Liczba wyświetleń: 3104
Władze Wenecji nie rezygnują z prób powstrzymania „chamskich” turystów, a teraz planują zabronić gościom miasta nawet siedzieć i leżeć na ziemi, donosi „The Guardian”.
Nowa zasada została zaproponowana przez burmistrza Wenecji Luigi Bruniaro i jeśli wejdzie w życie, to za jej złamanie trzeba będzie zapłacić grzywnę w wysokości od 50 do 500 euro — podaje brytyjska gazeta.
Lokalni urzędnicy zakazali już turystom siadania na schodach pomników i galerii otaczających Plac Świętego Marka, przypomina autor artykułu.
Zgodnie z oczekiwaniami, wniosek burmistrza zostanie poddany pod głosowanie w radzie miasta w październiku. Jednak przeciwko inicjatywie Bruniaro występują posłowie z Ruchu Pięciu Gwiazd, a także działacze z grup inicjatywnych mieszkańców, pisze dziennikarz „The Guardian”.
„Lista rzeczy, których nie wolno robić jest tak długa, że nie pozostało już nic, co można robić” — powiedział Marco Gasparinetti, lider grupy mieszkańców Gruppo Aprile 25. „Będą musieli zatrudnić kolejnych 5 tysięcy pracowników, aby upewnić się, że wszystko to jest przestrzegane”.
Władze lokalne myślą o wprowadzeniu zakazu muzyki na łodziach, kontynuuje autor. Tymczasem kara grzywny i zakaz wjazdu do Wenecji grożą również za pijaństwo, kąpanie się i moczenie stóp w kanałach. Ponadto, nie toleruje się spożywania przekąsek w drodze lub na schodach.
Każdego lata tak zwane „anioły przyzwoitości” patrolują popularne wśród turystów obszary i pilnują, aby goście Wenecji szanowali ustalonych zasad, informuje dziennikarz brytyjskiej gazety.
Źródło: pl.SputnikNews.com
Na liście rzeczy „co można robić”, na pewno nie znajdzie się punkt o zakazie pobierania opłat za wszystko.
Mam nadzieję, że turyści zaczną myśleć i skreślą sobie Wenecję z listy celów wakacyjnych.
Władze tego miasta robią wszystko żeby wspomnienia z pobytu tamże były niemiłe.
Byłem tam po raz pierwszy w zeszłe wakacje i nawet mi się podobało, ale jakieś 3 miesiące temu dostałem do zapłacenia 2 mandaty po 50 € za wjazd i wyjazd. Wjechałem 3 km za szybko a wyjechałem 1 km powyżej dozwolonej (albo na odwrót).
Dobrze że nie jadłem kanapki na placu Św. Marka, bo zasiliłbym tamtejszy budżet kolejną kwotą (o czym nawet wtedy nie wiedziałem).
Tak czy inaczej mam to z głowy a jadących tam samochodem ostrzegam przed fotoradarami na grobli, która wiedzie na wyspę.