Liczba wyświetleń: 2789
Jan Krzysztof Ardanowski (minister rolnictwa i rozwoju wsi) stwierdził w Kruszwicy, że „przeznaczenie cukrowni w Glinojecku przez rząd PO-PSL dla niemieckiego producenta było zdradą stanu”. Chodzi o sytuację z 2009 r., kiedy rząd Tuska miał się nie zgodzić, aby należąca do Skarbu Państwa spółka odkupiła od Brytyjczyków nowoczesną cukrownię w Glinojecku (którą sami przejęli od Polski w 1997 r.). W efekcie cukrownie tą odkupili Niemcy z Pfeifer & Langen. Jeśli to ma być „zdrada”, to czym było przeprowadzenie całej pierwotnej prywatyzacji?!
Przemawiający 19 września 2018 r. w Kruszwicy Jan Krzysztof Ardanowski nie szczędził krytyki wobec swoich poprzedników z PO-PSL: – „Przeznaczenie cukrowni w Glinojecku przez rząd PO-PSL dla niemieckiego producenta było zdradą stanu” – powiedział obecny minister rolnictwa i rozwoju wsi. – „Szkoda, że tylko taką niewielką część polskiego przemysłu cukrowniczego udało się uratować. Inaczej by stało polskie rolnictwo, inaczej moglibyśmy rozwiązywać problemy, których w tej dziedzinie gospodarki nigdy nie brakowało, gdyby Krajowa Spółka Cukrowa była silniejsza i obejmowała większy obszar uprawy. Zła wola czy głupota? Nie wiem, co o tym zadecydowało. Nawet wtedy, gdy KSC powstała, to zamiast ją wzmacniać były działania, żeby ją osłabić” – dodał Ardanowski.
Obawiam się, że minister Ardanowski przestrzelił semantycznie z tą „zdradą stanu” przy próbie odkupienia Glinojecka. Przypomnijmy, że w 2009 roku British Sugar Overseas (BSO), który wówczas był właścicielem tej cukrowni, podjął decyzję o jej sprzedaży (wcześniej nabył ją w toku procesów inwestycyjno-prywatyzacyjnych, które miały miejsce w roku 1997). Należy podkreślić, że w chwili powtórnego wystawienia na sprzedaż zakład w Glinojecku był jednym z największych, a zarazem najnowocześniejszych w Polsce. BSO zainwestował w rozwój tej cukrowni ok. 170 mln złotych. W efekcie Brytyjczycy zażądali za Glinojeck kwoty 130 mln euro (ok.: ~550 mln zł).
Do wyścigu po nowoczesną cukrownie ustawiło się dwóch konkurentów: 1) kontrolowana przez Skarb Państwa Krajowa Spółka Cukrowa (KSC) oraz 2) kontrolowana przez niemiecki kapitał spółka Pfeifer & Langen. Finalnie Brytyjczycy z BSO zdecydowali się sprzedać zakład w Glinojecku Niemcom. Powód? – Rząd Tuska miał nie wyrazić zgody na to, aby dopiero co wychodząca na finansową prostą spółka KSC (która jeszcze w 2008 roku miała 177 mln zł straty) zaciągnęła dodatkowe zobowiązania finansowe, aby kupić cukrownie w Glinojecku za równowartość ponad pół miliarda złotych.
Czy zatem brak zgody ekipy Tuska na odkupienie przez KSC od BSO cukrowni w Glinojecku był „zdradą stanu”? W mojej ocenie to raczej kwestia interpretacji i dostosowania do bieżącej narracji. Jeśli już mamy mówić o „zdradzie stanu”, to o wiele bardziej wpisują się w jej definicję pierwotne procesy prywatyzacyjne polskiego przemysłu cukrowniczego, jakie miały miejsce po 1989 roku. W kontekście powyższego zachęcam do zapoznania się z historią cukrowni „Łubna” w Kazimierzy Wielkiej. „Terapia szokowa” jaką zafundowała Polsce ekipa Balcerowicza spowodowała, że ta jedna z najstarszych cukrowni w naszym kraju popadła w poważne kłopoty finansowe. Spółka miała kilkanaście milionów złotych długów. W 1997 roku doszło do ugody z wierzycielami. W zamian za umorzenie długów przejęli oni akcje cukrowni, które następnie sprzedali z zyskiem Niemcom z Sudzucker AG. Ci ostatni, po kilku latach eksploatacji, finalnie cukrownie zamknęli. Dlaczego ją zamknęli? Bo im się to opłacało!
Otóż w 2006 roku Unia stwierdziła, że w Europie produkuje się za dużo cukru i zaproponowała właścicielom cukrowni milionowe rekompensaty za ich zamykanie wraz z całkowitym demontażem. Z racji tej, że właścicielem większości cukrowni w Polsce był niemiecki kapitał, liczba cukrowni w Polsce w krótkim okresie czasu zmniejszyła się z 76 do zaledwie 18. Co ciekawe – w 2013 r., kiedy procesy demontażowe polskich zakładów się zakończyły, unijni politycy podjęli decyzję o zniesieniu limitów na produkcję cukru. Zgadnijcie kto był wygranym?
Autorstwo: AgroPolska.pl, PortalSpozywczy.pl, Sigma-not.net
Źródło: Niewygodne.info.pl
Majątek, zbudowany przez dzisiejszych emerytów, powinien być przekazany w prywatny zarząd w taki sposób, aby pracował na emerytury tych, którzy go stworzyli. Dziś na emerytury składają się młodzi podatnicy dwa razy – ze składek ZUS i z podatków,. Płacą ci, którzy jeszcze nie wyjechali za granicę. Na ich emerytury nie złoży się NIKT. Winni są znani z nazwiska, ale nie poniosą odpowiedzialności. Więzienie jest za skradziony wafelek ale nie za skradzione państwo.
@emigrant001 a kto mial przekazac narodowy majatek w rece rodakow jak po ’89 dalej rzadzila banda z Magdalenki i pewnie dalej rzadza…