Liczba wyświetleń: 2898
Przedsiębiorca, guru technologii, miliarder, rzekomy „filantrop”, a teraz także hodowca bydła. Mark Zuckerberg ogłosił swój nowy projekt na „Facebooku”: „Zacząłem hodować bydło na Ko’olau Ranch na Kauai”, najstarszej wyspie na Hawajach. „Moim celem jest produkcja mięsa najwyższej jakości na świecie”.
Bydło będzie składać się z angusa – rasy bydła pochodzącej ze Szkocji, oraz wagyu – bydła japońskiego. Ich mięso jest jednym z najlepszych na rynku. Mięso z niektórych japońskich hodowli wagyu, takie jak wołowina Kobe, może kosztować ponad 1000 euro za kilogram.
Zwierzęta, kontynuował Zuckerberg, „będą jeść mączkę z orzechów makadamia i pić piwo, wszystko uprawiane i produkowane na ranczu”. Nie jest to całkowicie nowy pomysł: mówi się, że niektórzy japońscy ranczerzy dają swemu bydłu do picia piwo i sake, choć praktyka ta wydaje się być rzadkością.
„Każde zwierzę zjada od pięciu do dziesięciu tysięcy funtów karmy rocznie (między 2,3 a 4,5 tony, red.), co odpowiada kilku akrom drzew makadamia” – czytamy dalej. Trzy córki Zuckerberga i jego żony Priscilli Chan, Maxima, Augusta i Aurelia, będą „pomagać w sadzeniu drzew i opiece nad zwierzętami”.
Źródło zagraniczne: Forbes.it
Źródło polskie: BabylonianEmpire.wordpress.com
Cóż, Zuckerberga nie trawię, ale z drugiej strony typ jest na tyle bogaty, że stać go nawet na karmienie bydła kawiorem. Poza tym przejawia zdroworozsądkowe tendencje do przetrwania. Buduje sobie na Hawajach bunkier-twierdzę, teraz rozpoczął hodowlę bydła, połowę pewnie zamrozi „na zaś”. Mając jego możliwości też produkowałbym własne jedzenie.
Do tego przejawia tendencje altruistyczne 😛 Bo on, w swoim pojęciu pewnie myśli, że w razie jakiejś wielkiej demolki wszystkie te bajery posłużą jemu i jego rodzince. A potem się okaże, że jednak psikus i luksusami życia będzie się cieszyć jego uzbrojona ochrona, rzeźnicy tych szlachetnych krówek i jakaś inna służba domowa. Podczas gdy Cukruś zostanie w najlepszym wypadku wywalony za drzwi.
Boże, chroń nas przed takim altruizmem (i tego typu protoplastą)…
Jego żona do zjedzenia jabłka by nie musiała namawiać… Sam wpierw by ukradł (Panu Bogu z ogródka) i sam zeżarł nawet ogryzkiem się nie podzieliwszy.
Może łuski od pestek by wypluł wydłubawszy patyczkiem z ogonka.
„Plebs” intelektualny mógł kupować polskie mięso ( i inne wyroby) bezpośrednio od polskiego rolnika, ale plebs woli kupować w niemieckim czy napletkowym sklepie mięso zagraniczne słabej jakości. A teraz plebs się dziwi że napletki rządzą tym krajem i że będąc po studiach na kolanach szparagi u sąsiada trzeba zbierać 😉 Chichot historii powiedziałbym.
//mógł kupować polskie mięso ( i inne wyroby) bezpośrednio od polskiego rolnika//
Najczęściej mógł po prostu dostać „od babci” ze wsi, z której uciekł do miasta. Często starsi, rodzice zostawali.
Ale to trzeba by było się dołożyć i coś czasem pomóc na gospodarstwie.
Tak dziadkowie rozdali z tego co mieli a po resztę w kolejce trzeba było stać.
Zachciało się cywilizacji to mają…
Jak się głosuje na wydmuszki to potem się je pięcioletnią mrożonkę mięsopodobną z chłodni pod Hamburgiem. Decyzje zawsze mają swoje konsekwencje zwłaszcza te niewłaściwe.