Liczba wyświetleń: 1003
Do Sejmu wpłynął poselski projekt nowelizacji ustawy o zgromadzeniach publicznych. Pierwszeństwo będą miały teraz imprezy rządowe i kościelne, a kontrmanifestacje z definicji będą zakazane.
Tego projektu nie powstydziłby się najsurowszy reżim — PiS zamierza najwyraźniej „oczyścić” ulice z marszów KOD i innych demonstracji, które formowały się w geście niezgody na wprowadzanie „dobrej zmiany”. Ustawa z lipca 2015 roku, regulująca zgromadzenia publiczne, zakłada, że to samorządy podejmują decyzję o tym, kto, kiedy i gdzie zorganizuje manifestację. W sytuacjach spornych decyduje kolejność zgłoszeń.
Teraz PiS zamierza do procesu decyzyjnego włączyć również wojewodów, czyli de facto przedstawicieli rządu. Ponadto w projekcie ustalono obowiązującą hierarchię zgromadzeń — na jej szczycie znajdują się imprezy organizowane przez rząd oraz kościoły i związki wyznaniowe. Nie dopuszcza się możliwości, by w tym samym miejscu i czasie odbyła się do nich kontrmanifestacja. Na samym końcu „kolejki” znajdują się zgromadzenia określone jako „spontaniczne” — czyli np. Czarne Protesty kobiet, które odbywały się na początku października w całej Polsce, według nowych przepisów zostałyby już potraktowane jako nielegalne zgromadzenia.
Szczególnie jeden zapis w nowej ustawie wzbudza wątpliwości organizacji zajmujących się prawami człowieka: nie jest możliwa organizacja „dwóch lub większej liczby zgromadzeń, które mają zostać zorganizowane chociażby częściowo w tym samym miejscu i czasie, i nie jest możliwe ich odbycie w taki sposób, aby ich przebieg nie zagrażał życiu lub zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach”. To pogwałcenie prawa do kontrmanifestacji.
„W moim przekonaniu jest to kolejny tani ruch ze strony polskich władz, potwierdzający zachłanność tych ludzi. Nie umiem powiedzieć czy chodzi o zwykłą wygodę, czy o to aby po prostu utrzeć nosa różnym grupom społecznym, których ew. spontaniczne działania mogą zagrozić spokojowi rządzących. A może chodzi o obłaskawienie co bardziej krytycznych (bo bardziej radykalnych) sprzymierzeńców rządu? Może to forma łapówki? Żeby już nikt nie przeszkadzał w procesjach, czy w Marszu Niepodległości. Trudno zgadnąć w tej matni chaotycznych kroków, nie wiadomo czy „w tym szaleństwie jest metoda”, czy jest to może kolejny neurotyczny ruch ludzi żyjących w poczuciu oblężenia. Tak czy inaczej obóz „dobrej zmiany” skorzysta też skutecznie utrudniając manifestacje takie jak „czarny protest” czy ZNP” — komentuje dla „Sputnika” polski publicysta Bojan Stanisławski.
Również redaktor Ewa Siedlecka zwraca uwagę w „Gazecie Wyborczej”, że projekt nie posiada żadnego rzetelnego uzasadnienia. Nie padają argumenty za tym, dlaczego obowiązujące obecnie prawo miałoby ulec zmianie. To jednak nie przeszkadza w dalszym procedowaniu projektu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wkrótce wejdzie w życie.
Autorstwo: Tomasz Dudek
Zdjęcie: staboslaw (CC0)
Źródło: pl.SputnikNews.com
Gdyby ktoś chciał przeczytać projekt to bardzo proszę:
http://orka.sejm.gov.pl/Druki8ka.nsf/0/0594AA2B8F158B67C125806F003D9FC4/%24File/1044.pdf
Przeczytałem. Jakoś nie widzę decyzji na podstawie ważności – nie jest to wspomniane w żadnym punkcie nowelizacji. Punkt, który tego dotyczy, brzmi:
„Jeżeli wniesiono zawiadomienia o zamiarze zorganizowania dwóch lub większej liczby zgromadzeń, które mają zostać zorganizowane chociażby częściowo w tym samym czasie i miejscu, w szczególności w odległości mniejszej niż 100 m pomiędzy zgromadzeniami, i nie jest możliwe ich odbycie w taki sposób, aby ich przebieg nie zagrażał życiu lub zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach, o pierwszeństwie wyboru miejsca i czasu zgromadzenia decyduje kolejność wniesienia zawiadomień. W przypadku gdy
wniesione zawiadomienie nie spełniało wymagań określonych w art. 10, o kolejności wniesienia tego zawiadomienia decydują data, godzina i minuta jego ponownego wniesienia, o ile tak wniesione zawiadomienie spełnia te wymagania. Zgromadzeniom, o których mowa w art. 26a, przysługuje pierwszeństwo w wyborze miejsca i czasu zorganizowania zgromadzenia.”
Artykuł 26a mówi o zgromadzeniach organizowanych cyklicznie, tj. co najmniej cztery razy w roku, lub raz w roku w święto państwowe, co najmniej od trzech lat. To znaczy, że jeśli w jakimś mieście (np. Warszawie) jakaś organizacja (np. KOD) zorganizuje trzy manifestacje w ciągu roku w tym samym miejscu zgodnie z wcześniej zaplanowanym terminarzem (każda organizacja może przecież taki stworzyć, prawda?) i zwróci się do wojewody, będzie mogła przez następne trzy lata odbywać manifestacje w tym samym miejscu zgodnie z ustalonym terminarzem bez potrzeby osobnej zgody za każdym razem, a każda próba zorganizowania kontrmanifestacji będzie miała niższy priorytet.
Na miejscu obrońców demokracji czekałbym niecierpliwie na tą nowelizację, z gotowym terminarzem, ba, zacząłbym wcześniej organizować zgodnie z nim manifestacje, żeby wniosek gładko przeszedł i żeby móc manifestować następne trzy lata bez potrzeby wypełniania jakichkolwiek papierów. Z perspektywy osoby, która organizowała różne przedsięwzięcia w przestrzeni publicznej wiem, że to żadna przyjemna biurokracja.
No chyba że komuś chodzi o to, że dotychczasowe, zorganizowane marsze otrzymają podobną ochronę. No ale to by znaczyło, że chodzi również nie o możliwość manifestowania swoich poglądów, ale o podkładanie nogi innym. Jeśli tak, to chyba nie jest część cywilizowanych, zachodnioeuropejskich standardów.