Liczba wyświetleń: 2152
Prawnicy landu Berlina uznali w swojej ekspertyzie prawnej, że prywatne szkoły w tym mieście mogą odmówić przyjmowania do siebie dzieci, których rodzice są politykami narodowo-konserwatywnej Alternatywy dla Niemiec. To odpowiedź na skargę złożoną w sprawie sześcioletniej córki jednego z polityków tego ugrupowania, odrzuconej przez jedną z berlińskich placówek.
Kontrowersje dotyczące dziecka posła do landtagu Berlina pojawiły się w październiku ubiegłego roku, kiedy jedna z prywatnych szkół w niemieckiej stolicy odmówiła przyjęcia sześciolatki w poczet swoich uczniów. Jednocześnie rodzice dziewczynki musieli tłumaczyć się przed zebraniem rodziców dzieci uczęszczających do tej placówki, którzy także sprzeciwili się jej dalszej edukacji w szkole w północno-wschodniej części miasta.
Zdaniem prawników landu Berlin decyzja szkoły nie była niezgodna z prawem, chociaż krytycznie do postawy placówki odnosiła się nawet socjaldemokratyczna minister edukacji. Każda prywatna szkoła ma bowiem prawo doboru swoich uczniów, przy czym autorzy ekspertyzy podkreślili, że złamaniem obowiązujących przepisów byłaby z kolei dyskryminacja ze względu na rasę lub pochodzenie etniczne.
Georg Pazderski, przewodniczący Alternatywy dla Niemiec (AfD) w berlińskim parlamencie, skrytykował wykładnię prawa zastosowaną przez lokalny samorząd, nazywając ją mianem sprzecznej z zasadą równości. Zachowanie szkoły potępił również Niemiecki Związek Nauczycieli krytykujący stosowanie wobec dziecka odpowiedzialności za poglądy jego rodziców.
Na podstawie: Jungefreiheit.de, Welt.de
Źródło: Autonom.pl
Według mnie prywatna szkoła ma prawo decydować kogo uczy. Tak samo jak cukiernik ma prawo decydować komu robi tort, albo śpiewak ma prawo decydować co śpiewa i dla kogo śpiewa. Kretyńska zasada równości to bzdury komunistów aby oszukiwać ludzi. Ludzie nie są równi i nigdy nie będą równi ze społecznego punktu widzenia. Można co najwyżej ich ogłupiać mówiąc że są równi i w imię tej równości zniewalać, tak jak w powyższym artykule próbują zmusić szkołę do czegoś w imię równości. Z ta równością to również chodzi o to, aby babcia z zanikami pamięci za kradzież masła ze sklepu była w imię tej zasady tak samo sądzona jak polityk gdy ukradnie parę milionów.
W wolnorynkowym kraju jak szkoła będzie robiła selekcję według dziwnych zasad, to sama straci renomę i zniknie z rynku. A jak ta selekcja będzie dobrze wpływała na wyniki w nauce, to się rozwinie i otworzy jeszcze kilka szkół.
Dlatego szkolnictwo w państwie jako dobru wspólnym obywateli powinno być bezpłatne i publiczne. Kolejny dowód, ile jeszcze trzeba?