Liczba wyświetleń: 2461
Nieformalny naczelnik państwa polskiego – Jarosław Kaczyński, w 2009 roku prawdopodobnie zdradził Polskę, a teraz on i jego klakierzy mydlą nam oczy mówiąc, że nie ugną się pod żydowskimi naciskami.
12 stycznia 2009 roku doszło do rozmów Jarosława Kaczyńskiego z ówczesnym ambasadorem USA w Polsce – Victorem Ashem. W czasie rozmów Kaczyński zgodził się na spłatę roszczeń żydowskich wobec naszego kraju.
Szef PiS, wyraził przekonanie, że Sejm uchwali przepisy prawa, dotyczące rekompensat za konfiskaty II wojny światowej i ery komunizmu. Powiedział nawet: „Prawo będzie przyjęte. Decyzja już zapadła. Nikt wpływowy w polskiej polityce nie będzie tego kwestionował. To jedynie kwestia czasu”.
Pieniądze na rekompensaty dla Żydów, miały pochodzić z prywatyzacji dużych przedsiębiorstw państwowych. Kaczyński zastrzegł jednak, że jeśli na giełdzie będzie bessa i kursy akcji spółek Skarbu Państwa spadną, to polski rząd nie będzie w stanie znaleźć wystarczających funduszy na zaspokojenie roszczeń Izraela. Rekompensata miała wynosić 20% rzekomo utraconego przez Żydów mienia.
Na Polskę w sprawie zapłaty haraczu Izraelowi od dłuższego czasu naciskają Stany Zjednoczone. Przedstawiciele rządu RP wiedzą o tym i zachowują tę sprawę w tajemnicy przez polską opinią publiczną. Mamy więc do czynienia z ogromnym politycznym skandalem, który bardzo mocno dowodzi podwójnych standardów „wielkiego patrioty” Kaczyńskiego, obiecującego oficjalnie, że nikt nie podniesie ręki na Polskę, podczas gdy tak naprawdę za plecami narodu sprzedaje go komuś, kto sam jest mu winny olbrzymie pieniądze…
Autorstwo: Marcin Kozera
Na podstawie: NCzas.com
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl
Proszę Państwa tak. Oddajmy jeszcze Niemcom i Rosji pieniądze za każdego poległego żołnierza, zniszczone czołgi, działa, karabiny, samoloty i amunicję do nich, z której mordowano Polaków. Polska to tragiczna postać w każdej sztuce.
Nie, żebym był jakimś szczególnym fanem ukochanego przywódcy, ale ta sprawa wygląda na dętą. Owszem, w 2009 roku Polska stała się sygnatariuszem nieszczęsnej „deklaracji terezińskiej”, od której zaczęły się poważniejsze chryje ze zwrotem mienia pożydowskiego. Tyle że wtedy premierem był Tusk. Na stołku siedział bardzo mocno i nic nie wskazywało na to, że z niego w najbliższym czasie spadnie. Co więcej, prezydentem był niejaki Lech Kaczyński, ale z notowaniami szorującymi po dnie, bez jakichkolwiek szans na reelekcję.
Dlatego Ash, jeżeli z kimkolwiek miałby rozmawiać, to raczej ze słynnym przyszłym smoleńskim nieboszczykiem a nie z jego bratem, siedzącym w opozycji i nie mającym żadnego wpływu na państwo. Albo jeżeli faktycznie zależało mu na osiągnięciu celu, powinien polecieć do Niemiec, zagrozić Frau Reichskanzlerin wycofaniem jankeskich wojsk albo czymś w tym guście i powiedzieć jej, żeby ona powiedziała Tuskowi, żeby Tusk się nie ciskał, tylko wyskakiwał z kasy. I Tusk by wyskoczył. Najwyżej zajumałby OFE nieco wcześniej i większość tego, co zgarnął, wpłacił tam gdzie trzeba, mówiąc, że „przetransferował na konto w ZUS”.
Czego w praktyce nie da się w żaden sposób sprawdzić, bo ZUS to czarna dziura zasilana z bieżących podatków. Dlatego nie widzę sensu, żeby ktoś w 2009 roku rozmawiał akurat z władcą kota, który nie był wtedy osobą decyzyjną.
@ Ifry
Polska nie jest sygnatariuszem „deklaracji terezińskiej”, bo jej nie podpisała, podobnie jak inne państwa. Tak wynika z pisma z MSZ: „Dyrektor Miszczak w swojej odpowiedzi zaprzecza informacjom, jakoby min. Władysław Bartoszewski w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej podpisał Deklarację Terezinską, a nawet dodaje, że żaden z uczestników konferencji tej deklaracji nie podpisał.”
Cytat za:
https://www.ekspedyt.org/2018/05/23/czy-polska-podpisala-deklaracje-terezinska-to-nie-ma-znaczenia/
Tutaj skan pisma Miszczaka z polskiego MSZ:
https://www.ekspedyt.org/wp-content/uploads/2018/05/deklaracja_terezinska_odp_dla_dr_kekusia.jpg