podstawie: Dziennik.pl, GP
Źródło: Dziennik Internautów


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. taihosan 16.02.2012 12:04

    Zachowanie polityków przypomina prostytucję. Zrobią wszystko dla klienta (elektorat) aby zarobić (być wybranym).

  2. fm 16.02.2012 12:54

    Przypomina? to jest zaawansowana prostytucja w wersji orgii.

  3. KrisK 17.02.2012 10:13

    “zrozumieli oni, że użytkownicy internetu to istotna grupa społeczna”

    Nie ma czegoś takiego jak internauci.
    Internauci to nie grupa (takie określenie to nadużycie).

    Nie ma czegoś takiego jak debata z internautami.
    Nie ma czegoś takiego jak bunt internautów.
    I premier nie spotkał się z naciskiem internautów…
    !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Internautą może być skrajny lewak jak i skrajna prawica.
    Nie oni się nie dogadają.
    Internautą jest właściciel przemysłu fonograficznego i pirat…
    Nie to nie jest jedna grupa społeczna.
    Znowu wam mydlą oczy.
    Jeszcze chwila i okaże się że INTERNAUCI zgodzili się na podpisanie ACTA 🙂 Oczywiście wyselekcjonowana grupa internautów….

  4. Angel 18.02.2012 01:02

    internauci to ludzie dla których internet jest pewnym stałym środowiskiem życia i którzy uznają internet za swoje miejsce życia, którego organizacja powinna być wyłączona spod Władzy Państwowej.

    obojętne jakie mają poglądy internauci są przeciw cenzurze internetu i wprowadzaniu w nim kopii prawa obowiązującego w życiu oficjalnym. przede wszystkim jeśli mowa jest o sferze prywatnej internetu. sferą prywatną jest blog internauty, komputer internauty i to co w nim przechowuje, forum w którym rozmawia się prywatnie czyli tak jak wśród znajomych albo na ulicy. internauci rozumieją prywatny i nieformalny charakter internetu a politycy nie rozumieją. internauci rozumieją anonimowość w internecie, a politycy nie. internauci rozumieją prywatność a politycy nie.

    również dyskusja o prawach autorskich ma jednak inny wymiar w internecie, a inny poza nim. o ile ktoś może rozumieć obronę praw autorskich poza internetem, w internecie internauta ich nie rozumie. dlatego że tak ja prywatnie mogę pożyczyć program komputerowy koledze albo skopiować, nawet jak to jest “nielegalne”, tak samo mogę w internecie. przenoszę normalne zachowanie z rąk do rąk w świecie realnym, do świata internetowego. w internecie jednak pożyczanie czy kopiowanie zamienia się w masową praktykę która oznacza inną logistykę. internauta to z grubsza człowiek który wchodząc w internet chce mieć ogólny komfort przekonania że wchodzi w świat prywatnej aktywności jego twórców który nie jest ograniczany prawem międzynarodowym, czy krajowym. bardzo mało który internauta, bez względu na poglądy głoszone w życiu klasycznym, chce żeby jakiekolwiek preteksty mogły spowodować cenzurę internetu, i zagrożenie anonimowości, nawet jeśli prywatnie nie przeszkadzałoby mu, żeby np zdegelaizować strony prawicowe, czy lewicowe. po prostu większość internautó wie że wprowadzenie jednego prawa w życie, otwiera furtkę do kolejnych nadużyć i zwiększenia kontroli nad siecią.

    nie-internauta, to taki człowiek który korzysta z sieci tylko w wybranym zakresie, nie traktując go jako pewnej prywatnej krainy opartej co prawda na wirtualnym bycie, która ma wartość sama w sobie. on właśnie ściąga tylko pliki, albo tylko wchodzi na portale randkowe, albo tylko pobiera niektóre informacje z sieci, czy siedzi na kilku komunikatorach. taki człowiek to nieinternauta.

    do nieinternautów należy zaliczyć przede wszystkim ludzi, którzy prowadzą działalność tak zwaną publiczną poza środowiskiem internetowym, czy też w 100% jawnie, wykorzystując internet jako narzędzie również za pomocą internetu. dla nich internet jest albo zbędny, albo jest dodatkowym gadżetem który tyle jest im potrzebny jeśli służy im do jakichś tam praktycznych celów. przyzwyczajeni do regulacji prawnych, i ochrony swoich interesów, oraz odgrodzeni od reszty ludzi spoza swojego środowiska, czyli towarzystwa wzajemnej adoracji, ludzie których całe życie opiera się na karierze, budowanej na ciężkiej pracy nad “marką”, i często komercyjnie kreowanym wizerunkiem, nie są w stanie zaakceptować że o nich może wszystko powiedzieć nie tylko każdy, na ulicy czy w prywatnym domu, czy przy piwku w barze, ale w internecie, który miliony osób czytają tak jak prasę, a może już nie czytają bo prasy już prawie nie kupują. anonimowość w sieci, a przynajmniej jakiś rodzaj tej anonomiwości, i przekonanie o anonimowości, spowodowało że ludzie mówią co chcą i robią co chcą, nie licząc się w konsekwencjami ponieważ zniknął w nich strach przed konsekwencjami. rodzą się w nich anarchiczne potrzeby. oczywiście świat oficjalny nigdy takich skłonności zaspokajać chcieć nie będzie.

    istnieją dwa wyjścia więc generalne. albo uznać że internet jest innym światem i obowiązują w nim inne reguły. a internauci są wspólną kategorią mającą wspólną filozofię internetu w ramach samego internetu. i mają wspólne “interesy” wzlgędem Władzy.

    albo uznać że internet ma być kopią oficjalnej instytucjonalnej rzeczywistości, i wtedy zacząć dyskusje o sprawach generalnych co zmierzać musi do demokratyzacji i liberalizacji Systemu ze strony “społeczeństwa” oraz chęci większej kontroli rządzących i uprzywilejowanych przez System grup ze strony Władzy.

  5. Smyku 18.02.2012 09:48

    Ludzie tylko nie darmowy internet. I tak jest burdel z tym netem, a jak stanei się darmowy to już wogóle będzie lipa. Ma byc płatny, szybki i stabilny. Prawa rynku mówią, że jak coś darmowe to ch…owe.
    Fenix mylisz się. Wolność to stan ducha. 1.Można naprzykład osiągnąć ja poprzez czytanie książek historycznych. 2. Poprzez świadomy wybór gdzie i co kupujesz.(tzw.wolność konsumencka) 3. Możesz też głosować w wyborach lokalnych i samorządowych. 4. możesz opuścić granicę tego kraju w każdej chwili. itd. owszem są pewne braki, ale tylko wtedy jeśli myślisz inaczej niż większość.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.