Liczba wyświetleń: 879
Komisja Europejska zaproponowała wprowadzenie tzw. „etykiet środowiskowych” dla żywności. Określałyby one jaki wpływ na środowisko miało wyprodukowanie danego produktu. Przenosząc to z języka eurokratów na polski – żywność wyprodukowana w naszym kraju mogłaby być oznaczana jako ta „gorsza” tylko dlatego, że do jej produkcji użyto energii elektrycznej z polskich elektrowni węglowych, a nie francuskich atomowych czy niemieckich wiatrowych. Absurd w czystej postaci!
Komisja Europejska poinformowała, że pracuje nad wprowadzeniem tzw. etykiet środowiskowych na żywności. Miałyby one określać konsumentom, jaki wpływ na środowisko miało wyprodukowanie danego produktu spożywczego. Problem w tym, że eurokraci chcą, aby informacje na etykietach powstawały według metodyki LCA („Life Cycle Assessment), a to oznacza, że wpływ na środowisko danego produktu spożywczego byłby badany począwszy od momentu pozyskania surowca do jego wytworzenia (w tym energii elektrycznej), a skończywszy na jego całkowitej utylizacji.
Co to oznacza dla żywności produkowanej w Polsce? Niewykluczone, że etykiety środowiskowe dla produktów żywnościowych z Polski będą gorsze niż dla produktów pochodzących z Niemiec czy Francji. Problem w tym, że energia elektryczna (która jest potrzebna niemal na każdym etapie produkcji czegokolwiek przetworzonego) w naszym kraju jest w 90 proc. wytwarzana przez elektrownie węglowe, czyli takie które w odróżnieniu od elektrowni atomowych czy wiatrowych, emitują do atmosfery CO2. A to może być powodem oznaczenia przez UE produktu spożywczego z Polski zniechęcającym do zakupu kolorem czerwony, zamiast neutralnym błękitnym czy zielonym.
W kontekście powyższego trudno nie zgodzić się z opinią publicysty Rafała Ziemkiewicza, który na wieść o nowym pomyśle Komisji Europejskiej napisał na swoim „Twitterze”: „Jak nie tą, to inną metodą. Wciąż próbują słabszych wydymać. Na tym właśnie polega Wspólnota Europejska”.
Niestety, statystyczny konsument z UE widząc czerwoną etykietę produktu z Polski i zieloną etykietę takiego samego produktu, ale wyprodukowanego we Francji, wybierze ten drugi. Tak się robi biznes…
Na podstawie: Forsal.pl
Źródło: Niewygodne.info.pl
„Niestety, statystyczny konsument z UE widząc czerwoną etykietę produktu z Polski i zieloną etykietę takiego samego produktu, ale wyprodukowanego we Francji, wybierze ten drugi.”
No cóż,glifosat jest zdrowszy!
„Tak się robi biznes”
Tak się u…wala słabszego!
Fajna sprawa.
Do tego dorzućmy jeszcze skład produktu oraz wszelkie procesy użyte w trakcie produkcji (np.: czyli gdzie rośnie i czym podlewane jest zboże, którym karmione są kurki, których to mięso jest sprzedawane na terenie UE).
I możemy puszczać takie etykiety w całej Łuni…..
Większość marketowego żarcia w zachodniej UE powinna mieć na etykietach trupią czaszkę!
i dobrze, więcej będzie dla Polaków, a tamci lewacy niech sobie jedzą swoją zieloną kupę, polska ma smak i jest mniej pryskana mimo wszystko
Jak ten europejczyk zakosztuje malinówki z mojego ogrodu to dozna takiego szoku, ze juz wiecej nie tknie jałowych pomidorów z supermarketu. Boją sie nas jak ognia w tym eurokolchozie ale nie maja szans wygrac.
…coz…Jeszcze jeden powod aby trzymac sie zdala od eu…(wychodzimy???)
Wg mnie Grupa Wyszehradzka +Rosja…i juz sobie dajemy rade…
Tylko z kim w rzadzie???Z kim…
aby konkurować z taką żywnością dobrze by było wypowiedzieć traktat z Kioto jak to ostatnio uczyniła Australia i obniżyć ceny produktów, ludzie przede wszystkim patrzą na cenę a nie na czerwoną karteczkę a każdy kto myśli w unii wie ze polskie zarcie jest o niebo lepsze.
petycje o wyjscie z UE
http://www.petycjeonline.com/referendum_w_sprawie_wyjcia_polski_z_unii_europejskiej