Liczba wyświetleń: 801
We francuskim mieście portowym Calais znów niespokojnie. W czwartek doszło do wielkich starć, w których brały udział dwa gangi imigrantów. Wewnętrzne porachunki zaczęły się od strzelaniny, a zakończyły dopiero po wielu godzinach dzięki interwencji służb policyjnych.
Choas w Calais wybuchł, gdy 37-letni Afgańczyk, który stał wraz z innymi imigrantami w kolejne po darmową żywność wyciągnął broń i zaczął strzelać do ludzi. Sprawca postrzelił co najmniej pięciu Erytrejczyków. Strzelanina zainicjowała wielkie zamieszki, w których wzięło udział około 100 obywateli Erytrei i 30 Afgańczyków. Starcia między gangami trwały przez niemal dwie godziny.
Niedługo potem, kilka kilometrów dalej wybuchła kolejna bijatyka. Prawie 200 Erytrejczyków uzbrojonych w kije i pręty napadło na około 20 Afgańczyków. W godzinach popołudniowych odnotowano kolejne walki, do których doszło w punkcie rozdawania żywności dla imigrantów. W przeciągu całego dnia, 22 osoby zostały ranne.
Jak widać sytuacja w Calais wcale nie jest lepsza, choć w 2016 roku władze podjęły decyzję o likwidacji wielkiego nielegalnego koczowiska, w którym przypuszczalnie mogło mieszkać nawet 10 tysięcy imigrantów. Sytuacja w żaden sposób nie uległa poprawie – wielu z nich osiedliło się na ulicach Paryża, zaś część imigrantów wciąż mieszka na terenie Calais i w pobliskich lasach. Organizacje charytatywne szacują, że we francuskim mieście portowym żyje około 800 imigrantów.
Rząd Francji rzekomo nie potrafi rozwiązać problemu nielegalnych imigrantów żyjących na ulicach miast, którzy w wielu przypadkach wybierają ścieżkę przestępczą, handlują bronią i narkotykami i często zagrażają mieszkańcom. Z drugiej strony, prezydent Emmanuel Macron chętnie zgodził się przyjmować kolejnych imigrantów do Francji. Co więcej, aby ułatwić im podróż, zgodził się dostarczać ich samolotami z Afryki prosto do Francji.
Autorstwo: John Moll
Na podstawie: BBC.com
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl