Liczba wyświetleń: 1113
Kolejny naukowiec ogłosił, że przy pomocy znanych w średniowieczu technik udało mu się stworzyć wizerunek przypominający słynny Całun Turyński, na którym ma znajdować się wizerunek Jezusa. Czy XXI wiek znajdzie ostateczną odpowiedź na to, kiedy i jak wykonano jedną z najbardziej kontrowersyjnych relikwii?
Włoski naukowiec mówi, że udało mu się skopiować Całun Turyński, co udowadniać ma według niego definitywnie, że lniana tkanina uważana przez niektórych za szatę pogrzebową Jezusa jest średniowiecznym fałszerstwem.
Całun mierzący 437 cm długości i ok. 13 szerokości zawiera na sobie wizerunek ukrzyżowanego mężczyzny, według niektórych wiernych Chrystusa, umieszczony tam w sposób przypominający fotograficzny negatyw.
– Wykazaliśmy, że możliwe jest stworzenie czegoś podobnego o takim samym wyglądzie, jak całun – mówi Luigi Garlaschelli, profesor chemii organicznej z Uniwersytetu w Pawii.
Na oryginalnym Całunie Turyńskim widzimy postać brodatego mężczyzny z długimi włosami z rękoma skrzyżowanymi na piersi, zaś cała tkanina poplamiona jest strużkami krwi z ran na nadgarstkach, stopach i boku.
Datowanie metodą radiowęglową przeprowadzone w 1988 roku w laboratoriach w Oxfordzie, Zurichu oraz Tucson wywołało sensację, bowiem wyniki wskazywały, że całun powstał między rokiem 1260 a 1390.
Oryginalna twarz z Całunu Turyńskiego (po lewej) oraz wizerunek uzyskany przez Garlaschelliego.
Sceptycy stwierdzili, że jest to średniowieczny twór wykonany prawdopodobnie po to, aby napędzać ówczesny biznes pielgrzymkowy.
Mimo to naukowcy zastanawiali się od tego czasu, w jaki sposób powstał wizerunek.
Garlaschelli stworzył swą własną kopię korzystając z technik, które znano w średniowieczu. Umieścił on płótno na ochotniku, potem zaś zaipregnował je pigmentem zawierającym śladowe ilości kwasu. Za twarz rzekomego Jezusa posłużyła maska.
Pigment został następnie postarzony przez ogrzewanie tkaniny w piecu oraz jej pranie, które usunęło pigment z powierzchni pozostawiając jednak wizerunek podobny do tego, jaki uzyskano na całunie. Dodaje on również, że barwnik na oryginalnym Całunie zbladł wraz z upływem czasu. Następnie dodał on plamy krwi, ślady po ogniu, wilgoci oraz zadrapania otrzymując ostateczny efekt.
Kościół Katolicki nie twierdzi, że Całun jest autentyczny, ani że jest elementem wiary, jednakże powinien on silnie wpływać na upamiętnianie męki Chrystusa.
Jedna z najbardziej kontrowersyjnych relikwii zamknięta jest na co dzień w Katedrze w Turynie i rzadko wystawiana na widok publiczny. Ostatni raz pokazana została w roku 2000 a następna wystawa planowana jest na 2010. Garlaschelli spodziewa się jednak, że wierni zakwestionują jego odkrycie.
– Jeśli nie chcieli wierzyć w datowanie radiowęglowe wykonane przez wiodące światowe laboratoria, to z pewnością nie uwierzą mnie – dodaje.
Wiarygodność testów z 1988 roku była podważana przez osoby twierdzące, że prace konserwacyjne dokonywane na całunie w poprzednich wiekach znacznie zniekształciły wyniki badań.
Historia samego całunu jest długa i kontrowersyjna. Po tym, jak pojawił się na Bliskim Wschodzie i we Francji, przeniesiony został przez byłą rodzinę królewską do ich rezydencji w Turynie. (W czasie tak zwanych zaginionych lat miał stanowić rzekomy przedmiot kultu templariuszy) W 1983 roku były król Umberto II przekazał Całun Janowi Pawłowi II.
Całun ledwie uszedł przed zniszczeniem w 1997 roku, kiedy to w kaplicy Guarini w katedrze, gdzie jest przechowywany wybuchł pożar. Uratował go strażak, który ryzykował życiem. Garlaschelli uzyskał współfinansowanie na swój projekt ze strony włoskiego stowarzyszenia ateistów i agnostyków, jednakże jak przyznaje nie miało to wpływu na wyniki.
– Pieniądze nie śmierdzą – przyznaje. Wszystko przeprowadzone zostało w sposób naukowy. Jeśli i Kościół zechce wspomóc me przyszłe prace, przyjmę jego ofertę.
