Czy naprawdę wierzysz w demokrację?

Opublikowano: 06.10.2018 | Kategorie: Polityka, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 3479

Demokracja ma być najwyższą i najlepszą formą rządów. Z demokracją kojarzą nam się praktycznie same pozytywne słowa. Ludzkość, po doświadczeniu szaleństwa totalitaryzmów w XX wieku, trochę odetchnęła z ulgą, słysząc zapewnienia o demokracji, wolności słowa, o tym, że mamy na coś realny wpływ.

Jednak z tym wszystkim nie jest aż tak kolorowo. W tym artykule chciałbym byś przekonał się, czy tak naprawdę mamy tę demokrację, czy raczej coś z tym wszystkim nie tak.. Ostrzegam, ta wiedza może nie być zbyt łatwa do przyjęcia…

Czym tak naprawdę demokracja jest, a czym nie jest?

Tylko tzw. „demokracja bezpośrednia” z głosowaniami w internecie jest prawdziwą demokracją. Każda inna forma rządów to albo oligarchia, albo autorytaryzm, albo totalitaryzm. Ciekawe jest to, że dziś oligarchia, czyli rządy banków, korporacji, gremiów eksperckich, elit (np. Komisja Europejska), dla niepoznaki nazywana jest „liberalną demokracją”. Z kolei we wspomnianej wcześniej jedynej prawdziwej demokracji, czyli w demokracji bezpośredniej, nie ma polityków, czyli przedstawicieli. Jak by to wyglądało w praktyce? Np. tak: obywatele zbierają 100 000 podpisów pod dowolną ustawą (także pod ustawą bzdurną, złą, a nawet jawnie zbrodniczą) i wieczorem, po pracy, siadają do komputerów i głosują.

Łatwo się domyśleć, że w mniej niż rok system by się rozleciał. Zaraz pojawiłyby się inicjatywy, by zamiast przeznaczać pieniądze budżetowe na armię, policję, na służbę zdrowia, budowę dróg czy choćby remonty kanalizacji, to lepiej rozdać po 100 milionów złotych każdemu. Niech Janusze i Grażyny mają życie. W ciągu miesiąca mamy wtedy całkowity rozpad struktury państwa i stoczenie się w realia Somalii czy Afganistanu, no i hiperinflację wynoszącą kilka milionów procent w skali roku.

Co ogranicza demokrację?

Sam fakt, że w wyborach samorządowych, europejskich czy parlamentarnych mogą startować tylko legalne i zarejestrowane partie polityczne, jest bardzo mocnym ograniczeniem demokracji. I to naprawdę bardzo mocnym. Bo dlaczego w wyborach do polskiego parlamentu nie może startować fan klub Gwiezdnych Wojen czy fan klub Lady Gagi? Dlaczego fani Popka z Gangu Albanii nie mogą założyć luźnego stowarzyszenia, by po wygranych przez siebie wyborach zlikwidować policję i wprowadzić całkowitą wolną amerykankę? Albo dlaczego w wyborach nie może kandydować Wyższa Szkoła Robienia Hałasu lub fani strony o nazwie „Szlachta nie pracuje”?

Demokracja jest zawsze „prowadzona”. Po pierwsze, zawsze są jednostki mądrzejsze, które zrzeszają się, bojąc się o przyszłość państwa, szczególnie teraz, w dobie dramatycznego upadku starych doktryn i w dobie „pęknięcia cywilizacji”. Po drugie, są jednostki drapieżne, psychopatyczne, które wyznają filozofię „po nas choćby potop”. Są to bankierzy, finansiści, miliarderzy, i sponsorowani przez nich politycy. Oni są z zasady niechętni wszelkim zmianom. Sprzeciwiają się np. wprowadzaniu nowatorskich poglądów i idei do systemu. Im bardziej system się rozpada, co ma miejsce teraz, i im bardziej pętla zaciska im się na szyi, tym ich ruchy są coraz bardziej chaotyczne, cenzorskie i autorytarne.

Czy ludzie są za głupi na demokrację?

