Walka o iracką ropę wchodzi w nowy etap

Opublikowano: 19.04.2008 | Kategorie: Gospodarka

Liczba wyświetleń: 504

W irackim zbiorze ustaw ciągle brak kontrowersyjnego prawa naftowego, choć od pierwszego terminu uchwalenia go upłynęło już osiemnaście miesięcy, a od przyjęcia przez gabinet – rok. Podczas minionych czterech miesięcy byliśmy świadkami światowych protestów przeciwko rozwiązaniom narzucanym Irakowi przez administrację prezydenta Busha. Szala zwycięstwa w publicznej debacie przechyla się na stronę przeciwników prawa naftowego i symbolizowanej przez to prawo okupacji ekonomicznej. Przewaga naftowych związków zawodowych i społeczeństwa obywatelskiego jest wyraźnie widoczna. Co będzie dalej?

Obrońcy prawa naftowego wprawdzie muszą dokonać przegrupowania sił, ale się nie poddają. Ostatnio koncerny Shell i BP zasponsorowały konferencję „Middle East Energy” [1] zorganizowaną w Londynie przez Chatham House [2]. Przybyli na nią m.in.: iracki minister ds. ropy naftowej Husajn al-Szahristani, ambasador Stanów Zjednoczonych Charles Reis i brytyjski minister ds. energetyki Malcolm Wicks. Shell wysłał tam czternastu swoich delegatów, a BP sześciu – siedmiu, jeżeli doliczyć byłego ambasadora Wielkiej Brytanii w Iraku a obecnie doradcę koncernu, Jere- my’ego Greenstocka. Zjawiło się siedemnastu przedstawicieli rządu brytyjskiego. Najliczniej reprezentowane było Foreign Office czyli Biuro ds. Spraw Zagranicznych i Wspólnoty – sześć osób – oraz Departament ds. Biznesu, Przedsiębiorstw i Reformy Regulacyjnej – pięć. Tak tłumna obecność delegatów rządu i brytyjskich przedsiębiorstw naftowych dowodzi wagi, jaką ma iracka ropa dla polityki zagranicznej i programów gospodarczych Wielkiej Brytanii.

Wobec braku prawnych, regulujących i fiskalnych ram inwestycyjnych, między- narodowe koncerny naftowe są, rzecz jasna, ostrożne. Przypuszczalnie najbardziej niepokoi je fakt, iż o umowach o udziale w produkcji – ich ulubionej formie kontraktów inwestycyjnych – przynajmniej w tej chwili nie może być mowy. W grę wchodzą tylko porozumienia w sprawie obsługi technicznej, które nie pozwalają koncernom domagać się własności rezerw. Zła to wieść dla światowej pierwszej piątki naftowych gigantów, które w ciągu minionych sześciu lat z niepokojem patrzyły, jak wskaźnik R/P – wyznaczający stosunek rezerw do wydobycia – spada im o połowę.

Celem proponowanych obecnie krótkoterminowych kontraktów jest zdynamizowanie wydobycia na kluczowych pięciu obszarach inwestycyjnych południowego Iraku – aby pod koniec roku osiągnąć poziom 500 tys. bpd (baryłek na dzień). Zainteresowanie zgłosiło 115 przedsiębiorstw – łącznie z firmami rosyjskimi, japońskimi, południowokoreańskimi i kanadyjskimi. Panuje przekonanie, że BP stoi w kolejce po Rumajlię, największe irackie pole naftowe, a Shell ustawił się po następne co do wielkości, czyli Kirkuk. Koncerny żywią nadzieję, że te kontrakty staną się wstępem do przyszłych, bardziej lukratywnych, umów o udziale w produkcji.

Czy jednak do nich dojdzie? Szahristani publicznie zakwestionował przydatność tego typu umów dla Iraku, a nawet zasugerował, że w ogóle mogą być one nie do przyjęcia. W pewnym stopniu wycofał się również z ataków na związki zawodowe i podczas konferencji „Middle East Energy” powiedział dziennikarzom, że wezmą one udział w konsultacjach dotyczących prawa i transakcji naftowych. Tymczasem Iracka Federacja Związków Naftowych – główny związek zawodowy sektora naftowego w Iraku – stanowczo sprzeciwia się prawu naftowemu i umowom o udziale w produkcji. Co więcej, krytyka podpisania takich umów przez regionalny rząd Kurdystanu skupiła się na zbyt szczodrych warunkach, jakie ta forma umowy między państwem a prywatnymi koncernami oferuje tym ostatnim.

Od lipca ubiegłego roku rząd Kurdystanu podpisał dwadzieścia umów o udziale w produkcji. Bagdad uznał je za nielegalne. Choć władze kurdyjskie uzyskały opinię prawników z brytyjskiej firmy Clifford Chance, według której umowy są zgodne z konstytucją, Szahristani pozostał nieugięty. Powiedział dziennikarzom podczas konferencji „Middle East Energy”: „Kontrakty z ubiegłego roku nie zostaną zaakceptowane. Do ich podpisania nie doszło na skutek zwycięstwa w przetargu – a prawo tego zabrania. Te kontrakty gwałcą ducha i literę prawa. Nawet prezydent kraju, sam Kurd, ich nie widział”. Szahristani ma poparcie irackich związków zawodowych, ekspertów od spraw ropy naftowej i liczących się parlamentarzystów.

