Liczba wyświetleń: 2292
W 2018 r. w Polsce urodziło się 388 tys. dzieci. To gorzej, niż rok temu, o 13 tys. Zmarło 414 tys. Polaków i Polek, najwięcej od 1945 r. Potwierdza się, że same dopłaty na drugie (w określonych wypadkach pierwsze) dziecko to za mało, by zachęcać do powiększania rodziny.
W 2017 r. liczba urodzeń wyniosła 402 tys. i była wyższa od poprzedniego roku o niecałe 20 tys. Państwowe media odtrąbiły sukces, łącząc wzrost z wprowadzeniem świadczenia 500+ i wieszcząc trwałą tendencję. To ostatnie się jednak nie sprawdziło. W 2018 r. urodziło się 388 tys. dziewczynek i chłopców.
– Przy obecnej polityce państwa nie ma żadnych szans na powrót do poziomu 413 tys. urodzeń w 2010 roku, nie mówiąc już o 550 tys. z początku transformacji (1990) czy 700 tys. z roku 1980 – pisze na łamach oko.press Anton Ambroziak. Cytowana wcześniej przez ten portal badaczka demografii z SGH, prof. Irena Kotowska, tłumaczyła, że wzrost wynikał nie tyle z polityki prorodzinnej w rządowym wydaniu, co z faktu, że wciąż rodzi dzieci część kobiet z roczników z końca lat 80. Je zaś do podjęcia decyzji o dziecku (częściej drugim lub trzecim niż pierwszym) skłoniła stabilizacja na rynku pracy.
Na dłuższą metę samo 500+ nie zmieni demograficznych tendencji w Polsce – gdy brakuje kompleksowej polityki wspierania matek i rodzin oraz kobiet powracających na rynek pracy po przerwie na opiekę nad dzieckiem, trudno oczekiwać, by Polki zaczęły rodzić wcześniej i więcej dzieci. Obecnie średnia to 28 lat.
500+ odegrało niewątpliwie pozytywną rolę, wyciągając rodziny wielodzietne z ubóstwa. To jednak nie był główny cel programu, bardziej priorytetowe było samo podniesienie liczby dzieci i zwalczanie demograficznego kryzysu. Jak widać, sceptyczne oceny krytyków wskazujących, że same dodatkowe pieniądze do tego nie wystarczą, okazały się trafne.
Autorstwo: MKF
Zdjęcie: WerbeFabrik (CC0)
Źródło: Strajk.eu
„dobrobyt” nie stymuluje, moim zdaniem wszystko zależy co ma społeczeństwo w głowie, jeżeli jest karmione patologią z telewizji wtedy w jakiś sposób może mieć to wpływ zwłaszcza, że propagowana śmiało lub nieśmiało ideologia daje obraz szczęśliwej rodziny 2+1 (w najlepszym przypadku 2+2) posiadającej ładnie wykończone lokum i dobry samochód – to zostaje raczej w głowach.
Innym przykładem są programy emitowane przez popularne medium, gdzie pokazują ludzi z problemami, lub bezwartościowe programy rozrywkowe gdzie aktorami są „zwykli”, modelowi dla przekazu ludzie klasy średniej(?).
Przypomnę, że co by nie było mówione głównymi beneficjentami wielodzietności (lub szybkodzietności – że sobie pozwolę taki termin sformułować) jest: państwo oraz rodzina. Obserwujemy rozkład rodziny od wielu lat, obserwujemy rozkład państwa od wielu lat * – wszystko sprowadza się do tego co ludzie mają w głowach, a jeżeli mają to czego się naoglądali w mediach (pomijając jeszcze świeże dziedzictwo realiów komunizmu w Polsce) wtedy do czego dalej może prowadzić publiczne wysławianie się „jednostek” będące esencją wniosków w ramach ichnich horyzontów?
(* jak i zwalczania kościoła z zewnątrz i od wewnątrz – który nota bene jest beneficjentem również, ale już nie głównym w sensie społeczeństwa)
Odnośnie programu 500+ publicznie często wyszydzanego należałoby się dobrze przyjrzeć danym statystycznym, właśnie pod kątem ubóstwa – ale znakomitej większości Polaków (tutaj ukłon w stronę obcych kultur)!
Osobiście uważam, by odmienić negatywny trend demograficzny należałoby przyjrzeć się wszystkim mediom emitowanym w Polsce i sformułować prorodzinne ustawodawstwo pod tym kątem.
Nie odwróci to znacząco trendu, ale będzie miało na niego wpływ.
Zwłaszcza, jeżeli zostanie owo sformułowane nie tylko w dziedzinie rodziny, ale z nastawieniem na produktywność, pomysłowość, samodoskonalenie i rodzimą dumę.
Przypomnę również, że jest to – uwaga będzie to kontrowersyjnie – dziedzictwo naszej kultury.
(temat można by oczywiście uzupełnić o listę mniej istotnych rzeczy, a każda inna jest mniej istotna wg mnie – co zaznaczam, bo wyobrażenie każdej jednostki 😉 może być inne)