Czy ludzkość naprawdę dorosła do demokracji? Przecież wykorzystując te mechanizmy demokratyczne, które teraz mamy, moglibyśmy zmienić dosłownie wszystko. Moglibyśmy się zrzeszyć i wprowadzić coraz to lepsze i lepsze rozwiązania. Jednak po pierwsze, ludzie są zbyt rozbici i podzieleni. Podam przykład skrajny. Dla jednego Smoleńsk będzie sprawą życia i śmierci, a drugi będzie snuł niekończące się dylematy o tym, czy jest 50 płci, czy jest ich znacznie więcej (gender). Po drugie, ludzie wciąż są zbyt stłamszeni i zbyt ignoranccy, by się zjednoczyć.

Tak, pomimo ogromu pozytywnych przemian, jakie miały miejsce od dekady (podczas tzw „ery informacyjno-cyfrowej”), wciąż godzimy się na tą michę ryżu (2000 zł netto), telenowelę, mecz i cztery piwa marki „Tesco” za 0,99 zł, by móc zasnąć. Wciąż nie potrafimy wyjść na tę przysłowiową ulicę i upomnieć się o swoje. Tak naprawdę to my dajemy „im” przyzwolenie. Rząd i elita zawsze posunie się na tyle, na ile pozwoli jej dany naród. Rewolucja i przemiana zawsze idzie od dołu, i zawsze tej elicie, która każe nam jeść ciastka, podczas gdy nie mamy chleba, trzeba się przeciwstawić.

Rząd PiS ma gwarantowane wygrane wybory w 2018 i w 2019 roku. Potem będą wybory w 2023 roku. Jeśli do tego czasu nie uda się rządowi Morawieckiego zamortyzować ciągle narastającej frustracji w społeczeństwie, to może być bardzo źle. Oby w 2023 roku nie wygrała np. Narodowo-Socjalistyczna Partia Polski, lub inna ekstrema, np. ta lewacka.

Czy demokracja to rządy idiotów?

Czy demokracja to rządy debili? W demokracji głos dwóch kryminalistów jest ważniejszy, niż głos jednego, ciężko i uczciwie pracującego obywatela. Ten przykład to oczywiście taka metafora. No i co z takim demokratycznym systemem zrobić? On sam w sobie, ze względu na mentalność ludzi, po pewnym czasie spowodowłaby katastrofę, gdyby nie był nadzorowany. Możecie mnie znielubić za te słowa, ale uważam, że demokracja zawsze potrzebuje „dyskretnego i mądrego nadzoru”. Obecny nadzór jest mądry, bo udaje się trzymać w ryzach ludzi, ogłupiać ich i zniewalać za pomocą ekonomii. Jednak nadzór ten nie jest za bardzo dyskretny, bo coraz więcej ludzi wie, że najwięcej do powiedzenia mają banki, korporacje, przemysłowcy, duże media czy wpływowe grupy lobbingowe.

No i argument najważniejszy – nadzór ten utrzymuje w ryzach system, ale przynosi ludziom niewolę i inne złe rzeczy. Bank Rozrachunków Międzynarodowych w Bazylei w Szwajcarii (faktyczny władca i zarządca planety Ziemia, o którym nikt nie wie) trzyma w ryzach ekonomię, by się to wszystko nie rozleciało. Bank Rozrachunków Międzynarodowych to faktyczny „władca”, czy raczej „kontroler” wszystkich banków rzekomo narodowych na świecie. Ale z drugiej strony, działania tego banku i jego rozkazy płynące do banków narodowych (NBP czy amerykański FED) utrzymują status quo, w którym miliardy ludzi tyra ponad siły za grosze dla garstki bogaczy.

Tak więc dyskretny nadzór nad demokracją i nad systemem musi być, inaczej wszystko się rozleci i stracimy przynajmniej kilkadziesiąt lat naszego dorobku cywilizacyjnego, nie licząc kolejnych dziesiątek milionów ofiar śmiertelnych. Tak przecież bywało w historii, w momentach gdy system ulegał całkowitemu kolapsowi. Jednak musi być to taki nadzór, który nie zniewalałby ogromnej większości ludzi, jak to ma miejsce teraz. Musi to być nadzór mądry i dobry.

Czy demokracja jest dobra?

I słowem zakończenia. Uważamy, że demokracja to coś nie tylko oczywistego, ale także pozytywnego, dobrego, bezpiecznego, i w ogóle „cool”. No bez demokracji ani rusz. Z automatu kojarzymy słowo „demokracja” z takimi pozytywnymi pojęciami, jak wolność słowa, tolerancja, równość wobec prawa i tak dalej. A to wcale tak nie musi być. Te pozytywne osiągnięcia, np. wolność słowa, wcale nie muszą być wyłącznie w systemie demokratycznym.