Źródło oryginalne: Reuters
Tłumaczenie i źródło polskie: Infra
Niedługo będą napędzać biznes pielgrzymkowy do Sokółki. Podobno Jarosław Kaczyński zanim jeszcze wybuchła bomba o cudzie, był w Sokółce i rozmawiał z proboszczem przy suto zastawionym stole. Niewątpliwie obgadywali przyszły biznes polityczno-finansowy.
O, widzę, że mój komentarz zniknął. Być może i sprawiedliwie, bo opisałem (nie)intelekt pana naukowca w niecenzuralnych słowach.
Przymierzę się raz jeszcze: jeżeli komuś uda się podrobić mój podpis, czy to znaczy, że ten mój podpis też automatycznie jest fałszywy? Czy po prostu nic to nie mówi o moim podpisie, a tylko mówi o zręczności podrabiacza?
Ludzie, jak można wykazywać brak elementarnej logiki i nazywać siebie naukowcem? No powiedzcie mi.
Do Roberta: Ale jeżeli powiesz wszystkim, że ten podpis to starożytne dzieło boga, napisane świętym atramentem, a po pewnym czasie okaże się, że był to podpis zwykłym długopisem i każdy może sobie nabazgrolić taki „autograf” to jednak podważa to autentyczność.
Ja nie podważam, ani nie potwierdzam autentyczności całunu, Dea. Ja tylko wykrywam i wskazuję fałsz i bezmyślność. To jest moja rola, którą sobie umyśliłem i której realizowanie sprawia mi uciechę. Samozwańczo czyszczę świat, czy coś w tym stylu 😀
Zauważ, iż Kościół Katolicki też ani nie potwierdza, ani nie nie zaprzecza całunowi, a pozostawia to do osobistego wyboru swoim wyznawcom. Kościół nie twierdzi, że to dzieło Boga.
Twój przykład nie odzwierciedla poprawnie sytuacji, gdyż nie okazało się, że podpis był zrobiony zwykłym długopisem, tylko okazało się, że podpis można podrobić zwykłym długopisem. A to jest wielka różnica.
Jeszcze raz: nigdzie nie powiedziałem, że całun jest autentyczny albo nie. Nie interesuje mnie to. To są nieznaczące pierdoły.
Dla mnie nie ma znaczenia, czy całun jest prawdziwy czy fałszywy, ale niech mi ktoś wyjaśni, skąd średniowieczny artysta mógł się dowiedzieć, jak wygląda negatyw?
Może w średniowieczu już były dostępne techniki fotograficzne.
Znalazłam w internecie pracę tego naukowca i rzeczywiście, całun zrobiony w laboratorium jest prawie identyczny z orginalnym. Czyli ma rację człowiek. Można coś takiego zrobić i to bez dużych wydatków. Nie jest to żaden cud. Średniowiecze było znane z tego, że kwitł handel relikwiami. A ponieważ był popyt na relikwie, więc je fałszowano.
No nie Stella, Ty też?
Nie da się stwierdzić na podstawie badań tego naukowca, czy całun jest autentyczny! On nie badał całunu, tylko badał możliwości podrobienia całunu. On tylko pokazał, że da się zgrabnie podrobić całun, biorąc pod uwagę obecne możliwości rozpoznawania podróbek. Za 5 lat może się okazać, że jego podróba jest mizerna, bo odkryje się nowe fakty związane z prawdziwym całunem, których pan ten nie wziął pod uwagę.
Jezus, Maria, jeżeli jest coś co mnie może wyprowadzić z równowagi, to na pewno jest to brak umiejętności elementarnego używania rozumu.
robercie smietano,.. jesli idzie o uzywanie rozumu, to nie wierzę, ze jakiś skrawek szmaty przetrwał nie znany nikomu, nie opisany, nie przywołany przez ludzi kościół katolicki budujących, przez tysiąc z górka lat po to by się dac odkryc w miejscu o tysiące kilometrów odległym, po zawieruchach, jakimi schyłek imperium i sredniowiecze przyniosły,.. zwłaszcza, że fałszowanie relikwii było wtenczas rzeczą nagminną, ze wspomnę święty napletek, czy szczebel z drabiny, która sie przysniła jakubowi:p
chyląc głowe przy tym nad Twoją dociekliwością:)
Świętych napletków były setki, więc i całunów pewnie się kilka znajdzie, jeśli dobrze poszukać.
Być może całun nie jest autentyczny, być może nie. Pisałem już że mam to głęboko gdzieś. Dla mnie ważna jest poprawność dowodu (czyli prawda), nie jego wynik. Zaakceptuję każdy wynik. Nie zaakceptuję niepoprawnych dowodów i próby taniego pseudonaukowego hipnotyzowania odbiorców. Bo to jest fałsz – za wszelką cenę próbować dopasować rzeczywistość do swoich przekonań. Tak nie czyni badacz, tylko prostak.
