Liczba wyświetleń: 784
Himalajskie Królestwo Bhutanu, słynne z zastąpienia Produktu Krajowego Brutto wskaźnikiem „Szczęścia Narodowego Brutto”, podjęło wyzwanie, by stać się pierwszym krajem na świecie, którego rolnictwo będzie w pełni ekologiczne.
Jessica Carter, australijska specjalistka od mediów i rozwoju międzynarodowego, dzieli się tą wiadomością na swoim blogu „Red Shoes and Cobblestones”: „To małe królestwo (1,2 mln mieszkańców) ogłosiło, że ma zamiar stać się pierwszym na świecie w pełni ekologicznym krajem poprzez wprowadzenie zakazu sprzedaży sztucznych nawozów i pestycydów. To nie pierwszy raz, gdy Bhutan zadziwił świat swoim podejściem, ponieważ ma on zwyczaj podążać na przekór światowym trendom.”
Wyjaśniając tę decyzję, Minister Rolnictwa i Leśnictwa, który sam jest rolnikiem, powiedział ponoć po prostu: „Lubimy, kiedy rośliny i owady są szczęśliwe”.
Indyjska aktywistka Aarthi Parthasarathy napisała na Twitterze: „Co trzeba zrobić, żeby przeprowadzić się do Bhutanu? | Bhutan w pojedynkę dąży do tego, by stać się pierwszym na świecie całkowicie ekologicznym”.
Bhutański portal informacyjny BBS doniósł, że buddyjskie królestwo wdraża system certyfikacji żywności ekologicznej (ang. Bhutan Organic Certification System – BOCS) w celu zapewnienia, że „warzywa będą w stu procentach ekologiczne”. W wywiadzie dla BBS, dr A.Thimmaiah, doradca z Urzędu Regulacji Rolnictwa i Żywności Bhutanu (BAFRA) wyjaśnia, na czym polega BOCS: „Opracowaliśmy wzór prostego dziennika rolnika, który można wypełniać w języku dzongkha… Rolnicy mogą opisywać wykonywane czynności, notować miejsce pochodzenia nasion/nawozu czy rodzaj stosowanych biopestycydów. W ten sposób każdy aspekt działalności rolniczej jest dokumentowany… a następnie weryfikowany przez odpowiednio przeszkolonych inspektorów BAFRA, odwiedzających gospodarstwa.”
BHT Flashnews także ogłosiło tę decyzję na Twitterze: „Bhutan wdraża system certyfikacji żywności ekologicznej, by zapewnić, że wszystkie warzywa będą w stu procentach organiczne.”
Jednak dziennikarski blog Uniwersytetu Technologicznego Nanyang w Singapurze, „Go Far Bhutan,” przypomina, jak wielkie jest to wyzwanie: „Wielu bhutańskich rolników żyje w odizolowanych wioskach. Niektórzy rolnicy są przekonani, że ich uprawy nie przynoszą obfitych plonów bez pestycydów i sztucznych nawozów. Krajowa produkcja zaspokaja tylko 60% zapotrzebowania na żywność, nieważne, czy jest ona ekologiczna, czy nie.”
Z drugiej strony warto zauważyć, że według portalu informacyjnego „The Bhutanese”, Pema Gyamtsho, bhutański Minister Rolnictwa i Leśnictwa, zaprzeczył, że w ogóle wydał takie oficjalne oświadczenie, po tym, jak zaalarmowany Lider Opozycji, Tshering Tobgay, powiedział: „Bardzo mnie to martwi, ponieważ jest to zobowiązanie w skali krajowej, które może mieć ogromny wpływ na naszych rolników, uzależnionych od dochodów z działalności rolniczej.”
Tobgay stwierdził też, że choć stopniowe wycofywanie chemikaliów z rolnictwa samo w sobie jest dobrym pomysłem, jego realizacja w praktyce stanowi bardzo trudne zadanie z powodów przytoczonych poniżej. „Niektórzy rolnicy ledwo są w stanie zaspokoić własne potrzeby żywnościowe, nie mówiąc już o sprzedaży swoich plonów.”