Uważam, że trochę zachłysnęliśmy się tym słowem i zatraciliśmy nasz instynkt samozachowawczy. Mniej już zauważamy, że władze wprowadzają coraz bardziej cenzorskie, coraz bardziej absurdalne i coraz bardziej ograniczające nasze wolności ustawy. Mamy jeansy, Disneylandy i Coca-Colę, ale czy to oznacza, że drapieżna ludzka natura przestała istnieć? Czy to oznacza, że rządzą nami empatyczni dobrodzieje, a nie żądni zysków psychopaci? Czy to oznacza, że rządy o nas dbają i się nami opiekują, a nie wyzyskują?

Demokracja sama w sobie może równie dobrze przybierać formy autorytarne lub wręcz totalitarne. W Unii Europejskiej obserwujemy powolny dryf ku demokracji autorytarnej. Obywatele mają coraz mniej do powiedzenia. W UE rządzi tak naprawę Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny i szereg gremiów eksperckich, których nikt z nas, obywateli, nie wybierał. I co najważniejsze – nie wiadomo przed kim te gremia eksperckie odpowiadają i czyje zlecenia realizują. Demokracja więc nie gwarantuje niczego, poza tym, że co cztery lata będziesz mógł wrzucić kartkę do urny, wybierając kogoś, kto tak naprawdę nie trzyma realnego steru władzy – bo naprawę rządzi wielki kapitał.

Zadam Ci bardzo, ale to bardzo podchwytliwe pytanie. Porównaj potencjał militarny Rosji (atomówki i wiele zarąbistego sprzętu wojskowego) z potencjałem korporacji… Facebook (rząd dusz, wpływ na 2 miliardy umysłów, wpływ na wybory, wojna asymetryczna czy hybrydowa, w której główną bronią jest informacja lub jej zablokowanie, cenzura, narzucanie tego co może być w debacie publicznej i co nie może w niej być).

No i jak? Kto tak naprawdę ma większy potencjał w toczącej się właśnie asymetrycznej (hybrydowej) wojnie na szczytach władzy? Postkomunistyczna i konserwatywna Rosja, czy lewicowy “Facebook”?

Autorstwo: Jarek Kefir
Źródło: Jarek-Kefir.org


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

8 komentarzy

  1. emigrant001 06.10.2018 13:51

    Słowiański wiec to była polska forma rządów zastąpiona dziś partiokracją. Jeśli nie wprowadzimy jakiejkolwiek formy demokracji bezpośredniej (mogą być na początek JOW-y) to czekają nas rządy eliciarzy. Politykierzy idą do “rządu” po wasze pieniądze z podatków a nie dla dobra waszego.

  2. Fenix 06.10.2018 14:05

    Nie mam władzy ” Ja ” , to kto ją ma ? Ja , jednostka wybieram siebie ,i mój udział władzy! Naród, w ” Ja” suweren swoim udziałem władzy ,wybiera jedno prawo którym się rządzi.
    Demokracja, to nie partia/e ludzi którzy rządzą całą resztą. Z całą resztą, nikt się nie liczy !
    Przyczyną jest utrata władzy ludzi bezpartyjnych , na rzecz partii ludzi? Dziwactwo, ogłupienie, bezmyślność !

  3. janpol 07.10.2018 00:43

    Przypominam (po raz kolejny zresztą, ale cóż…), że “liberalna demokracja” została DOKŁADNIE zwerbalizowana, zdefiniowana, wyeksplikowana, wyłożona, wyjaśniona (no może WRESZCIE wystarczy i trafi!!!) w liberalnym Manifeście Oksfordzkim z roku 1947 (czyli już dość dawno i wszyscy, nawet ostatni DURNIE (!!!) mieli czas się zapoznać – jak nie to chyba mamy do czynienia jednak z podłymi i cynicznymi łajdakami, antyliberalnymi propagandzistami i najmitami tych, których nazywam “rzomdzomcymi elytami”, a którzy rządzą bo mogą, bo wyborcy przez swoja głupotę i/lub tumiwisizm pozwalają) a jej definicja brzmi: “… prawdziwa demokracja jest nierozłączna z wolnością polityczną oraz jest oparta na świadomej, wolnej i światłej zgodzie większości, wyrażonej przez wolne i tajne wybory, przeprowadzone z poszanowaniem dla wolności i opinii mniejszości…”.

