Liczba wyświetleń: 1529
Długo myślałem nad drugim artykułem, zwłaszcza po przesłuchaniu audycji radiowej nadanej w sobotę 29.08.2009 r. nawiązującą do spirytualizmu i zagadnień z tym zjawiskiem związanych (stąd ten tytuł). Nie jestem sceptykiem, co udowodniłem już w pierwszym, artykule, więcej, popieram ten ruch „religijny”, wierzę iż żyjemy w wielowymiarowej rzeczywistości i na co dzień mamy do czynienia ze światem-wymiarem duchowym.
Zacznijmy od początku. Gdy pierwszy raz usłyszałem o spirytualizmie, nie wiedziałem co mam o tym sądzić. Bo jak osoba nie wierząca może nagle przyjąć do wiadomości, że istnieją inne wymiary, światy, energie nie tylko elektryczne, dobre i złe istoty duchowe, aniołowie, czy sam Bóg? Potrzebowałem dowodów i osoba która mnie wprowadziła w ten fascynujący świat, musiała sobie zdawać sobie sprawę.
Gdy pierwszy raz zapytałem pielęgniarkę ze szpitala w Cambridge w Anglii, gdzie pracowałem przez dłuższy czas, o możliwość wpływania przez ludzi na działanie sprzętów elektronicznych, potwierdziła to oznajmiając przy tym, iż taka osoba może być nieświadomych swoich zdolności medium. Chwilę rozmawialiśmy na ten temat i dowiedziałem się wtedy, że każdy może otworzyć drzwi do tego daru, tkwiącego gdzieś w podświadomości. Na zakończenie rozmowy, poprosiła bym usiadł na krzesełku, po czym stanęła za mną i położyła mi na ramionach dłonie. Po kilku sekundach poczułem falę ulgi spływającą z ramion, ogarniającą całe ciało, przy tym czułem też żar, nie taki który może poparzyć, lecz przyjemne ciepło spływające na moje ramiona. Po minucie zapytała mnie co czuję, więc bez wahania opisałem jej wszystkie doznania. Skwitowała to jednym zdaniem. „To miałeś czuć”. Muszę zaznaczyć, że przed rozpoczęciem tego „eksperymentu”, nie powiedziała mi co mam czuć, jakich doznań mam oczekiwać. Siadałem więc nie wiedząc, co zamierza mi zrobić i czego mam oczekiwać.
Po tym zdarzeniu zacząłem praktykować medytację. Początki były trudne, często bywałem rozczarowany faktem, iż nic się nie odczuwam, nie zauważam w sobie żadnych zmian. Cóż. Jestem w gorącej wodzie kąpany, a raczej byłem, bo przygoda z medytacją i spirytualizmem, nauczyła mnie cierpliwości.
Po ponad roku niemal codziennego medytowania, czytania książek poświęconej spirytualizmowi, zaczynam osiągać zamierzone i niezamierzone efekty. Potrafię wyczuć w jakim nastroju są domownicy, umiem odgadnąć szczegóły z życia moich znajomych które nie były mi znane, potrafię słyszeć głosy, zwłaszcza, gdy kładę się spać. Na ten przykład, opiszę co spotkało mnie pewnej nocy, gdy byłem jeszcze w Anglii.
Leżałem w łóżku oglądając filmy w internecie, o dość znanym rysowniku japońskiej mangi w, było już trochę po północy, gdy w pewnym momencie pomyślałem „Boże, ten koleś ma talent”. Do dziś nie wiem dlaczego za raz po tym jak powiedziałem to zdanie w myślach, zacząłem się modlić, odmawiając modlitwę „Ojcze nasz”, ze zrozumieniem tekstu modlitwy. Nawet nie pięć sekund odkąd zacząłem, usłyszałem jak od strony drzwi coś podlatuje w moją stronę. Wyraźnie słyszałem wiatr, w bezwietrznym pomieszczeniu, włosy na głowie mi się zjeżyły, poczułem niemal paraliżujący strach i usłyszałem głos. Dziwny, basowy, krzykliwy, mówiący coś, że teraz zginę. Czułem również, jak w okół mnie, ktoś wgniata materac łóżka. Zacząłem się modlić w skupieniu, co nie było łatwe, i wtedy ten głos który przez cały czas coś mówił, zaczął brzmieć niczym muzyka puszczana z pogiętej taśmy magnetofonowej i po chwili zanikł, choć wyraźnie czułem czyjąś obecność w pokoju i słyszałem dziwny szum w uszach.
