„Antysemityzm AK”? Rosjanie, nie idźcie w tę stronę!

Opublikowano: 27.01.2020 | Kategorie: Historia, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 2118

Poniższy artykuł został napisany po rosyjsku do rosyjskich czytelników, ukazał się w częściach na portalach Ukraina.ru oraz Ridus.ru.

W każdej wojnie, także wojnie propagandowo-historycznej – może zdarzyć się moment, w którym jedna strona posuwa się za daleko, uniemożliwiając zawarcie pokoju. Po prostu, pada o jedno zdanie za dużo, a w miejsce zimnego wyrachowania, które powinno decydować w takich sporach – pojawia się zaślepiona wściekłość. Próba rozciągnięcia obecnego konfliktu historycznego między Polską a Rosją na tematykę Armii Krajowej i jej rzekomego antysemityzmu – to właśnie taki błąd strony rosyjskiej.

Błąd Rosjan

Armia Krajowa jest dla Polaków bezdyskusyjnym symbolem patriotyzmu, w dodatku próby naruszenia tego kultu z zewnątrz nieuchronnie postawią atakujących na pozycjach w oczach polskich identycznych z przedstawicielami stalinowskiego aparatu represji, którzy w latach 1944-56 więzili i zabijali schwytanych AK-owców. Dla dialogu polsko-rosyjskiego to poważny cios, bo nikt po stronie polskiej takiej dyskusji z Rosjanami w ogóle prowadzić nie będzie. Ci rosyjscy propagandyści, którzy decydują się na wzięcie udziału w anty-AK-owskiej prowokacji – znaleźli więc świetną metodę, by dotkliwie zemścić się za lata propagandy antysowieckiej, wymierzonej w Polsce w pamięć i żywą w Rosji pozytywną legendę Armii Czerwonej. Cios to dotkliwy, tylko niestety, nie wiadomo czemu służący, a w dodatku bijący obustronnie…

Oczywiście, w całej tej kolejnej odsłonie historycznej wojenki – najmniejsze znaczenie mają same fakty, a ich dobór stwarza szerokie pole do interpretacji i… manipulacji. By przypomnieć jednak choć kilka podstawowych danych – należy podkreślić, że podczas II wojny światowej AK stanowiła oficjalną część Polskich Sił Zbrojnych, a więc była instytucją państwową, podległą emigracyjnemu rządowi w Londynie. Pion zbrojny i wywiadowczy AK liczył przeszło 400.000 ludzi, a więc był na okupowanych ziemiach polskich znacznie większy od organizacji poszczególnych partii i ruchów politycznych, wliczając w to podziemie nacjonalistyczne, ludowe, komunistyczne i partyzantkę sowiecką. Armia Krajowa była także mocno zróżnicowana, oddając wielonurtowość polskiej konspiracji, grupując osoby i całe oddziały o różnych przekonaniach, doświadczenia historycznych, programach – a także o różnym pochodzeniu etnicznym. Polscy przedwojenni aktywiści z grona liberalnej inteligencji, w dużej mierze zasymilowani polscy Żydzi – stanowili m.in. istotną część aparatu informacji i propagandy AK. Z kolei zaś liczni działacze katoliccy i nacjonalistyczni, wstrząśnięci zetknięciem z niemieckim terrorem, a przede wszystkim działając w motywacji głęboko chrześcijańskiej – zaangażowali się w organizowanie pomocy Żydom, których sami propagandowo przed wojną ostro krytykowali. Każdy Polak zna dziś nazwiska Witolda Pileckiego, AK-owca, który na ochotnika znalazł się jako więzień w KL Auschwitz, by organizować tam ruch oporu, pisarki Zofii Kossak-Szczuckiej, w ramach AK tworzącej Radę Pomocy Żydom „Żegota” czy Jana Mosdorfa, lidera Obozu Narodowo-Radykalnego, który został zamordowany przez Niemców w Auschwitz również za pomoc Żydom. A takich jak oni było przecież wielu, by wspomnieć choćby Jana hrabia Zamoyskiego, ziemianina, spadkobiercę jednego z największych polskich rodów magnackich, po wojnie prezesa odrodzonego Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego – w trakcie okupacji niemieckiej ukrywającego w swych majątkach żydowskie dzieci.

