Liczba wyświetleń: 1114
Zna je każdy. Reklamy, które polecają różne suplementy diety jako panaceum na każde schorzenie świata. Teraz to ma się skończyć.
Propozycje Głównego Inspektora Sanitarnego idą w kierunku bardzo restrykcyjnych kar dla producentów, którzy w swoich reklamach kłamią na potęgę nabijając sobie kieszenie, a konsumentom szkodząc.
Jak chce projekt, za sugerowanie, że suplement diety jest lekarstwem lub za wymyślenie schorzenia, na które jakoby suplement ma działać ozdrowieńczo, czy też głoszenie nieprawdy, że dany suplement leczy konkretną chorobę (np. otyłość) – kary dla nieuczciwych producentów mają sięgać nawet 20 milionów złotych. Poza tym na opakowaniach suplementów pojawią się napisy informujące, że suplement nie jest lekarstwem a jedynie uzupełnieniem diety. Podobne w treści napisy będą musiały pojawić się w reklamach radiowych i telewizyjnych.
Polacy, wprowadzani w błąd przez takie kampanie reklamowe, wydają rocznie 3,5 miliarda złotych na suplementy diety, które niewiele dają. Gigantyczna wysokość proponowanych kar wskazuje na ogromne zyski osiągane przez specjalistów od okłamywania ludzi.
Autorstwo: MW
Źródło: Strajk.eu
A kto będzie decydował o prawdzie? Proponuje założyć ministerstwo prawdy. Będzie się zajmowało definiowaniem, co jest prawdą, a co nie.
A jak chorobę wymyśli WHO? Np. świńska grypa, ptasia grypa, zika itd? Kto ich ukarze?
Posobkiewicz szaleje – bałwan takiego kalibru jak to indywiduum to naprawdę kupa śmiechu, z akcentem na „kupę”.
Oczywiście suplementy mogą leczyć ale nie przeszły drogich procedur potwierdzających ich lecznice dzaiałanie. Wiele z nich zawiera dobrze znane substancje o zbadanych wlaściwościach, te badania nie były jednak odpowiednio wysokobudżetowe, by móc te substancje zgodnie z prawem nazwać lekami.
To że dana substancja jest formalnie dopuszczonym lekiem świadczy przede wszystkim o tym że stoi za nią bogaty inwestor i że mozna ją opatentować (inaczej inwestor nie wyłoży pieniędzy). A opatentować można tylko substancje obce nie występujące w naturze – tzw. ksenobiotyki. Niestety wszytkie ksenobiotyki są szkodliwe. Z definicji nie powinny się znaleźć w żywym organiźmie. W najlepszym wypadku zakłócają tylko działanie ukladu odpornościowego i psują florę bakteryjną.
Zgodnie więc z prawem lekiem można nazwać tylko szkodliwe substancje, na których można dużo zarobić (dużo więcej niż producent suplementów). W przeciwnym wypadku mamy do czynienia tylko z suplementem diety.
takie regulacje całkowicie zlikwidują rynek leczenia niekonwencjonalnego. Z jednej strony dobrze, bo większość tych środków jest nieskuteczna i wymyślona w internecie przez tych samych ludzi, którzy z nimi walczą. Tak działa dzisiejszy świat.
Ale z drugiej część środków nawet jeżeli jest skuteczna, to znajdzie się furtka żeby uniemożliwić pojawienie się go na rynku.
Ktoś oczywiście miałby mnóstwo władzy nad tym, w co ludzie mają wierzyć i co mogą kupować. Mi to wygląda na ograniczenie swobody obywatelskiej. Ale zawsze mogą pojawić się nowe „dopalacze” 😀
A rozwiązaniem problemu jest – nauczyć się podstawowych zasad fizjologii organizmu, pójść do dietetyka, przebadać się na alergie. Ale co tam, ludzie zawsze będą wierzyć w drogi na skróty.