Liczba wyświetleń: 815
23 września kilkaset tysięcy pracowników fabryk odzieżowych w całym Bangladeszu trzeci dzień z rzędu protestowało, żądając podwyżek płacy minimalnej do 100 dolarów miesięcznie. To największy protest tego sektora od 2010 r. Doszło do starć z policją. W Gazipurze, gdzie niedaleko stołecznej Dhaki znajduje się kilkaset fabryk odzieżowych, manifestowało blisko 200 tys. robotników. Kilkadziesiąt osób i kilku policjantów zostało rannych. Policja użyła gazu łzawiącego i kul gumowych.
Tysiące manifestujących zablokowały drogi łączące Dhakę z północą kraju, wstrzymując ruch na wiele godzin.
„Robotnicy zaatakowali nasze fabryki i podpalili co najmniej dwa zakłady” – powiedział Reaz-Bin-Mahmood, wiceprzewodniczący banglijskiego stowarzyszenia producentów i eksporterów odzieży, zrzeszającego 4,5 tys. zakładów. Według niego setki fabryk trzeba było zamknąć.
Sektor odzieżowy Bangladeszu znalazł się w centrum uwagi po tragicznej katastrofie budynku z pięcioma fabrykami, w której w Savarze, 30 km od Dhaki, w kwietniu zginęło ponad 1100 ludzi. Była to najtragiczniejsza w historii katastrofa w przemyśle tekstylnym.
Odzieżówka jest filarem gospodarki Bangladeszu, który dzięki niskim kosztom pracy i bezcłowemu dostępowi do zachodnich rynków jest na świecie drugim po Chinach dostawcą ubrań. Sektor ten zatrudnia około 4 mln ludzi i przynosi 80 proc. wpływów z eksportu. 60 proc. ubrań wysyłana jest do Europy, a 23 proc. – do USA.
Ostatnio właściciele fabryk zaoferowali 20-procentową podwyżkę, ale robotnicy nie przyjęli jej, nazywając ją „nieludzką i upokarzającą”. Miesięczna płaca minimalna, jedna z najniższych na świecie, wynosi w Bangladeszu ok. 38 dolarów – połowę tego, co zarabia robotnik w fabrykach odzieży w Kambodży.
„Pracujemy, aby utrzymać się przy życiu, ale nie możemy zaspokoić nawet podstawowych potrzeb – powiedziała jedna z protestujących kobiet. Ceny wszystkich towarów wzrosły, ale nasze płace nie drgnęły” – dodał inny z manifestujących.
Poprzednia podwyżka w odzieżówce miała miejsce w końcu 2010 roku, po miesiącach ulicznych protestów, i była niemal podwojeniem najniższej płacy.
W sprawie płac trwają rozmowy rządu ze związkami zawodowymi i właścicielami fabryk. W czerwcu rząd powołał trójstronną komisję roboczą do zbadania sprawy płac, która, jak się oczekuje, do grudnia przedstawi swój raport z wynegocjowanym rozwiązaniem. Właściciele fabryk odrzucają jednak żądanie podwyżek powyżej 20 proc., powołując się na słabą kondycję gospodarki światowej.
Shahidul Islam Sabuj z kierownictwa związków zawodowych ostrzegł, że manifestacje mogą się przedłużyć, dopóki nie wzrosną płace. 100 dolarów to minimum, którego się domagamy. Robotnik ma swoje potrzeby i musi żyć na przyzwoitym poziomie – powiedział. W fabrykach odzieży pracują głównie kobiety, często po 80 godzin tygodniowo, w warunkach, które doprowadziły w kwietniu w Savarze do zawalenia się budynku Rana Plaza.
Autor: jkl
Źródło: Lewica