Liczba wyświetleń: 999
W Polsce już raz proponowano „czarną listę stron” przy okazji ustawy hazardowej. Dziś Parlament Europejski rozważy ten sam pomysł przy okazji rezolucji w sprawie gier hazardowych. Historia lubi się powtarzać.
Wielu Czytelników może pamiętać pomysł wprowadzenia w Polsce Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych. Propozycja padła w roku 2009 przy okazji prac nad tzw. ustawą hazardową. Idea była taka, aby stworzyć „czarną listę” stron promujących hazard, oszukańczych, faszystowskich i pedofilskich.
Premier Donald Tusk początkowo popierał ideę Rejestru, ale z czasem dało mu się wytłumaczyć, że wprowadzanie cenzury internetu jak w Chinach nie jest najzdrowszym pomysłem dla kraju demokratycznego. Nawet z problemem pedofilii nie należy walczyć w ten sposób. Przestępców trzeba ścigać, a treści pedofilskie trzeba usuwać, nie tylko blokować.
Teraz mamy drugą połowę 2013 roku i wyobraźcie sobie, że Parlament Europejski będzie rozważał pomysł cenzurowania sieci przy okazji Rezolucji w sprawie gier hazardowych oferowanych w internecie w obrębie rynku wewnętrznego.
Projekt rezolucji w języku polskim znajdziecie pod tym tekstem. Będzie on przedmiotem głosowania dziś w godzinach 12:00-14:00. Najbardziej niepokojący z punktu widzenia internetu jest art. 19 proponowanej rezolucji, w którym czytamy:
„Parlament Europejski: (…) 19. (…) zaleca wymianę między państwami członkowskimi najlepszych praktyk w zakresie środków egzekucyjnych, takich jak sporządzanie czarnych i białych list nielegalnych stron internetowych oferujących usługi hazardowe i blokowanie dostępu do nich (…) oraz rozważenie możliwości blokowania transakcji finansowych, aby chronić konsumentów przed nielegalnymi operatorami;”
Ten tekst nie tylko proponuje cenzurę, ale nawet sugeruje, że jest to „najlepsza praktyka”.
W tym miejscu trzeba przypomnieć, że rezolucje Parlamentu Europejskiego nie stanowią prawa, ale są punktem wyjścia do jego tworzenia. Omawiany projekt nie ma zatem wprowadzić cenzury sieci w imię walki z e-hazardem, ale może być pierwszym krokiem na drodze do tego celu.
Nieraz pisaliśmy, dlaczego takie pomysły są szkodliwe. Mimo wszystko powtórzymy, że:
– żadna czarna lista nie powstrzyma nielegalnych stron całkowicie,
– już nie raz dochodziło do nieuzasadnionych blokad całkowicie niewinnych stron,
– raz wprowadzony mechanizm cenzury z pewnością będzie rozszerzany na kolejne obszary. Dziś możemy blokować hazard, jutro będą blokowane strony „pirackie” albo… „szpiegowskie”, jak Wikileaks.
Poważnym problemem jest również uporczywość polityków w powracaniu do pomysłu cenzurowania internetu. Na przestrzeni ostatnich lat cenzura była proponowana w różnych formach i dokumentach na różnych szczeblach. Politycy wycofywali się z tego pomysłu, bo niby zrozumieli problem, a potem do niego wracali i tak w kółko. Nawet jeśli dziś Parlament Europejski sprzeciwi się cenzurze, to nadal nie będzie koniec walki o wolność słowa w internecie.
Kopia projektu rezolucji TUTAJ.
Autor: Marcin Maj
Źródło: Dziennik Internautów
Część polityków marzy o wpisywaniu na taką listę stron, które są dla nich solą w oku, część biurokratów uzależnionych od władzy chce dać wyraz swoim dyktatorskim zapendom.
Internetu nie da się ocenzurować, da się jedynie utrudnić dostęp do pewnych treści i to tylko osobą, które nie dysponują odpowiednią choć minimalną wiedzą techniczną. Pozatym internet ma kilka twarzy jak choćby darknet,freenet czy TOR, blokować czy usuwać treści w tych podsieciach się nie da.
Pewnego dnia dostawcy usług internetowych, zgodnie z nakazem sądu w kraju, w którym mieszkam zablokowali całe the pirate bay, niby akcja skuteczna ale …
odblokowanie sobie tpb i pozbycie się wszystkich możliwych filtrów zajelo mi mniej niż 10 minut – tak wygląda skuteczność ich cenzury w konfrontacji z moim minimum wiedzy o internecie.
Może komuś również się to przyda więc wyjaśnię jak:
użyłem komercyjnego tunelu VPN (prawie 600 serwerów w 9 krajach, w tym CA i USA czyli poza jurysdykcja prawa UE) wylistowanego na stronie Internet Defense League (http://internetdefenseleague.org/) + publicznych serwerów DNS google zamiast serwerów mojego dostawcy.
Google widzi rządania DNS wysyłane z końca tunelu VPN, więc nie zna mojego prywatnego IP ani nie pojęcia, że to właśnie ja odwiedzam daną stronę, Tunel nie resetruje rządań ani żadnego ruchu, więc nikt nie poprosi o logi odwiedzanych przezemnie stron (a nawet gdyby , to korzystam z serwerów w wielu krajach naprzemian), dodatkowo połączenie pomiędzy mną a tunelem jest szyfrowane więc mój dostawca usług internetowych nie ma zielonego pojęcia co robię w sieci, widzi tylko że mój komputer jest online 🙂
Niedługo cenzura obejmie cały świat i twój proxy nie pomoże.
@egzopolityka
To nie proxy, tylko tunel , pozatym poczytaj o darkNet free net i wtedy pomyśl czy da się to cenzurować 😉
Z czasem da się cenzurować wszystko, dostawcy usług będą mogli dostarczać tylko określone usługi, a inny ruch w tym szyfrowany nieautoryzowany będzie wycięty. Dostaniesz człowieku tylko pulę stron (nawet i ogromną) pocztę, coś tam jeszcze i koniec – jak telewizja teraz.
Zobacz jak załatwili na cacy ciasteczka, wszyscy się podporządkowali chociaż te ciasteczka zupełnie nie groźne są. Ciasteczka to był dla nich test na posłuszeństwo.