  4. Maximov 07.10.2018 12:53

    Autor chyba zapomniał o tzw. cenzusie wyborczym czyli upraszczając głosować mogą tylko uprawnione jednostki.
    Przyznawanie praw wyborczych może być z różnych powodów, np. na podstawie majątku, posiadanej wiedzy czy urodzenia.
    Obecnie, moim zdaniem, najlepszym rozwiązaniem byłaby demokracja bezpośrednia z cenzusem wyborczym opartym na wiedzy (wypadkowa znajomości prawa, gospodarki, historii i wiedzy o społeczeństwie).
    Decydowałyby wtedy jednostki świadome podejmowanych decyzji i ich konsekwencji.

  5. Rocky 07.10.2018 14:05

    @Maximov – świetny pomysł. Można by wprowadzić egzaminy z wiedzy ogólnej, historii. Zdanie egzaminu dawałoby prawo wyborcze na jakiś okres czasu. Zabezpieczyło by to kraj przed sytuacją, że reprezentantów wybierają nieuki i idioci.

  6. Rocky 07.10.2018 14:07

    @Atos – lepiej mniejsza liczba ale rozsądnych głosujących, niż ogromna ilość głupców.

  7. Perun 07.10.2018 14:31

    Od samego zarania czyli od VI wieku p.n.e. demokracja nie była tym, czym ogólnie się przyjmuje czyli ludowładztwem wszystkich członków danej społeczności. U źródeł czyli w Atenach, z praw demokracji mogło korzystać zaledwie 30 z ogółu 120 tysięcy mieszkańców. Jak u Hitchcocka: na początku trzęsienie ziemi a potem napięcie wzrasta bo, potem było tylko gorzej i śmieszniej kończąc na groteskowej (gdyby nie była tragiczna) demokracji bolszewickiej i obecnej neokomunistycznej.
    Idea demokracji jest chora i obciążona grzechem pierworodnym (patrz: Demokracja Ateńska) ponieważ niezgodna jest z prawami natury i nigdy nie oznaczała tego czym miała być. Prawa natury są takie,że na świecie jest więcej piachu niż złota,liści niż dolarów (chociaż jak waspy podkręcą drukarnie to, nie wiadomo :-)) i więcej głupich jak mądrych – więc demokracja (demos – lud + kratos – władza) oznacza dyktaturę głupich nad mądrymi a to zawsze oznaczało klęskę i do niej prowadziło,demokracja jest nieudanym eksperymentem społecznym i jako taka powinna już dawno skończyć na śmietniku historii. Wszystkie wariacje, takie chociażby jak proponuje @Maximov to, już eliciarstwo a nie żadna demokracja.
    Jedyną naturalną i mogącą przynieść pozytywne rezultaty formą władzy jest monarchia i to najlepiej dziedziczna i koniecznie pochodząca z etnosu którym włada. Władca taki będzie siłą rzeczy utożsamiał się z terytorium i narodem którym włada bo, najzwyczajniej w świecie nic innego mieć nie będzie a każda klęska narodu, utrata terytorium czy inne nieszczęścia będą uderzać bezpośrednio w niego i jego stan posiadania i zakres władzy.
    Można powiedzieć,że gdyby monarcha okazał się głupcem albo satrapą to, dużo trudniej się go pozbyć w takim ustroju – niby racja, ale jak pokazuje polski przykład w niby-demokracji jest identycznie! Bandy magdalenkowej czy raczej jałtańskiej nie możemy się pozbyć już blisko 30 lat, natomiast historia ludzkości daje nie jeden przykład szybkiej i częstej zmiany monarchów.

  8. Maximov 08.10.2018 10:21

    @Atos
    Na tym własnie polega dramat obecnej sytuacji.
    Obecny system nie pozwoli drogą pokojową na wprowadzenie takich zmian.
    Pozostaje czekać do wojny/dużego kryzysu, który pozwoli na gruzach starego systemu wprowadzić lepsze formy rządów.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.