Liczba wyświetleń: 2461
W 2018 r. nastąpił spadek sprzedaży nowych mieszkań, pomimo ich niedoboru na rynku. Chętni do zakupu nie są w stanie płacić szaleńczych stawek za metr kwadratowy.
Jak informuje portal wyborcza.biz, już wiosną 2018 r. rozpoczął się trend wskazujący na spadek zainteresowania zakupem nowych mieszkań deweloperskich. W tamtym okresie metr kwadratowy kosztował odpowiednio: ponad 8 tys. zł w Warszawie, 7 tys. w Krakowie i 6,5 tys. w Gdańsku.
Zdaniem ekspertów branży nieruchomości dopiero bunt kupujących może przyhamować galopujące ceny (wzrost średnio o 8,5 proc. w porównaniu do 2017 r.).
„Ceny po prostu dojdą do granicy, przy której klienci się zbuntują i nie będą skłonni płacić więcej” – komentował w lipcu Bartłomiej Baranowski z Domiporty.
Już w II kwartale 2018 r. zaczęto obserwować spadek sprzedaży – według danych firmy doradczej REAS o ponad 15 proc. w porównaniu z pierwszym kwartałem i o ponad 11 proc. z analogicznym okresem 2017 r.
Deweloperzy na razie nie zapowiadają obniżki cen, tłumacząc się „wysokimi kosztami budowy” i cenami działek w miastach. Rozważają za to sprzedaż wiązaną, np. dorzucenie gratis garażu przy wysokiej cenie za samo mieszkanie.
Źródło: NowyObywatel.pl
od bańki spekulacyjnej z 2006-2008, główni gracze nadal spokojnie wyciągają 20-30% zysku.
do tego to, co mogą utopić w kosztach (choćby prywatne paliwo, diety, itp)
to jest zwyczajna mafia, z wtykami w urzędach, sądach, wśród polityków (HWG np)
Tak zwany „spadek sprzedaży” jest spowodowany przedłużaniem się dużych inwestycji, ze względu na problemu z dostępnością siły roboczej. Statystyki są budowane o podpisane akty notarialne, a ilość tych spadła. Popyt na nieruchomości jest większy niż był, a to ze względu na problemu rynków kapitałowych. Drogie obligacje państwowe, tragiczna renoma GPW, Getback i fundusze które w Getbacku uczestniczyły powodują, że nieruchomości to jedyna gra inwestycyjna w mieście. Dziennikarze, nie ogarniają tematu i tworzą takie kwiatki…