Liczba wyświetleń: 816
Ojciec Rydzyk bierze publiczne pieniądze na swoją uczelnię, ale studiować mogą tylko wybrani. Kpina z zasad świeckiego państwa!
Marek Jopp, przewodniczący SLD w Toruniu, zapisał się na podyplomowe studia w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej ojca Tadeusza Rydzyka. Na początku wszystko było w porządku. Polityk został przyjęty. Musiał tylko pisemnie wyjaśnić, dlaczego nie przedstawił wymaganego przez uczelnię zaświadczenia od proboszcza. Wyjaśnienia Joppa, że jest osobą niewierzącą, zostały przyjęte. Edukacyjny akces działacza Sojuszu opisały media. I wtedy zaczęły się problemy.
Gdy Jopp udał się na pierwsze zajęcia (nie poszedł na poprzedzającą je mszę) i miał podpisać stosowną umowę, dowiedział się, że jednak nie może rozpocząć nauki na opłaconym przez siebie kierunku. Politykowi SLD wyjaśniono, że władze uczelni uznały, że bez stosownego zaświadczenia od proboszcza nie może podjąć studiów. Nie pozwolono mu też wziąć udziału w wykładzie inauguracyjnym wygłoszonym przez ministra środowiska Jana Szyszkę.
W związku z tym, że studia w uczelni Rydzyka są dotowane z budżetu państwa Jopp zamierza dochodzić sprawiedliwości na drodze sądowej. Zachodzi tu bowiem dyskryminacja ze względów religijnych.
Źródło: Trybuna.eu
To cały krk-kasa i władza,nic więcej się nie liczy.
Ostatnio w celach genealogicznych wertuję stare rodzinne papiery. Znalazłem m.in. maszynopisy z drugiej połowy lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, potwierdzające odprawienie mszy za zmarłych przodków, połączone z wypominkami, które opłacała za nich moja babka. Jeden z nich mnie zadziwił. Odręcznie znalazł się na nim dopisek o następującej treści:
„P.S. Ofiara była troszkę za mała, ale jeżeli kiedyś będzie zbywało pieniędzy, to Pani wyrówna.”
Podpisano:
Księża Misjonarze Saletyni, Dębowiec, pow. Jasło.
Wstydu nie mają. Tak naprawdę (po za wyjątkami z powołania, potwierdzającymi regułę) wszyscy służą Mammonowi. Swoją drogą niby wykształceni, a poprawnie wielu różnych nazwisk zapisać nie potrafili.