Kurdyjski minister do spraw zasobów naturalnych Aszti Haurami lekceważy te zarzuty: „Zawieramy kontrakty zgodnie z prawem a ostatnie słowo w tej sprawie należy do regionalnej komisji prawnej” – powiedział dziennikarzom. W skład tej komisji wchodzi zaś zaledwie pięć osób: premier, wicepremier oraz ministrowie planowania, finansów i zasobów naturalnych.

Dla Hauramiego konflikt ten to pośrednio dyskusja o konstytucji Iraku, która ma zostać zmieniona. „Problemem nie jest prawo naftowe, lecz sama konstytucja, a cały czas mówimy, że nie ma miejsca na spór i zmianę jej ducha i podstaw” – oświadczył. Następnie jednak przyznał, że „W ciągu roku, dwóch, pięciu dojdzie do zmian w konstytucji – co do tego nie ma wątpliwości”.

Jak zatem międzynarodowe koncerny naftowe radzą sobie w otoczeniu tak niepewnym politycznie i prawnie, nie wspominając już nawet, że stwarzającym zagrożenie fizyczne? Budowa nowych politycznych i dyplomatycznych stosunków z odpowiednimi irackimi departamentami to jedna droga, z której korzystają, a oparcie się na istniejących powiązaniach z odpowiednimi brytyjskimi departamentami rządowymi – druga.

ARMIE NAJEMNIKÓW

Uczestnicy konferencji „Middle East Energy” przyznali, że wielu byłych dyplomatów pracuje obecnie dla prywatnych firm wojskowych i ochroniarskich i wykorzystuje swoją znajomości w sferach wojskowych w celach wywiadu gospodarczego i analizy ryzyka. Pomimo iż Foreign Office deklaruje, że „Nie zaoferowało prywatnym firmom wojskowym i ochroniarskim wsparcia strategicznego”, otrzymują je one za pośrednictwem byłych dyplomatów, którzy wstępują w ich szeregi. Przykład może stanowić Rob Sherwin, który najpierw pełnił funkcję doradcy Shella ds. rozwoju inwestycji na Bliskim Wschodzie, następnie został doradcą ekonomicznym ds. Bliskiego Wschodu w Foreign Office, a teraz pracuje dla Control Risks Group [3].

W brytyjskim ministerstwie skarbu, w Departamencie Rozwoju Międzynarodowego, w Foreign Office, w UK Trade and Investment czy w Departamencie ds. Biznesu, Przedsiębiorstw i Reformy Regulacyjnej – wszędzie tam pracują ludzie związani z irackim sektorem energetycznym.

Prawda jest taka, że w politycznych i gospodarczych programach rządu brytyjskiego gospodarki innych państw to ciągle prowincja. Zmilitaryzowany fundamentalizm wolnorynkowy skrywa się za brzmiącymi łagodnie mantrami „reformy gospodarczej” wspieranej przez czołgi, F-16 i urzędników państwowych.

„Doradcy do spraw bliskowschodniej gospodarki czy energetyki” często zostali przeniesieni z niemal identycznych stanowisk w firmach takich jak Shell. Przy Robie Sherwinie James Husemeyer nie okazuje się żadnym wyjątkiem. Zanim dołączył do grona pracowników Biura ds. Spraw Zagranicznych i Wspólnoty, był doradcą Shell’s Global Security Team. Ruch personalny pomiędzy Foreign Office, brytyjskimi koncernami naftowymi oraz prywatnymi firmami wojskowymi i ochroniarskimi odbywa się płynnie, niczym poprzez drzwi obrotowe, których mechanizm porusza wojna w Iraku.

Opór przeciwko temu stanowi rzeczy jednak istnieje – irackie społeczeństwo obywatelskie stanowczo sprzeciwia się brytyjsko-amerykańskim planom prywatyzacji ropy. Sprzeciw ten wzniecili i upowszechniają aktywiści działający na rzecz praw człowieka. 23 lutego odbyła się pierwsza międzynarodowa akcja w ramach kampanii „The Hands Off Iraqi Oil”. Na terenie Stanów Zjednoczonych, Holandii i Wielkiej Brytanii zorganizowano protesty przeciwko koncernom Shell i BP. Okupowano i pikietowano stacje benzynowe, wspinano się na ich zabudowania, odłączano aparaturę. Równolegle do wysiłków rządu brytyjskiego i koncernów naftowych, które chcą przejąć kontrolę nad iracką ropą, potęguje się oddolny opór przeciwko takim działaniom. Fakt, że nie uchwalono prawa naftowego – na rzecz którego lobbowano tak usilnie – jest tego świadectwem.

Autor: Ewa Jasiewicz
Tłumaczenie: Katarzyna Bielińska
Źródło: „La Monde diplomatique” nr 4 (26) 2008

PRZYPISY

1. Middle East Energy 2008. Risk and Responsibility: The New Realities of Energy Supply, 4-5 lutego 2008, Londyn. Wśród sponsorów znaleźli się również ExxonMobil i StatoilHydro.

2. Royal Institute of International Affairs – Królewski Instytut Spraw Międzynarodowych.

3. Prywatna brytyjska firma zajmująca się analizą ryzyka.

image_pdfimage_print

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.