Liczba wyświetleń: 809
Oxfam, organizacja charytatywna zajmująca się walką z nierównościami w Wielkiej Brytanii podaje, że ponad jedna czwarta bogactwa wytworzonego w tym kraju w latach 2000-2015 trafiła do wąskiej grupy najbogatszych Anglików. Cały majątek Brytyjczyków wzrósł w tym czasie z 6 bilionów funtów do 10 bilionów funtów, jednak tylko 7 pensów z każdego nowego funta trafiło do 30 milionów biedniejszych mieszkańców kraju.
Wąska grupa ludzi ma w posiadaniu już połowę dóbr i majątku na Ziemi. W ubiegłym roku ich majątek wyniósł 1 bilion 760 miliardów dolarów. Kwota niewyobrażalna, tym bardziej jeśli uświadomić sobie, że chodzi o jedynie 62 osoby, między które dzieli się to całe bogactwo. 1 procent mieszkańców ziemi posiada zatem majątek większy niż pozostałe 99 procent. „Na świecie nie brakuje dóbr, bogactwa. Ale nie ma ekonomicznego sensu – a w dodatku i moralnego sensu – by tak wiele z nich było w rękach tak niewielkiej grupki osób” – pisze Oxfam w swoim styczniowym raporcie.
Jak raportuje portal gazeta.pl, brytyjski oddział organizacji podsumował ostatnie 15-lecie zmian w rozkładzie majątku obywateli. Okazuje się, że większość korzyści z tego, że gospodarka się rozwija, trafia do finansowej elity. Aż 26 proc. wytworzonego w latach 2000-15 trafiło bogactwa do 1 proc. najbogatszych. Biedniejszej połowie społeczeństwa na Wyspach przypadło w udziale tylko 7 proc.
Główna przyczyna narastania nierówności to unikanie płacenia podatków i oszustwa podatkowe. W raporcie zatytułowanym „Koniec epoki rajów podatkowych” Oxfam stwierdza, że majątek, który lokowany jest w takich rajach, wart jest około 170 mld funtów.
Źródło: NowyObywatel.pl
Czyli, albo „nowy porzadek”, czyli legitymizacja nowej formy niewolnictwa, albo przełom, i przebudzenie sie społeczeństw, w co mniej daje wiare z powodu łatwowierności w oszustwa w „mendiach głównego scieku”.. Trzecia opcja to rewloucja ogólnoświatowa, albo wieka wojna, po której byc może cos sie zmieni…
Wiadomo, że pieniądz rodzi pieniądz a bieda też ciężko przekuwa się w coś innego, zwłaszcza, że bogaci zazdrośnie strzegą miejsca w swoim klubie. Są ograniczone tak jak zasoby naszej planety.
To troszkę bardziej skomplikowane niż podział na złych bogatych i biednych dobrych.
Ludzie przy pomocy inzynierii społecznej zostali zarażneni pewnego rodzaju wirusem myślowym. Coś jak program komputerowy który tak filtruje postrzeganą rzeczywistość że za coś naturalnego (i jedynie słusznego) potrzegają relacje miedzyludzkie polegające na walce każdego z każdym o ograniczone zasoby. Walka ta nie ma na celu pozyskanie potrzebnych danej jednostce zasobów, a uzyskanie ich maksymalnej ilości.
System taki promuje i winduje na sczyt hierarchii osoby najbardziej, chciwe i bezwzględne. Osoby takie będąc na szczycie są gwarantem utrzymania systemu. Czyli to nie osoby bogate stają się chciwe, a raczej osoby chciwe w tym społeczeństwie mają łatwiej się wzbogacić.