Warto także zauważyć, że próby wprowadzenia w pełni ekologicznej produkcji rolnej są już podejmowane w innych częściach świata. Portal TreeHugger donosi, że indyjski stan Sikkim pokonał już jedną trzecią drogi do osiągnięcia w pełni ekologicznej produkcji w roku 2015.
W wywiadzie dla wydawanego w Kalkucie dziennika „The Telegraph”, minister rolnictwa stanu Sikkim wyjaśnia, jak odbywa się ten proces: „Proces certyfikacji żywności ekologicznej rozłożony jest na trzy lata. Trzy agencje akredytowane przy APEDA wydały certyfikaty C-1 12 456 zarejestrowanym rolnikom, którzy posiadają pola o powierzchni 18 453 hektarów w czterech dystryktach stanu. Gospodarstwo otrzymuje certyfikat C-1 w pierwszym roku, następnie C-2 w drugim i C-3 w kolejnych. Oznaczenie C-3 stanowi potwierdzenie, że każdy produkt rolny pochodzący z danego gospodarstwa jest ekologiczny.”
Niezależnie od przytoczonych wątpliwości, sam pomysł Bhutanu, by stać się państwem w pełni ekologicznym, został przyjęty z entuzjazmem przez netizenów z całego świata.
Administratorka szkoły Judith Renaud (@JudithRenaud) napisała na Twitterze: „Bhutan pokaże światu, że możemy bronić swojej ziemi, swojej żywności i siebie samych przed tymi, którzy chcą nas otruć.”
Członkowie Citizens Action Network także dali wyraz swojej ekscytacji na Facebooku. Jeśli chodzi o reakcje samych Bhutańczyków, „Go Far Bhutan” opublikował reportaż video, który możecie zobaczyć na początku artykułu.
Autor: Joey Ayoub
Tłumaczenie: Aleksandra Kling
Źródło: Polski Global Voices
No szkoda że nie pociągneli wątku pytania tego indyjskiego aktywisty na temat emigracji do Bhutanu 🙂 Hindusów to mogą nie chcieć, ale ciekawe co by zrobili na białasów którzy by kupili tam sobie ziemie żeby żyć zgodnie z naturą daleko od chorego materialistycznego społeczeństwa ogarniętego konsumpocjonizmem.
Łatwiej im będzie rozstać się z pestycydami, jeśli dowiedzą się o TYM… https://www.youtube.com/watch?v=NjG-LpucvlI
Należy KRZYCZEĆ o istnieniu efektywnych mikroorganizmów, bo chyba tylko one są w stanie uratować zanieczyszczone gleby. Jak zwykle chyba tylko w internecie idzie wyszperać tego typu wiedzę…
Zdrówka Wam!
Bhutan, do boju! 😉
P.S. Też chęcią dowiedziałbym się nieco więcej o możliwości zasiedlenia tamtego regionu…
http://mandragon.pl/bhutan-nieszczescie-narodowe-brutto/
Chyba nie jest tak łatwo z tym Bhutanem…
http://www.psz.pl/tekst-18167/Bhutan-krolestwo-Ludzi-Grzmotu
Nawet dla turystów utrudnienia.
cudnie ja chce do butanu!! już kiedyś o tym myślałam ale teraz to mi się jeszcze bardziej podoba:) niestety kraje „nowoczesne” zupełnie mają szczęście mieszkańców za nic liczy się zysk
Spoko , spoko … odkryje się ropę , uran albo inne zło … i wprowadzimy im tam wolność i demokrację , Monsanto i depopulację 😉 (się zrymowało )
Rozbi, na pewno król Bhutanu to członek masonerii przy tym 😛 Bhutańczycy nie chcą po prostu zniszcyć swojego środowiska. Więcej państw nie mają, więc dbają o te co jest.
Przecież to mały kraj, z dosyć izolacjonistyczną polityką, leżący w Himalajach czyli geograficzne też niedostępny. Kto tam będzie interweniował. Nikomu na zewnątrz nie mieszają, miejsca dla imigrantów nie ma. Większość ludzi tam nawet internetu nie ma 😛 Co tam jakieś poważne światowe siły obchodzą wieśniaki z Himalajów.