Liczba wyświetleń: 773
Jeśli Polska nie zmodernizuje i nie zdywersyfikuje źródeł zasilania naszego systemu energetycznego, czekają nas poważne problemy. Pierwsze nadchodzą już teraz – w lipcu mogą się zdarzyć przerwy w dostawach prądu.
Polska miała kilkanaście lat i kilkanaście miliardów euro na modernizację systemu energetycznego. Zmiany wprowadzane były jednak opieszale, czego skutki możemy odczuć dzisiaj. System może nie wytrzymać przeciążeń i Polsce grozi blackout, a jego konsekwencje poznają wszyscy obywatele. Jeśli rezerwy mocy okażą się niewystarczające, wówczas możemy pożegnać się z klimatyzacją w biurach i restauracjach, ruchomymi schodami w centrach handlowych oraz oświetleniem wielu obiektów. Oberwie także gospodarka, bo fabryki będą zmuszone wprowadzić ograniczenia zużycia prądu, co przełoży się na mniejszą sprzedaż.
Dramatyczna sytuacja została opisana w raporcie „Summer Outlook 2017” opublikowanym przez European Network of Transmission System Operators (ENTSO-E). Twórcy tego opracowania wykazują, że przestarzały system produkcji energii może nie wytrzymać wysokich temperatur. Elektrownie węglowe potrzebują w takich warunkach ogromnych ilości wody, a ich wydajność znacznie spada. Warto też pamiętać, że czerwiec był miesiącem największego zapotrzebowania na energię w historii polskiej gospodarki.
Według Władysława Mielczarskiego z Politechniki Łódzkiej prawdopodobieństwo wystąpienia blackoutu w Polsce w najbliższych latach wynosi nawet 80 proc. Jedynym wyjściem jest rezygnacja z węgla na rzecz Odnawialnych Źródeł Energii. Póki co jednak resort Krzysztofa Tchórzewskiego planuje budowę węglowego bloku elektrowni w Ostrołęce.
Autorstwo: PN
Zdjęcie: blickpixel (CC0)
Źródło: Strajk.eu
To już nie są żarty ludzie – naprawdę już czas zaopatrzyć się w baterie słoneczne, turbinki wiatrowe i co tam jeszcze…
Jak zrobić turbinkę samemu nawet z byle czego- jest masa instruktaży w necie.
Tymczasem na e-bayu cena nowych baterii słon. wacha się nawet w granicach +-2 zł za 1 Watt mocy (czyli baterie o mocy 2 kW można już kupić za ok 2 000 zł).
No – do tego trzeba kontroler ładowania, inwerter, ew. jakieś akumulatory i trochę kabli – wszystko w zależności od tego, czy chcemy z naszą „elektrownią” być podłączeni do sieci, czy nie.
Znajomy ma mini-elektrownię na dachu – o mocy niecałych 5 kW, ale niezbyt optymalnie położona względem Słońca – w każdym razie w słoneczny dzień produkuje ok 4 kW – czyli całkiem nieźle.
Ludzie – pora już na niezależność, nie tylko mentalną, ale także tą „fizyczną” związaną także choćby z energią. To nie są już jakieś rozwiązania z kosmosu dla ekscentryków. Do tego można się zorganizować w parę osób i zrobić coś razem.
@pablitto
Racja, wiele razy o tym wspominałem.
Niezależność energetyczna to realna wolność.
Dlatego też „nasza” władza będzie to jak najbardziej opóźniać.
Uśmiałem się z przedostatniego zdania.
Dopóki nie będziemy mieli całej technologii produkcji wraz z odpowiednią infrastrukturą do produkcji ogniw to nie ma sensu przechodzić na OZE, gdyż będziemy nabijać kasę Niemcom i Chińczykom.
„Jedynym wyjściem jest rezygnacja z węgla na rzecz Odnawialnych Źródeł Energii.”
Chyba kogoś pogięło ciężko, albo dostał sporą kasę za pisanie tych bzdur.
W zeszłym roku Niemcy musieli prosić francuzów o użyczenie prądu, bo ani nie było na tyle słońca, ani wiatru…
Nie wspominając już, że przeciążenie naszej sieci energetycznej zawdzięczamy właśnie Niemcom – bo sobie transferują prąd z wiatraków z Pomorza, na południe, gdzie jest zakaz krajobrazowy budowania wiatraków.
@pablitto będziesz miał czym podładować elektryczny samochód, który obowiązkowo dostaniesz na kredyt od ministra slajdów.
Hahaha. Proponuję jak Szwedzi zacząć dumać nad całkowitym brakiem pieniądza 😉 Tylko karta A CO!