Nie zastanawiając się wiele, zadzwoniłem do mojej dziewczyny która wówczas przebywała w Meksyku i bez słowa wstępu, poprosiłem, by pomodliła się do jej anioła stróża o opiekę nade mną w tej chwili, zapewniając, że zaraz jej wszystko wytłumaczę. Gdy tylko skończyła się modlić, szum ustał, obecność zniknęła a od czubka głowy aż do palców, rozlała się fala ulgi.
Nie wiem co to było, czy to tylko gra mojej wyobraźni, czy może test jakiejś nowej broni oddziałującej na nasze umysły, a może mój umysł po prostu spłatał mi figla. Jestem natomiast świadom co czułem danej nocy, co słyszałem, co przeżyłem. Wierzcie mi lub nie, szukajcie naukowych wyjaśnień, wyśmiewajcie, lub przyznawajcie mi rację. W końcu macie wolną wolę.
Nie zamierzam nikogo przekonywać do zmiany wiary, porzucenia własnych przekonań. Chciałem wam Czytelnicy pokazać cząstkę świata w który wkroczyłem świadomie, nie posiadając żadnej wiedzy na temat spirytualizmu, ucząc się od podstaw tego, co niektórzy znają i praktykują. Moim największym pragnieniem jest ukazać wam możliwości istnienia czegoś, co współczesna nauka neguje, a od was zależy czy uwierzycie w moje słowa, opis moich przeżyć i doświadczeń. Nie chcę was zmieniać, nie chcę was nawracać. Robicie co chcecie, wierzycie w co chcecie. To jest to, czym zostaliśmy obdarowani, czyli możliwością wyboru.
Ja natomiast będę obstawał przy swoich wierzeniach i kontynuował pracę jaką mam do spełnienia na ziemi, czym jest uświadamianie ludzi o istnieniu świata duchowego, o tym, że Anioł Stróż czuwa nad nami oraz, że istnieje wyższa siła, która my nazwaliśmy Jahwe, Budda, Allach, Bóg itd.
Autor: Mirosław Kulasinski
Materiał nadesłany do „Wolnych Mediów”
Chrześcijańscy egzorcyści mają dużo pracy z takimi typami, co to sami uprawiają medytację i spirytualizm. Buddyzm przestrzega przed uprawianiem medytacji bez przewodnika. Może byś tak porozmawiał z kapłanem/przewodnikiem w którejś z najbardziej odpowiadających Ci religi i poprosił, jak ustrzec się przed „ciemną stroną mocy”. Z dwu powodów: po co samemu wywarzać otwarte drzwi, oraz po co przekonywać się, że oprócz dobrych duchowych stworów są też inne? Kto się bawi ogniem, prędzej lub później się poparzy. Pozdrawiam i powodzenia, uważaj na siebie.
A ja doradzam wszystkim rozsądek. Warto przyjrzeć się owocom jakie wydaje taki nauczyciel niezależnie czy jest duchownym czy świeckim.
Kiedyś czytałem wypowiedź na jakimś ezoterycznym blogu jakiegoś typa od ezoteryki. Siedział w tym czynnie już kilka lat i stanowczo odradzał branie się za to bez jakiegoś przewodnika, nauczyciela czy innego już doświadczonego osobnika.
Wg niego taka osoba otwiera się jak komputer bez firewalla i zazwyczaj jest atakowana przez różne byty energetyczne które normalnego człowieka nieinteresującego się ezoteryką praktycznie nie są w stanie mocniej nadgryźć, poza jakimś delikatnym pasożytowaniem które nie jest fizycznie odczuwalne. Chodziło o bardzo silne bóle mięśni, i głowy. Ten koleś sam opisał że udało mu się po ponad roku treningu zwalczyć najsilniejsze bóle a te słabsze odczuwał cały czas.
A, jako autor tegoż artykułu odpowiem wam, że czuję się doskonale, nie jestem opętany, i, owszem, wyczuwam czasem obecność nieprzyjemnych energii, lecz zawsze w takich sytuacjach proszę mojego anioła stróża o opiekę i po chwili wszystko jest ok. Nigdy nie zbieram się za medytację bez uprzedniego „ochronienia” się w wyżej wymieniony sposób, co bylo mi powtarzane przez koleżanką z pracy niczym tabliczka mnożenia w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Z resztą, po przypatrzeniu się kliku współczesnym formom medytacji proponowanym w niektórych ośrodkach medytacyjnych, nie zauważyłem by przed przystąpieniem do medytacji, proszono o opiekę. Dziękuję wam jednak za troskę i doceniam wasze wypowiedzi, oraz dziękuję za zainteresowanie. M.K.