Oczywiście, w 400-tysięcznej organizacji mogły i pojawiały się czarne owce – ale też AK surowo karało wszelkie przejawy kolaboracji z Niemcami, wydawania im Żydów, nie mówiąc o jakichkolwiek formach grabieży i przemocy wobec ludności żydowskiej. Jasne, jedni mogą więc dziś napisać – „Karali, czyli było za co!”, podczas gdy przecież co najmniej równie uzasadniony jest pogląd „Karali, czyli byli zdecydowanie przeciw!”. Inaczej mamy do czynienia z takim samym przerysowaniem, jak upieranie się, że „Każdy krasnormiejec zajmował się wyłącznie gwałceniem i to siedząc na kradzionym rowerze, ze zbiorem zrabowanych zegarków na obu rękach”. Jeśli dojdziemy do takiego poziomu ahistorycznego absurdu – żaden dialog w ogóle nie będzie możliwy.

Historyczny błąd AK

Także z punktu widzenia prostych żołnierzy, a nawet oficerów AK – sytuacja wojenna była czarno-biała, oparta o silny imperatyw moralny. Dla tych Polaków, nawet przy zdecydowanym sprzeciwie wobec ideologii i praktyki komunizmu – sowiecka partyzantka i nadchodząca Armia Czerwona były obiektywnymi sojusznikami w dziele wyzwalania Polski i w całej wojnie z niemieckim nazizmem. I jest winą OBU STRON, że ostatecznie zamiast porozumienia – doszło do jednostronnej dominacji, w dodatku z osadzeniem u sterów państwa polskiego (a zwłaszcza aparatu bezpieczeństwa) osób zupełnie obcych jakimkolwiek elementarnym wartościom nie tylko polskim, ale po prostu ludzkim.

W takich momentach historykom i publice tak rosyjskiej, jak i polskiej warto zresztą przypominać raczej postaci takie jak choćby płk. Marian Drobik, szef Wydziału II KG AK (czyli jej wywiadu i kontrwywiadu). Już na przełomie 1942/43 roku, mając świadomość sytuacji na froncie oraz geopolitycznych, historycznych konieczności – starał się on przekonać dowództwo AK do ścisłego współdziałania z Sowietami oraz zasadniczej zmiany polityki zagranicznej Polski. Oskarżony przez swych kolegów oficerów o zdradę, w niejasnych okolicznościach targnął się na swoje życie (?), a następnie równie zagadkowo został wydany Niemcom i przez nich zamordowany. Z perspektywy historycznej konieczności, jaką okazała się sowiecka dominacja nad Polską – można tylko żałować, że takimi właśnie metodami KG AK odrzuciła jedyny realistyczny program dla Polski, nie zdobywając się choćby na próbę jego realizacji… I to właśnie było najfatalniejsze, nie zaś dzisiejsze idiotyczne oskarżenia o “antysemityzm”…

Błędy Stalina – i ryzyko ich powtórki

Zwłaszcza, że legenda „antysemickiej i antysowieckej AK” – została w dużej mierze wymyślona po wojnie, by uzasadnić rozbudowę stalinowskiego aparatu bezpieczeństwa, w dużej mierze kierowanego przez funkcjonariuszy rekrutowanych z grona polskich i sowieckich Żydów. Niestety, powszechne stało się obecnie posługiwanie fabrykowanymi w tamtym czasie dowodami – zwłaszcza by podkręcić uniwersalny zarzut „antysemityzmu”, historycznie używany tak przeciw Polakom, jak i Rosjanom. Również Rosja nie raz i nie dwa była wszak oskarżana o antysemityzm, a nawet „współudział w holocauście”, zdrowy rozsądek podpowiada więc, żeby nie nadużywać takiej argumentacji, zwłaszcza, gdy w pobliżu mamy do czynienia z realnymi współwinnymi zagłady, jak szowiniści litewscy, łotewscy i ukraińscy. Jeśli więc Rosja kiedykolwiek trwale, a nie tylko w reakcji na bezustanne oskarżenia wysuwane przez polskie władze – chciałaby związać swoją politykę historyczną i propagandę z tendencją do oskarżenia „polskiego antysemityzmu”, wówczas popełniłaby globalne samobójstwo PR-owe. Dla przykładu, czy pokazując niemiecką prowokację w Jedwabnem w wersji sfabrykowanej przez Przemysł Holocaustu – Rosjanie chcieliby sami odpowiadać za austro-węgierską prowokację w Kiszyniowie (tzw. pogrom z 1903 r.)?

