Liczba wyświetleń: 953
W 2015 r. w Świeciu koło Grudziądza 11-letni uczeń zmarł po tym jak na boisku szkolnym przewróciła się na niego niezabezpieczona bramka. Podobne zagrożenia występowały w 5 z 60 skontrolowanych szkół. To nie koniec problemów z BHP – sale lekcyjne są za ciasne, plecaki za ciężkie, a przerwy pomiędzy lekcjami za krótkie, polska szkoła nie jest ani bezpieczna, ani przyjazna dla uczniów.
Raport Najwyższej Izby Kontroli objął 60 szkół publicznych, w tym 30 podstawówek i 30 gimnazjów oraz odniósł się do ankiet z dodatkowych 7 tys. placówek na terenie całej Polski, pytając o sposób organizacji lekcji i pracy uczniów.
Okazuje się, że warunki do nauki są, mówiąc oględnie, bardzo kiepskie. Przedmioty wymagające zwiększonej koncentracji (takie jak matematyka, chemia czy fizyka) często są zbijane w bloki. Przerwy są zbyt krótkie – ogromna większość z nich wynosi 5 minut, co sprawia że uczniowie nie mają czasu zjeść w tym czasie posiłku czy umyć się i wypocząć po wychowaniu fizycznym. W Gimnazjum nr 1 w Namysłowie przerwy trwały zaledwie minutę, mimo że szkoła rozmieszczona jest aż w trzech różnych budynkach. NIK zwraca także uwagę na zbyt duże oddziały, w gimnazjach było to nawet 36 dzieci w jednej klasie.
Izba wskazuje także, że szkoła powoduje uszczerbek na zdrowiu – szacuje się, że co drugie dziecko w trakcie nauki ma problemy ze skrzywieniem kręgosłupa. Podstawowe przyczyny to niedostosowane do wzrostu ławki i krzesła (problem połowy szkół) i zbyt ciężkie plecaki. 45 proc. uczniów jest zmuszanych do noszenia plecaków o wadze przekraczającej 10 proc. wagi ich ciała, w skrajnych przypadkach tornister ważył prawie połowę tego, co dziecko, które musiało przynosić go do szkoły. To tak, jakby dorosły mężczyzna codziennie chodził do pracy z teczką ważącą 35 kg. Większość szkół nie daje uczniom możliwości pozostawienia w klasie podręczników i pomocy naukowych, zaś tam gdzie funkcjonują szafki – dyrekcja wprowadziła niedozwolone opłaty za korzystanie z nich.
Najbardziej szokujące są jednak dane dotyczące bezpieczeństwa – aż dziw, że tak rzadko dochodzi w szkołach do niebezpiecznych wypadków. W 70 proc. placówek Izba odkryła bezpośrednie zagrożenia dla życia i zdrowia uczniów, np. przewody elektryczne umieszczone na ścianie budynku czy zbyt śliskie lub znajdujące się w złym stanie technicznym schody. Najgorzej wygląda sytuacja na salach gimnastycznych. W 17 proc. szkół stwierdzono nierówności na powierzchni boisk, w trzech bramki były do nich źle przymocowane. To szczególnie niebezpieczne – niecałe dwa lata temu taka właśnie bramka zabiła 11-letniego chłopca w Świeciu pod Grudziądzem. W 15 proc. szkół lekcje wychowania fizycznego odbywały się na korytarzu.
Dzieciom w szkole grożą nie tylko śmiertelne wypadki na WF, ale także zatrucia. W co piątej szkole wykryto poważne nieprawidłowości na stołówkach – wykwity pleśni, źle przechowywana żywność, brud i niedostatek środków czystości to najczęściej wymieniane problemy. Należy się także cieszyć, że nigdzie nie doszło do pożaru – aż w 10 proc. szkół nie ma prawidłowo oznaczonej drogi ewakuacji. W prawie połowie szkół nie zadbano także o właściwe wyposażenie apteczek. Wiele z nich zawierało leki, mimo że nie ma w szkole nikogo, kto miałby prawo je podawać uczniom, przede wszystkim jednak pełne były preparatów po terminie. W 11 szkołach data ważności była przekroczona o ponad 5 lat, a w jednej aż o 17 lat.
Autorstwo: JS
Zdjęcie: 733215 (CC0)
Źródło: Strajk.eu
Tym z NIKu to się chyba w d… poprzewracało. Ja rozumiem, że powinniśmy wytyczyć nowy kierunek w którym powinna pójść Polska szkoła, ale nie odkrywajmy Ameryki tam gdzie jej nie ma. Żeby Polska szkoła działała dobrze, to powinniśmy na nią przeznaczyć wprost proporcjonalną część budżetu państwa w stosunku do oczekiwań.