Drogi Macieju. Czy wyraziłbyś zgodę na zamieszczenie prze ze mnie cytatu z twojej wypowiedzi w moim kolejnym artykule? Zaznaczam, iż nie zamierzam w taki, czy inny sposób ośmieszyć twojej osoby, ubliżyć itd. Chcę jedynie zachęcić czytelników do przeczytania całej treści moich „wypociń”. ???
Proszę bardzo, nie mam nic przeciwko wykorzystaniu mojej wypowiedzi.
Bardzo ciekawy artykuł. Ja także wierzę że świat duchowy i materialny przenikają się wzajemnie i dochodzi często do spotkań jednego z drugim. Kiedyś także interesowałem się medytacją oraz hipnozą. Ale już się nie interesuję.
Przeczytałem gdzieś w necie relację faceta który przez kilka lat medytował i wchodził w tzw. wyższe stany świadomości. Jednak po latach doszedł do wniosku że wszelkie tego typu rzeczy to igranie z ogniem. Stwierdził że otaczają nas duchy i demony, a medytujący człowiek jest dla nich jak mieszkanie z otwartymi drzwiami dla złodzieja.
To bardzo niebezpieczna zabawa.
Stwierdził także że te niby wyższe stany świadomości w rzeczywistości są stanami niższymi otwierające różnym bytom drogę do naszego ciała i duszy.
Poszedłem za tą informacją, trochę pogooglowałem i znalazłem sporo ciekawych stron potwierdzających punkt widzenia tego człowieka.
Sam też miałem do czynienia z jakimś bytem który przez pewien czas nie dawał mi spać. Budziłem się w nocy bez powodu (na ogół nic mi się ie śniło) przerażony, wyraźnie wyczuwając czyjąś obecność w sypialni. Modlitwa pomagała w takich przypadkach, ale strach był nieprzeciętny.
Dlatego radzę trzymać się z daleka od wszelkiego rodzaju uzdrowicieli, bioenergoterapeutów, hipnotyzerów-amatorów i innych „szamanów”. Ich moc (rzekoma lub rzeczywista) często pochodzi od różnych bytów „zamieszkujących” ich ciało.
@Maciej: Buddyzm przestrzega? Jakiś cytat z Buddy Śakjamuniego na przykład? Bo mam wrażenie, że jego podejście było inne.
@Heh!: Także chrześcijańscy mistycy byli „prześladowani przez demony”, rzekomo bardzo brutalnie (pojawiające się „znikąd” ślady uderzeń itp.). Tylko ich „Bóg doświadcza” (alleluja!…). Natomiast jak działasz samemu, to jesteś „jak komputer bez firewalla”. Obejdziemy się bez podziałów z czapki wziętych, dzięki.
Wszystko wymaga rozsądku i minimum ostrożności, a europejska magia ma cały zasób technik oczyszczających i eliminujących „złe wpływy”. Tyle w temacie.
Badanie świata duchowego jest jak chodzenie po górach. Są tam łagodne, trawiaste stoki, przebiśniegi oraz świstaki zawijające w sreberka, ale też i strome podejścia, ostre skały, a czasami bezdenne przepaście.
Ale to człowiek chodzi po górach, góry się nie ruszają i same w otchłań nie popychają. To człowiek wybiera, którędy iść, to człowiek widzi co się dzieje i czuje rodzaj skały.
Jeżeli masz serce czyste, a zamiary wysokich lotów, żadne zło nigdy Cię nie sięgnie. Bo wszystko co Cię dotyka, to tylko odpowiedź na wytwory Twojego umysłu. Umysł jest pierwszy, to co Cię spotyka jest wtórne. ZAWSZE. Ty tworzysz, świat posłusznie odpowiada. Dlatego nigdy się nie bój, bo to lękiem tworzysz potwora.
Z tym „“To miałeś czuć” to przesada jakaś, cokolwiek byś powiedział i poczuł a ona by tak odpowiedziała, wyszłoby na to samo, nie widzę tu niczego nadzwyczajnego, chyba, że w Twojej psychice.