Zwłaszcza, że jakakolwiek dalsza wymiana historyczno-propagandowych ciosów wymusi w końcu przypomnienie choćby, że nie było żadnej polskiej jednostki SS – a rosyjska Waffen-Sturm-Brigade RONA pod dowództwem Waffen-Brigadeführera der SS, Bronisława Kaminskiego, niestety, istniała…

Współczesne badania nt. holocaustu mają swoją wymierną cenę w dolarach, podczas gdy fakty są oczywiste – o ile na przykład szowinistyczne siły Ukrainy starały się w latach 40-tych pomóc niemieckim nazistom, o tyle, jak wspomniano, nawet antysemicko nastawieni polscy nacjonaliści zajmowali się akcją pomocy RODAKOM ŻYDOWSKIEGO POCHODZENIA. Mamy jednak w istocie do czynienia nie z procesem dochodzenia prawdy historycznej ani nie ma dziś znaczenia kto miał rację, ani kto jakie działania podejmował – tylko komu można dopisać propagandową winę. I wystawić za nią wygórowany rachunek…

Nie miejmy złudzeń – jeśli ktoś chce oskarżyć Polskę o antysemityzm, ten w rzeczywistości chce znaleźć kij do uderzenia… także Rosji! Ktoś również ewidentnie wpycha nas w konflikt tylko po to, by oczyścić „dobre imię ukraińskiego nacjonalizmu”. I właśnie dlatego należy tworzyć sprzeciw, udowadniając, że prawda, a nie kłamstwo czy opuszczenie historyczne budują polską-rosyjską pojednanie i przyjaźń.

Przede wszystkim zaś materiały wyprodukowane w epoce stalinowskiej (w Polsce zwanej bermanowszczyzną od nazwiska głównego komunistycznego namiestnika Sowietów, Jakuba Bermana) przeciw AK-owcom, żołnierzom innych organizacji polskiego podziemia niepodległościowego, a nawet… niektórym komunistom i członkom komunistycznej partyzantki – służą dziś jako użyteczne narzędzie propagandowe przeciw Polsce, potrzebne np. przy próbie uzyskania wielomiliardowych roszczeń wysuwanych wobec Polaków przez międzynarodowe organizacje popierane przez obecną administrację USA i osobiście prezydenta Donalda Trumpa. I to on właśnie będzie jedynym odnoszącym bieżącą polityczną korzyść z tej kolejnej odsłony zjawiska, które trudno określić inaczej niż jako niepotrzebny polsko-rosyjski spór historyczny.

Nieprzypadkowo bowiem ta pseudo-historyczna wojenka została Polsce narzucona przez jej zachodnich namiestników, dziś zaś niepotrzebnie rękawicę podjęła Rosja, która uderzając w czuły punkt Warszawy – niedwuznacznie chce naruszyć fundamenty propagandowe całego bloku zachodniego. I jak w szmoncesach – kto na tym zarobi? Ci sami, którzy Polaków chcą ograbić z wielosetmiliardowego majątku i którym nie w smak rosyjska misja stabilizacyjna na Bliskim Wschodzie. A to oznacza, że znów kłócimy się ku zadowoleniu oczywistego wspólnego wroga Polski i Rosji.

Autorstwo: Konrad Rękas
Źródło: NEon24.pl i „Myśl Konserwatywna”


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. robi1906 28.01.2020 08:39

    W sumie dobry i wyważony artykuł.
    Wpychają nas w konflikt z Rosją, jawnie i otwarcie. W Oświęcimiu, ten żałosny kelner znów dał popis mistrzowskiego włazidupstwa.
    Liczyć na to, że te szuje (z sekty na ż), przestaną judzić na Ruskich, jest wiarą daremną i naiwną. Nadzieję może dawać to, że im dłużej trwa to ujadanie, to tym bardziej powinna stawać się widoczna, chazarska gęba “naszych” elit.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.