Liczba wyświetleń: 1768
Zamknięcie szkół w latach 2020-21 podczas pandemii nie spowodowało w krajach skandynawskich ograniczenia zachorowalności na COVID-19 wśród dzieci i młodzieży – wynika z raportu szwedzkiego Urzędu Zdrowia Publicznego.
W analizie porównano statystyki ze Szwecji, kraju, w którym poza małymi wyjątkami placówki edukacyjne pozostawały przez cały okres ogłoszonej pandemii otwarte, z danymi z Danii, Norwegii oraz Finlandii, gdzie władze w większym stopniu wprowadziły lockdown i nauczanie zdalne.
„Bez względu na to, czy szkoły były otwarte, czy zamknięte, nie zauważono istotnych różnic w liczbie zachorowań na COVID-19 wśród dzieci i młodzieży w porównaniu z zachorowalnością populacji dorosłych” – podkreślili autorzy opracowania.
Jednocześnie badanie pokazało, że uczniowie szkół średnich (16-18 lat), objęci nauczaniem zdalnym w największym stopniu, okresowo także w Szwecji, są grupą, w której liczba przypadków Covid-19 była najwyższa wśród całej populacji krajów skandynawskich.
Według lekarza chorób zakaźnych Anniki Ersson z Urzędu Zdrowia Publicznego „należy również przypomnieć o negatywnych konsekwencjach zamknięcia szkół i konieczności wsparcia uczniów dotkniętych nauczaniem zdalnym”.
W Szwecji argumentem władz za pozostawieniem placówek edukacyjnych otwartymi były ich funkcje socjalne, przede wszystkim prawidłowy rozwój dzieci i młodzieży.
W krajach, gdzie funkcjonował lockdown, a nieletnich zamykano w domach, na przykład w Polsce, zaobserwowano znaczny wzrost problemów psychicznych u najmłodszych.
Autorstwo: CM
Zdjęcie: KuzinaNatali (pl.DepositPhotos.com)
Źródło: NCzas.com
Czy, aby na pewno tak mocno odbiło się to na uczniach? Może tych najmłodszych, bo ci starsi lecieli w kulki… Zdalne im spadło z nieba. Ściąganie, nieudalne lekcje prowadzone przez nie wyszkoloną kadrę i tak dalej.