Jeżeli zaś idzie o używanie rozumu, to z wiarą (przynajmniej w teorii) powinien mieć on niewiele wspólnego. „Nie wierzę, że jakiś skrawek szmaty przetrwał” nic znaczy dla mnie nic. Tak samo ludzie jeszcze kilkanaście lat temu nie wierzyli, że w przegrzanej wodzie i bez światła nie mogą żyć bakterie, a te sobie z wiary ludzi nic nie robiły, tylko w najlepsze żyły. Podobnie w średniowieczu ludzie nie wierzyli, że Ziemia jest okrągła, ale ona jak na złość zawsze okrągła była.
Wiem darko, że są poszlaki, wskazujące na nieautentyczność całunu. Ale nie ma dowodów. Nie ma nawet logicznie spójnego łańcucha poszlak. Jak się sensowne dowody (w którąkolwiek stronę) pojawią, to je zaakceptuję.
Pikanterii całej sprawie dodają bardzo dziwne pogłoski, jakoby iluminaci chcieli wykorzystać całun do pseudoudowodnienia, że pseudojezus, który rzekomo powróci i którego pokażą światu, będzie miał takie damo nibyDNA jak DNA na całunie.
„Wiem darko, że są poszlaki, wskazujące na nieautentyczność całunu. Ale nie ma dowodów. Nie ma nawet logicznie spójnego łańcucha poszlak. Jak się sensowne dowody (w którąkolwiek stronę) pojawią, to je zaakceptuję.”
To zaakceptuj to, że na autentyczność całunu nie ma nawet żadnej poszlaki 😛 (oczywiście autentyczność w sensie zgodności z wydarzeniami biblijnymi, bo siłą rzeczy sam całun jest autentyczny 🙂 ). Tylko nie odpisuj, bo przecież masz to głęboko w… 😉
Są poszlaki na autentyczność całunu. A całun jest zgodny z opisem biblijnym.
Proponuję:
Wikipedia lub inne źródło: całun.
Internet: definicja poszlaki.
Znaleziono całun, a nie znaleziono grobu. Dziwne. Naukowcy od zawsze męczą się żeby znaleść grób Jezusa i bez skutku. Bazylika św. Piotra miała być wybudowana na grobie apostoła Piotra. Bardzo dziwne, bo Piotr nigdy nie był w Rzymie. Znam kościół, gdzie można obejrzeć kolec z korony cierniowej Jezusa. Nie wiadomo skąd ta pewność że ten kolec należał do Jezusa, ale tradycja tradycją. Bez tradycji i legend, oparty tylko na naukowych dowodach, Kościół dawno już by przestał istnieć. Ale wiara nie potrzebuje dowodów, natomiast potrzebuje cudów. Bo bez cudów nie przetrwa. I Kościół o tym doskonale wie.
Sam nie wiem co myslec o calunie ,ale mam kilka pytan:
calun jest wykonany sciegiem uzywanym 2000 lat temu tylko na bliskim wschodzie
podczas badania naukowcy znalezli nasiona typowe dla tego okresu z b.wschodu ,co moze sugerowac ,ze tam byl ,ale badania metoda radioweglowa mowia co innego – podwazane sa dlatego ,ze calun byl kilka razy ratowany z pozarow, a ogien ma duzy wplyw na dokladnosc tych pomiarow
ale to co mnie najbardziej intryguje to negatyw postaci – przy normalnej podrobce autor zrobilby pozytyw ,bo w tamtych czasach to bylo logiczne
no a z drugiej strony jak on mogl przetrwac 2000 lat ?
Stella cuda to sa na Jasnej Gorze – przyjedz i zobacz co ludzie zostawili jako wota po uzdrowieniach
Takie cuda, są na zasadzie prawa przyciągania. Jeśli w coś się wierzy i intensywnie przyciąga myślami tak że cała energia jest skupiona na tej rzeczy, to się dzieje. A pacebo jak działa? Jeśli człowiek wierzy w uzdrowicielską moc leków, może wyzdrowieć po tabletce sacharyny na przykład. Ja wierzę w uzdrowicielską moc siły woli i pozytywnego myślenia. Są ludzie którzy wyleczyli się z nowotworów i kalectw poprzez pozytywne myślenie. Jest taka książka napisana przez amerykankę Louise Hay pt. „Możesz uzdrowić twoje życie.” Ona sama miała nowotwór i wyleczyła się w taki sposób. To ją skłoniło do napisania książki. Nie wierzę w cudowności na których robi się biznes. „Cudowny” obraz w Częstochowie to lukratywny biznes. Poza tym klasztor stał się centrum politycznym, handlowym i marketingowym jak choćby promocja telefonów komórkowych Rydzyka. Obrzydlistwo.