Liczba wyświetleń: 704
Deputowany do Werchownej Rady Ukrainy Serhij Melnyczuk, były komendant ochotniczego batalionu „Ajdar”, który walczy w Donbasie po stronie Kijowa, niespodziewanie wezwał do wznowienia rozmów pokojowych. Na antenie telewizji TVi przekonywał o konieczności zaprzestania „przelewu ukraińskiej i słowiańskiej krwi”.
– Tak, walczyliśmy, ale we wszystkich sprawach można się porozumieć i jak najszybciej zakończyć tę wyniszczająca wojnę. Dlatego, bo z obu stron giną nasi Ukraińcy. Uważam, że nawet rosyjscy żołnierze, którzy giną, powinni żyć. To nasi bracia-Słowianie – stwierdził Melnyczuk. – Możemy się dogadać, przecież jesteśmy Ukraińcami – dodał.
Były dowódca „Ajdaru” uważa, że stroną w negocjacjach pokojowych oprócz przedstawicieli republik ludowych Doniecka i Ługańska oraz Rosji powinni być także powstańczy „komendanci polowi”, którzy – jak przyznał – w zdecydowanej większości są miejscowymi mieszkańcami.
– Nie sposób nie zauważyć, że oświadczenie Melnyczuka otwarcie wchodzi w dysonans z żądaniami bojówkarzy „Ajdaru”, którzy już od kilku dni oblegają w Kijowie gmachy administracji prezydenta, Ministerstwa Obrony i Sztabu Generalnego, żądając wprowadzenia stanu wojennego i ukarania wszystkich zdrajców, którzy ośmielają się siadać za stołem negocjacji z wrogiem – zauważa ukraiński portal Antifashist.com.
Należący do frakcji parlamentarnej Partii Radykalnej Ołeha Ljaszki Serhij Melnyczuk nie ukrywa swojego opozycyjnego stanowiska wobec obecnych ukraińskich władz. Dlatego deklaruje walkę na dwa fronty: – Jeden front tam, przed wrogiem, a drugi front tutaj, przed niewidzialnym wrogiem, który wyrósł na krwi Majdanu, na krwi „niebiańskiej sotni” i zasiadł teraz u władzy na samej górze.
Batalion ochotniczy „Ajdar” złożony z byłych aktywistów „Euromajdanu” oskarżany jest przez Amnesty International o zbrodnie wojenne na ludności cywilnej. W Polsce zbiórkę na uzbrojenie dla tej formacji prowadzi m.in. Fundacja „Otwarty Dialog”. Bojówkarzy „Ajdaru” w grudniu odwiedziła w pobliżu linii frontu posłanka PiS Małgorzata Gosiewska.
Tymczasem Rosja nie rozumie po co Polska, Litwa i Ukraina tworzą wspólną brygadę wojskową. Mówił o tym na konferencji prasowej w Moskwie rzecznik rosyjskiego MSZ Aleksander Łukaszewicz. Ukraińska armia i tak już jest bardziej podobna do zaciężnego legionu NATO – stwierdził, przytaczając niedawną wypowiedź prezydenta Władimira Putina.
W opinii rzecznika rosyjskiej dyplomacji na Ukrainie nie powinno być żadnych obcych wojsk, a międzynarodowa brygada zamiast pomóc w uregulowaniu ukraińskiego konfliktu pokojowymi metodami będzie jedynie zaogniać sytuację. – „Po co tworzy się taką brygadę, gdy wewnętrzny konflikt ukraiński i tak już stał się wielonarodowym, a dodawanie kolejnego elementu do działań zbrojnych wydaje się niebezpiecznym z punktu widzenia sytuacji w regionie?” – retorycznie zapytał Łukaszewicz.
Rosyjski dyplomata zarzucił zachodnim państwom, że wysyłają swoich żołnierzy i sprzęt wojskowy na Ukrainę. Według niego dowodami na obecność zagranicznych wojsk w Donbasie dysponują rosyjscy dziennikarze.
Autorstwo: Jacek C. Kamiński (1-6), jkl (7-9)
Źródło: Lewica.pl
Kompilacja 2 wiadomości na potrzeby „Wolnych Mediów”
Bo na Ukrainie może być tylko rosyjskie wojsko ze swoim sprzętem. A rosyjscy dziennikarze mają pewnie dowody na obecność oddziałów Yeti, Supermena i Batmana. Niepotwierdzone są info. na temat obecności Ligi Sprawiedliwości, ale już nad tym rosyjscy dziennikarze pracują.
Szczerze mówiąc to też nie wiem po co ta wspólna brygada??? Żeby ułatwić zaciąg zagranicznych „bojowników” do ochotniczych batalionów do walki z separatystami??
Ta wspólna brygada jest tanim odpowiednikiem najemników Natowskich. Był prikaz Merker albo Husejna Obamy i brygada jest. A gdyby tak stworzyć brygady i odzyskać Polskę z rąk patologii politycznej napędzanej przez Chazarów?
W armii rosyjskiej w Donbasie też podobno walczy paru Polaków – to pewnie pierwszy (?) taki widok od upadku Układu Warszawskiego.