Liczba wyświetleń: 1002
Program e-podręczników został źle przygotowany przez MEN. Prawdopodobnie zajmie się nim Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. A w dodatku, jak informowała „Rzeczpospolita”, wielomilionowe zlecenia dotyczące realizacji tego programu trafiają do firm, instytucji i ludzi z otoczenia wiceminister edukacji Joanny Berdzik.
Ministerstwo Edukacji Narodowej wysłało niedawno do Ośrodka Rozwoju Edukacji w Warszawie specjalną kontrolę, która ma zbadać możliwe nieprawidłowości towarzyszące projektowi e-podręczników. Sprawą zainteresował się również Sejm, który wezwał wiceminister Berdzik do złożenia wyjaśnień.
Według niej o wyborze firmy Progress Framework jako „partnera technologicznego” programu zdecydował „innowacyjny charakter projektu i jego nowa jakość”. Mimo odwołań od tej decyzji komisja odwoławcza ponownie wybrała Progress Framework. Wątpliwości budzi to, że jak dotąd wszystkie projekty związane z e-edukacją Progress zrealizował dla jednego podmiotu: fundacji Centrum Edukacji Obywatelskiej, dla której Berdzik pracowała w latach 2007–2010. Progress współpracował także z Fundacją Agory.
Ponadto wszystko wskazuje na to, że MEN, realizując za pośrednictwem Ośrodka Rozwoju Edukacji projekt e-podręczników, może spowodować, że polskie uczelnie i firmy popadną w konflikt z prawem. Nieodpłatne udostępnianie darmowych e-podręczników szkolnych w ramach projektu zdaniem prawników spełnia przesłanki czynu nieuczciwej konkurencji.
Oprócz złamania zasad konkurencji projekt wprowadzi monopol państwa na treści edukacyjne. Krytykowane są także kryteria wyboru wykonawców projektu, którzy – zdaniem wydawców – nie mają odpowiednich kompetencji. Skutkiem może być drastyczne obniżenie poziomu edukacji.
Opracowanie: mp
Na podstawie: Gazeta Polska Codziennie i Niezależna.pl
Brak słów na to co się dzieje w tym kraju… ci ludzie potrafią spartolić najprostszą rzecz… nie potrafią zrobić najłatwiejszych rzeczy a nad in vitro pracują!
A po cholerę im jakiś partner technologiczny? Wystarczy proste oprogramowanie i pare osób do opracowania podręczników. A UOKiK to jednooki stwór – nie widzi problemu permanentego wymuszania zakupu coraz to innych podręczników przez wydawnictwa wprowadzające drobne zmiany a obawia się monopolu państwa. Nie ma tu mowy o żadnym monopolu, każdy może opracować i udostępnić podręcznik na wolnej licencji.
A kto by się spodobał wydawcom?Nawet Einstein byłby dla nich niekompetentny z fizyki-przecież mógłby im zarżnąć kurę znoszącą złote jaja czyli rodziców bulących za ciągle nowe -niby-lepsze wersje podręczników.