Liczba wyświetleń: 1273
Pieniędzy na edukację jest coraz mniej. Efekt? Publiczne szkoły coraz częściej proszą rodziców o składki na pomoce szkolne i inne wydatki.
Jak przypomina „Dziennik Gazeta Prawna”, zgodnie z artykułem 70. Konstytucji RP nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna. W praktyce jednak rodzice uczniów ponoszą pewne koszty i są one coraz większe. Oprócz składek na komitet rodzicielski, fundusz klasowy czy świetlicę, nauczyciele coraz częściej proszą o pieniądze na np. papier toaletowy, toner do drukarek, wyposażenie stołówek i placów zabaw, farby do malowania klas, a nawet komputery, które mają – wedle słów jednego z dyrektorów – „usprawnić pracę szkolnej administracji”. Niektóre placówki wprowadziły nieformalne czesne, które ma pokryć koszty np. obiadów, zatrudnienia ochroniarzy, zajęć dodatkowych.
Dyrektorzy szkół tłumaczą te działania niewystarczającą ilością pieniędzy, jaką otrzymują od gmin. Ich zdaniem funduszy wystarcza na opłacenie pensji nauczycielom. Skarżą się, że otrzymują od samorządów o 20-30 proc. mniej pieniędzy niż jeszcze trzy lata temu.
Gminy z kolei twierdzą, że muszą finansować szkoły z własnej kieszeni, bo subwencja oświatowa na te cele nie wystarcza. „Rzadko się zdarza, aby szkoła otrzymała 100 proc. tego, co przedstawia w planie budżetowym. Nie ma na to pieniędzy” – przyznaje Bożena Bartyzel, zastępca wydziału edukacyjnego w Wieliczce.
Źródło: Nowy Obywatel
Nikt tego nie zrobi bo to za duże lody kręci.
Kupisz dziecku książki, ale za rok już nie sprzedasz bo wejdzie nowy „program”. Używanych książek też nie kupisz, no bo przecież one będą już „nieaktualne”. To jest idiotyczne. Ciągle nowe podręczniki, praktycznie co roku. A zarabiają na tym te wielkie wydawnictwa, a Ministerstwo Edukacji na pewno też czerpie z tego korzyści skoro taka sytuacja ma miejsce. Głupota i dojenie biednych ludzi.
edukacja powinna polegać między innymi na uprawie lnu i konopii do nauki przędzenia nici i tkania lokalnych ręczników.
Jak zwykle przypominam o potrzebie likwidacji przymusu (obowiązku) szkolnego.
Najważniejszy powód to zmniejszenie lub zniesienie przymusowych opłat podatkowych na niby „bezpłatną” pseudoedukację.
@Il Dobre. Wyglada na to ze taki jest cel, do tego jeszcze oscypki i strugane piszczalki.
Pamietajmy ze od nastepnego roku podwyzszaja VAT na rekodzielo i wyroby ludowe.
🙂
Uzupelniajac:
„Ministerstwo Finansów chce od 1 stycznia 2013 roku podnieść VAT – z 8 do 23 proc. ma wzrosnąć VAT na wyroby sztuki ludowej, rękodzieła, rzemiosło ludowe i artystyczne oraz…”
Wladza „dobrodusznie” rozdajaca nasze pieniadze szykuje wieksze podatki „by zylo sie lepiej”.
http://nczas.com/wyroznione/podatki-znow-wzrosna-rostowski-czaruje-budzet/
w calej tej dyskusji zapominamy o silnym lobbingu wydawniczym ktory steruje i ograniczna tym samym wejscie na rynek elektronicznych form edukacyjnych, cos jest na rzeczy ze monopl w tej branzy ma sie calkiem dobrze!
„Kupisz dziecku książki, ale za rok już nie sprzedasz bo wejdzie nowy „program”. Używanych książek też nie kupisz, no bo przecież one będą już „nieaktualne”. To jest idiotyczne” (matimozg 04.10.2012 13:07).
—
Nie, to nie jest „idiotyczne”, to jest po prostu – kapitalistyczne. Mamy kapitalizm, czyli ustrój kapitalistów, nic więc dziwnego, że kapitalistyczne państwo, narzędzie w rękach kapitalistów, wspiera wielkie kapitalistyczne wydawnictwa. Przepraszam, ale idiotyczne to właśnie jest nierozumienie tych bardzo prostych w końcu spraw.
Nie mam dzieci, więc nie mam na szczęście tego problemu, ale gdybym je miała, to z pewnością bym wysłała dziecko z karteczką do szkoły; „nie stać mnie na zakup książek dla dziecka”. Jeśli wszyscy rodzice by tak zrobili to z pewnością rząd zainteresowałby się tą kwestią na poważnie… ot, taki prosty zwykły zabieg. A swoją drogą to ciekawa jestem reakcji szkoły na takie posunięcie, bo przecież nie wyrzuciliby dziecka ze szkoły tylko za to że jego rodziców nie stać na zakup dla niego książek.