Liczba wyświetleń: 1346
Rząd Islandii przygotowuje projekt ustawy ograniczającej dostęp do pornografii. W zamyśle władz nowe prawo ma uchronić dzieci przed kopiowaniem postaw zauważonych na stronach XXX oraz przyczynić się do przeciwdziałania przemocy seksualnej i poniżania kobiet. Obrońcy wolności słowa nie zgadzają się z tą argumentacją i przekonują, że nowe prawo może przynieść więcej szkody niż pożytku.
W Islandii od dawna obowiązuje zakaz rozpowszechniania pornografii, jednak ze względu na brak ścisłej definicji, prawo to nie było stosowane w praktyce. Teraz islandzkie władze chcą zdefiniować pornografię oraz dokładnie określić metody jej zwalczania. Islandzki rząd zastanawia się nad różnymi metodami ograniczenia dostępu do treści pornograficznych w sieci. Wśród rozważanych rozwiązań jest wprowadzenie specjalnych filtrów cenzurujących oraz stworzenie rejestru blokowanych stron internetowych. Innym narzędziem ma być uniemożliwienie płacenia kartami kredytowymi wydanymi przez islandzkie banki za oglądanie stron pornograficznych w systemie pay-per-view.
Krytycy uważają, że blokowanie stron zawierających pornografię niesie ze sobą ogromne zagrożenie dla wolności słowa i innych praw podstawowych. Blokowanie jest powszechnie stosowane przez autorytarne reżimy (Chiny, Iran czy Arabię Saudyjską) do cenzurowania treści o charakterze politycznym. Z kolei niektóre kraje europejskie (Wielka Brytania, Szwecja, Dania) używają blokowania do walki z obrazami seksualnego wykorzystywania dzieci. Jednak bez względu na zastosowanie, blokowanie pozostaje metodą nieskuteczną w walce z problemem, a przy tym niebezpieczną. Blokowanie zagraża nie tylko wolności słowa, ale również – ze względu na konieczność śledzenia ruchu w sieci – prywatności wszystkich korzystających z Internetu.
Znana parlamentarzystka i aktywistka Birgitta Jónsdóttir wątpi w powodzenie rządowej propozycji: „Mogę stwierdzić z absolutnym przekonaniem, że blokowanie stron pornograficznych nigdy nie stanie się rzeczywistością”. Aktywistka jest pewna, że projekt nowego prawa napotka wiele przeszkód w Althingu, czyli islandzkim parlamencie. Dodatkowo Islandię w kwietniu czekają wybory parlamentarne, które mogą odsunąć od władzy obecny rząd.
Opracowanie: Jędrzej Niklas
Na podstawie: Gazeta Wyborcza, The Guardian
Źródło: Fundacja Panoptykon
Jak ochronić przed pornografią?
Pomysł już był. PROSTY i 100% SKUTECZNY. Wszystkie strony z pornografią miały mieć obligatoryjnie domenę najwyższego poziomu (TLD) .XXX np uciecha.xxx.
Niestety zarządzający internetem się na to nie zgodzili, pewnie nie było by pretekstu do cenzurowani. Najciekawsze jest to że z pomysłem na .xxx wyszli … właściciele największych witryn z pornografią.
No właśnie chodzi o to by pod przykrywką blokowania pornografii można było przepchnąć mechanizm filtrowania niewygodnych dla rządu treści.
..a efekt za jakiś czas będzie taki, że strony z pornografią nadal będą istniały, a wolne i niezależne media – NIE..
Dla rządzących pornografia nie jest niebezpieczna.
Tylko o to tu chodzi. Nie można przecież powiedzieć oficjalnie o co się rozchodzi bo byłoby to jawne złamanie konstytucji wobec czego wynajduje się „wrażliwe sfery” i na ich podstawie tworzy się ustawy, które mają objąć przede wszystkim niewygodne media i zamknąć pyski niepokornym..
Ja przez całe życie żyłem ze świadomością, że przed takimi rzeczami powinni chronić rodzice, w końcu od tego są.
Przerost biurokracji – wszystko definiować, ograniczać i kierować na właściwą drogę. Wypisz wymaluj dzisiejszy nowoczesny świat.
Sposób na skuteczne blokowanie stron o charakterze pornograficznym przed dziećmi?
Sądzę, że byłby to przymus wpisywania PESELu i hasła ustalonego przez zainteresowanego po wysłaniu wniosku do urzędu. Po wejściu na stronę XXX strona zostałaby zmuszona prawnie do weryfikacji użytkownika, a odbywałoby się to właśnie z użyciem wspomnianego loginu i hasła. Dodatkowym zastrzeżeniem mogłoby być to, że jeden login jest przypisany do jednego adresu MAC na okres conajmniej tygodnia.
Wersja mniej drastyczna opierałaby się wyłącznie o weryfikację poprzez wpisanie numeru PESEL, a raz do roku każda osoba odwiedzająca tego typu strony otrzymywałaby swego rodzaju biling.