Łatwo jest krytykować płatne szafki. Problem w tym że gdyby nie było dobrowolno-obowiązkowej opłaty rzędu 5 zł za rok szkolny to te szafki po prostu by nie istniały. Gdyby szkoła mogła mieścić się w jednym budynku to realna przerwa dla ucznia nie trwałaby minuty. Gdyby szkoły było stać na remont boisk to nie byłoby nierówności, a gdyby szkoła mogła zatrudnić funkcjonariuszy pilnujących zdrowia i życia uczniów na przerwach to nie byłoby sytuacji w których nauczyciel ma się teleportować pod koniec lekcji aby odnieść dziennik i potem drugim teleportem skoczyć na miejsce dyżuru, no i jeszcze po przerwie skorzystać z dwóch teleportów po nowy dziennik i do nowej klasy… Dobrze byłoby gdyby wszyscy uczniowie dostawali w szkole obiad. Gdyby mogli pod kątem nauczyciela zrobić zadania dodatkowe rozwiewające wszystkie wątpliwości, aby uczeń i nauczyciel przychodząc do domu po szkole o 16 miał wolne. Wskazanym byłoby żeby szkoła rozbudzała kreatywność i ciekawość u uczniów. Gdyby uczniowie mogli zrealizować się zarówno na zajęciach praktycznych, artystyczny oraz tych związanych z myśleniem abstrakcyjnym, ale również na tych konkursach wiedzy które zdominowały dzisiejszą szkołę. Braków Polskiej szkole można wytknąć wiele jednak aby zacząć rozwiązywać te problemy koniecznym byłoby przede wszystkim zwiększyć budżet.
@MichalR
Masz rację, problem leży w niedostatecznym finansowaniu.
Przynajmniej w raporcie wskazano, co trzeba poprawić.
Gdyby szkoła miała więcej pieniędzy, to wtedy uczniowie mogliby w niej przebywać od 8 do 16 i dostać po porannych zajęciach drugie śniadanie, a przed popołudniowymi zajęciami dostaliby obiad. W szkole uczniowie powinni mieć czas, miejsce i zagwarantowaną pomoc w odrabianiu zadań domowych, ale na ten moment jest to abstrakcją ze względu na zbyt małą powierzchnię – brakuje sal aby uczniowie mogli odrabiać zadania domowe i przeczytać potrzebne letury oraz brakuje przestrzeni w której uczniom można podać posiłki. Uczniowie powinni mieć również w szkole zagwarantowane miejsce do wypoczynku wraz z rówieśnikami w atrakcyjnych warunkach – myśląc o szkole podstawowej nasuwają mi się na myśl pokoje zabaw, które dziś raczej kojarzę sobie z galeriami handlowymi – tunele dla chomików, czy trampoliny, klocki i baseny z kulkami – szkoła to nie powinno być wyłącznie miejsce w którym uczeń jest wykańczany emocjonalnie, ale również miejsce w którym uczeń może się w przeznaczonym na to czasie rozluźnić. Nauczyciele z drugiej strony powinni mieć zagwarantowane 8 godzin pracy dziennie ciągiem wliczając w to zarówno rady pedagogiczne, jak i wszelkiego rodzaju spotkania z rodzicami. Niechby czas pracy nauczyciela wahał się między 8-16 a 10-18 (wliczając 2 godziny dyżuru dla rodzica) uwzględniając w tym czasie zarówno czas na pracę z dziećmi jak i zajęcia projektowe (przygotowanie do lekcji, prowadzenie kółek zainteresowań ale i poprawy kartkówek, wypracowań, itp.).
Dzięki takiej szkole uczeń mógłby wrócić do domu o 16 i nie miałby żadnych narzuconych obowiązków przez szkołę. Mógłby odpocząć, lub mieć w inny sposób zagospodarowany czas przez rodziców – jak to ma miejsce również dzisiaj.
Jednak licząc z dużym niedoszacowaniem, że jedynym kosztem byłaby konieczność rozbudowania szkół o dodatkowe sale i zakładając że koszt dla przeciętnej szkoły zamknąłby się w 2 mln złotych to i tak przy 120 tysiącach szkół podstawowych taka reforma wymagałaby zainwestowania ponad 200 miliardów złotych.