Autobusem jak na bungee

Opublikowano: 17.02.2009 | Kategorie: Publicystyka, Turystyka i podróże

Liczba wyświetleń: 801

Prawie dziesięciomilionowa stolica Peru nie ma metra. Nie ma też tramwajów, trolejbusów, pociągów, kolejki wąskotorowej, ani nawet miejskich autobusów. Czym więc się w Limie jeździ?

Prywatnymi pojazdami. Jeśli go nie masz, wskakujesz do taksówki, motocyklowej rikszy lub jednego z całej gamy prywatnych „autobusów”. Cudzysłów celowy, bo w pojęciu Europejczyka trudno je tak nazwać. To najczęściej mikrobusy lub pojazdy, którymi kilkadziesiąt lat temu dowożono dzieci do szkół w Stanach Zjednoczonych.

Ma to być tekst o tym, jak jeździ się w Limie, ale żeby to zrozumieć, trzeba poznać wyjątkową osobę. Przedstawiam ją Tobie, drogi Czytelniku. To asystent kierowcy. Bez niego w trasę nie wyruszy żaden pojazd.

Wbrew skojarzeniom, asystent nie siedzi obok kierowcy – to miejsce czeka na pasażera lub pasażerów, jeśli są szczupli. Asystent pracuje. Zamyka i otwiera drzwi, pomaga wnieść ciężki bagaż, a gdy nie mieści się w drzwiach – wciągnąć go przez okno. Wpływa też skutecznie na męski honor, którego pupa nie chce ustąpić siedzenia emerytowi lub ciężarnej kobiecie. Kiedy mikrobus zbliża się do przystanku, asystent zaczyna nawoływać w stronę stojących na nim pasażerów. Wykrzykuje nazwę docelowego kierunku, ale chodzi głównie o to, żeby ludzie wsiedli właśnie do tego pojazdu, a nie konkurencji. Gdy nie są przekonani, asystent wychodzi na zewnątrz i zaczyna rozmawiać z ludźmi twarzą w twarz. Wyjątkowo zdolny osobnik potrafi przekonać do wejścia do mikrobusu każdego. Nawet przypadkowego przechodnia, który nie zamierza jechać dokądkolwiek.

Kiedy mikrobus rusza, asystent ma do wykonania szereg innych obowiązków. A to przymocować oparcie fotela, które właśnie odpadło, a to przykręcić poręcz, której pasażerowie trzymali się zbyt mocno. Musi ich także zachęcić do ściślejszego lokowania się w pojeździe. Nie dlatego, by zadziwić jego producenta trzykrotnie przekroczoną ładownością, ale po to, by zrobić miejsce dla ludzi z kolejnego przystanku. Asystent nie przestaje pracować także wtedy, gdy autobus jest wypełniony po brzegi. Musi przecież pobrać opłatę za przejazd. Gapowicze nie mają z nim szans. Asystent kierowcy dotrze do nich, nawet jeśliby, jak człowiek-pająk, miał się poruszać między głowami pasażerów, a sufitem.

W czasie jazdy rozmowa z kierowcą jest oczywiście zabroniona, dlatego asystent powinien być elokwentny, by w jak najbardziej łagodny i wiarygodny sposób wyjaśniać pasażerom manewry szofera. Czasami tak się da i wtedy trzeba powiedzieć wprost, że kierowca nie jest wariatem. Bo nie jest. Jest cudotwórcą, który niekiedy dokonuje cudu na naszych oczach. Ale lepiej na to nie patrzeć.

Dla turysty, z powodu braku znajomości topografii olbrzymiej Limy, komunikacja autobusowa w tym mieście nie pełni żadnej użytecznej roli. Może i łatwo jest wsiąść, ale nie wiadomo jak i kiedy wysiąść. O takim zamiarze trzeba w odpowiednim czasie poinformować asystenta, a ten na zasadzie „podaj dalej” przekaże wiadomość kierowcy. Trudno się w tym połapać niewtajemniczonemu, ale podróż takim mikrobusem niewątpliwie może stanowić turystyczną atrakcję. Na przykład zamiast skoku na bandżi.

Czy od tego się umiera? Jak najbardziej. W wypadkach drogowych w Limie, także z udziałem autobusów, ginie ponad pół tysiąca ludzi rocznie.

Autor: Maciej Malachowski
Źródło: Wiadomości24.pl

image_pdfimage_print

TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. TKr 17.02.2009 17:11

    Nie żebym się czepial ale pół tysiąca bardziej dramatycznie brzmi niż 500. Czyżby nawyki w GW-podobnych ? 😉

  2. Raptor 17.02.2009 17:22

    „Pół tysiąca osób” to nie nie tylko bardziej dramatycznie ale również znacznie więcej znaków niż w „500 osób” 🙂

  3. qazsew 17.02.2009 21:27

    W Limie było 500 zabitych (jeden na 20 tyś.mieszkańców) , W Warszawie w 2008 było 120 zabitych (jeden na około 15 tyś), wychodzi na to że Lima jest bezpieczniejsza od Warszawy mimo metra, tramwajów, autobusów i dziesiątek fotoradarów.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.