Liczba wyświetleń: 1066
Jadłodajnia w Słupsku musi zapłacić 1,1 mln zł – to kara za dodawanie przypraw do posiłków subsydiowanych przez Ministerstwo Finansów.
Jak informuje Radio Gdańsk, kara została naliczona za lata 2008-2012, choć pracownicy Izby Skarbowej początkowo nie mieli zastrzeżeń wobec słupskiego baru. Dopiero ponowne inspekcje, przeprowadzone przez tych samych urzędników, wykazały nieprawidłowości.
Zdaniem Eugenii Rębacz – właścicielki baru – obowiązujące prawo sprzyja manipulacjom, a skomplikowane przepisy pozwalają na krzywdzącą interpretację. Tymczasem egzekucja kary może doprowadzić do upadłości firmy. Do kosztów należy doliczyć narastające odsetki, wynagrodzenie dla 130 pracowników, rachunki oraz pozostałe należności.
Choć karę nałożoną na jadłodajnię skierowano już do firmy windykacyjnej, decyzja o płatności została tymczasowo wstrzymana przez Ministerstwo Finansów. Ostateczne stanowisko zostanie ogłoszone po zakończeniu postępowania administracyjnego.
Restrykcyjne przepisy Ministerstwa Finansów mają ulec zmianie 1 kwietnia. Do tego czasu do posiłków dofinansowywanych przez państwo nie można dodawać mięsa ani przypraw. Każdego roku z budżetu do jadłodajni trafia blisko 20 mln zł.
Źródło: Nowy Obywatel
To państwo robi wszystko, żeby zniszczyć gospodarkę i wypędzić rodzime firmy za granicę.
To teraz Panie z kontroli powinny zostać ukarane, za niedopełnienie obowiązków w sprawie wcześniejszych kontroli. Tylko oczywiście nic takiego nie będzie miało miejsca. Śmiem twierdzić, że dostaną nawet nagrodę, za spektakularne odkrycie poważnych nadużyć. Oraz narażenie skarbu państwa na ogromne straty.
Gotowanie bez przypraw…. No i brak miesa bo to pewnie burżuazyjna fanaberia..
Boze Swiety, dobrze ze mogli uzywac wode. I ogien.
Niedlugo dojdzie do tego ze bedziemy musieli dziekowac Panstwu za to ze uzycza nam powietrza…
Z tym mięsem to nie taki zły pomysł, powszechne spożycie mięsa to dosyć kosztowna dla środowiska fanaberia.