Liczba wyświetleń: 712
Wójt Sierakowic przez lata sprzeciwiał się powstaniu w gminie sklepów Biedronka oraz innych dyskontów. Kilka dni temu otwarto tam jednak pierwszy sklep tej sieci. Gmina nie składa broni. Sprawa ma zakończyć się w sądzie.
Aż do zeszłego tygodnia Sierakowice na Kaszubach były jedną z ostatnich gmin w Polsce, gdzie nie działał żaden dyskont. Ich ekspansji przez lata skutecznie przeciwstawiał się wójt Tadeusz Kobiela. W zeszły wtorek skończyła się jednak pewna epoka. Tego dnia w Sierakowicach otwarto Biedronkę.
„Skoro prawo krajowe nie chroni małego lokalnego handlu, to nie znaczy, że samorząd powinien z czystego wygodnictwa czynić podobnie” – twierdzi Kobiela. „Trudno czuć się przegranym skoro ma się przeciwko sobie zarówno duży międzynarodowy koncern, który stoi za siecią Biedronka, jak i starostwo powiatowe w Kartuzach. O ile zazwyczaj urzędnicy starostwa, szczególnie wydziału budownictwa, są aż do przesady skrupulatni i wnikliwie badający każde pismo i sprawę mającą zakończyć się decyzją, to w tym przypadku takiej wnikliwości zabrakło. Bagatelizowali nasze wnioski dotyczące uznania nas stronę, jak i wstrzymania wykonania decyzji do czasu wyjaśnienia sprawy. Widać było jakąś dziwną przychylność z ich strony względem pomysłu budowy Biedronki”.
Pomimo że Biedronka działa, sprawa nie jest wcale dla wójta zamknięta. Zapowiada on finał w sądzie, nie można bowiem jego zdaniem lekceważyć opinii gminy, która jest na danym terenie gospodarzem odpowiedzialnym za ład przestrzenny i bezpieczeństwo mieszkańców. Jak mówi włodarz: „Będziemy po prostu domagać się tego, aby respektowanego było prawo. Z chwilą otwarcia Biedronki nastąpiło zwiększenie ruchu samochodowego. Przypominam, że to miejsce przy skrzyżowaniu dróg wojewódzkich. Już i tak było tam ciasno, a teraz czekają nas ciągle korki i komunikacyjny paraliż”.
Na sugestię, że może nie warto ciągnąć sporu, wójt odpowiada: „Czyli co? Mamy zaakceptować stan taki jaki jest i sprawę zamieść pod dywan? Dla tzw. świętego spokoju? Skoro prawo krajowe nie chroni małego lokalnego handlu, to nie znaczy, że samorząd powinien z czystego wygodnictwa czynić podobnie. A w tym przypadku starano się na siłę nie uznawać naszych jakichkolwiek racji. Pomimo to resztką nadziei wierzę, że jednak żyjemy w państwie prawa”.
Źródło: NowyObywatel.pl
Ten wójt to bohater na miarę dzisiejszych czasów, a autor powyższego komentarza ma wgrane w głowie, że tanie jest najlepsze. Taaak, szczególnie z biedronki.
Osobiście mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczę swój kraj wolny od tej biedronkowej zarazy.
@j23
Jak by nie debatować to w ostatecznym rozrachunku tracimy my wszyscy.
Człowiek myśli ,że dzięki wolności wyboru i wspaniałym mechanizmom kapitalizmu zaoszczędził na tanich zakupach(nabijając kabzę portugalczykowi, francuzowi, anglikowi) nie zauważając jednocześnie ,że suma którą zaoszczędził ulega podwojeniu lub i nawet potrojeniu i wchodzi w straty naszego kraju i społeczeństwa. Straty , które trzeba będzie kiedyś spłacić , a na razie są one wykorzystywane do trzymania nas za mo….dy.
Taka Biedra zatrudniała jakiś czas temu 50 tyś ludzi , ale nikt nie mówi o tym, że przyczyniła się do likwidacji 100 tyś miejsc pracy. Kończąc, portugalczyk nie zapłaci podatku, zatrudnia na warunkach półniewolniczych (nadal nie wypłacili 300 mln zł zaległych za nadgodziny- pomijam fakt zastraszania ludzi , którzy poszli do sądu- ale co tam, za sponsorowali reprezentacje kopaczy w świński pęcherz na zielonej trawce i już lud niewolniczy zapomniał o ich przekrętach i wyzyskiwaniu ), niszczy polski biznes dumpingiem cenowym( zmuszając ich w rezultacie do ciecia kosztów i zatrudniania na czarno za psie pieniądze),a polakom zostaje powiększający się dług i oczywiście nie można się nic odezwać bo raz człowieka zwyzywają od: „praktyk niedemokratycznych”, „socjalistów”, „komunistów”,” 'zabieracza’ wolności wyboru” itd .
j23
Nie wiem, czego chcą lokalni mieszkańcy, ale czy jeśli większość wypowie się, że nie chce biedry, to uważasz, że biedra sama zniknie??? Ni chu-chu (zimno)!
W Biedrze opłaca się kupować produkty sprowadzane, które u nas nie występują: winogrona, pomarańcze, czasem avocado itp., bo są rzeczywiście tańsze, niż w lokalnych sklepach (większy wolumen-większe upusty). Za to polskie produkty kupuję od zaprzyjaźnionych rolników i w lokalnych sklepach – jest TANIEJ! Ludzie nie orientują się, ile kosztują produkty, bo z lenistwa nie chodzą po lokalnych sklepach, a o popytaniu znajomych nie wspominam…