Trump, Grenlandia i polski Lwów

Opublikowano: 09.02.2025 | Kategorie: Polityka, Publicystyka, Publikacje WM

Liczba wyświetleń: 1680

Już za czasów poprzedniej kadencji propozycje odkupienia Grenlandii wzbudzały ironiczny uśmieszek. Mało kto jednak wie, że nie jest to oryginalny pomysł Donalda Trumpa. Kupno Grenlandii sugerował już Truman. A powód był bardzo prosty: geopolityka. Zwiększenie pozycji Stanów Zjednoczonych w basenie Morza Arktycznego.

Obecnie propozycja Trumpa ma jeszcze więcej sensu – ze względu na zmniejszający się zasięg lodu pływającego w Arktyce, ułatwienia w ruchu flotylli handlowych i marynarki wojennej na tych terenach, do tego wiadomo, że na Grenlandii występują złoża miedzy i metali ziem rzadkich. Poza tym Dania jest upadającym socjalistycznym państewkiem, jakie jest w stanie góra kontrolować Wyspy Owcze, bo nawet Islandię była zmuszona wypuścić. Poza tym pamiętać należy, że Dania miała swoje imperium kolonialne. Jednakże miasta Tranguebar, Serampore oraz Nikobary odsprzedała Wielkiej Brytanii – kolejno w 1845 i 1868 roku. Antyle Duńskie w 1917 roku stały się ostatecznie amerykańskimi Wyspami Dziewiczymi. A Złote Wybrzeże – po licznych walkach z miejscowymi – scedowano Brytyjczykom, to z kolei rok 1850. Nawet o Grenlandię była awantura z Norwegią w latach dwudziestych i trzydziestych. Ów spór został zakończony przez trybunał w Hadze w 1933 roku. Stąd sprawa samej Grenlandii nie jest taka prosta, trafiła ona jako kawałek Danii po traktacie w Kilonii w 1814 roku; z tym część norweskich nacjonalistów ma po dziś dzień problem. Poza tym dzieje duńskich podbojów kolonialnych pokazują, że ten kraj jest zbyt słaby demograficznie i ekonomicznie, aby utrzymać wielkie imperium. To, że Dania jeszcze posiada Grenlandię, to wynika tylko z tego, że Brytyjczycy, Amerykanie czy Rosjanie mieli tą wyspę za kupę lodu, na której jeszcze nic nie ma, może poza wielorybami. Takie tereny były uważane w wieku dziewiętnastym – okresie podbojów kolonialnych i wielkich odkryć geograficznych – za niepotrzebne i kłopotliwe. Dobrze znany jest przykład Alaski, której to Rosja bardzo chciała się pozbyć po wojnie krymskiej. A w USA krytykowano zakup tego terytorium, nazywając je ironicznie „lodówką Sewarda” (od amerykańskiego dyplomaty finalizującego transakcję).

Sądzę również, że prezydent Donald Trump i tak jest minimalistą. Nie ma połowy rozmachu Johna Polka, Willima Kinleya czy Theodore’a Roosevelta, de facto ojców amerykańskiego imperializmu. Co na miejscu Trumpa to sugerowałbym inkorporację nie tylko Grenlandii, ale także części terytoriów Meksyku – Baja California, terytoria na południe od Rio Grande do Monterrey, powołując się na dawne osadnictwo anglosaskie, później półwysep Jukatan, w całości inkorporacja Salwadoru, Panamy, Nikaragui i Kostaryki, do tego Dominikany, Haiti i Puerto Rico. Takie mapy przyszłych podbojów kreślił już John Polk po zakończeniu wojny meksykańskiej. A na Pacyfiku – przyłączyć Mikronezję, Wyspy Marshalla, Palau (to przecież po 1945 roku były terytoria powiernicze przekazane USA przez ONZ po przegranej Japonii), Filipiny (przecież po 1898 roku były amerykańskie), a nawet Tajwan. Trump postrzegany przez lewaków jako irracjonalny imperialista jest w rzeczywistości bardzo minimalistyczny w powiększaniu terytorium USA.

Pokazuje to jednak jedno. Politycy poważni w krajach liczących nie uważają, że granice dane nam po drugiej wojnie światowej, dekolonizacji i rozpadzie ZSRR są dane na wieczność. Tak tylko myślą skończeni głupcy i idealiści; ewentualnie ci, którzy uwierzyli, że historia nagle postanowiła się skończyć. Politycy poważni wiedzą, że ten układ jest dynamiczny, a nam przyszło żyć w okresie zbliżonym do belle epoque, bez większych wstrząsów i konfliktów zbrojeniowych; szkoda tylko, że bez takiej wielkiej wynalazczości i kreatywności. Stąd politycy poważni wiedzą, że granice się zmieniają, trzeba zatem myśleć o tym, jak w przyszłości opanować szereg terytoriów albo odzyskać dawne terytoria historyczne. W Polsce taka postawa jest wyśmiewana, a każdy, kto myśli na przykład o polskich Kresach uważany jest za osobę niespełna rozumu. Co ciekawe, to część prawicy ma zwyczaj nabijania się z gadania o polskim Lwowie czy Wilnie; a już sięganie dalej na wschód ma za wyraz politycznego marzycielstwa.

Ta tradycja myślenia wywodzi się jeszcze z endecji, która uważała wielonarodowe Kresy za wielki problem. Ta formacja polityczna była odpowiedzialna za „ryską hańbę” z 1921 roku. (Tak u mnie w rodzinie się jeszcze mówiło ze względu na utratę części majątku). Po wygranej wojnie z bolszewikami przyjęto bowiem skrajnie minimalistyczne podejście i nie oparto wschodniej granicy nawet na granicach naturalnych – jak Berezyna na Białorusi. Monoetniczna Polska tak się marzyła endekom, że odrzucali wszelkie myślenie o wielkiej Polsce od morza do morza. I do tej pory ta tradycja ma pogrobowców. Nawet profesor Wielomski – znany tajny współpracownik realista – krytykował nieraz polityków dawnego Ruchu Narodowego za mówienie o polskim Wilnie czy Lwowie. A ja powiem. Oni i tak są minimalistami. I nie wiem, skąd ten brak fantazji u polskiej prawicy. Czyżby to skutek pedagogiki wstydu stosowanej przez Szabas Cajtung? A może pobierania nauk w miejscach rojących się od zniewieściałych lewaków, takich jak Óniwersytet Jełopów? Co w niejednym przypadku jest gorsze niż lobotomia. W każdym razie ten rzekomy brak powagi nim nie jest. Dążenie do odzyskania przedwojennej granicy Polski nazwałbym takim bardzo minimalistycznym podejściem. Pamiętać bowiem należy, że granica z traktatu ryskiego nie opierała się na żadnych granicach naturalnych, tylko biegła sobie przez pola i lasy. Rozsądna w miarę była linia Dmowskiego, zaprezentowana przez tego ostatniego w Wersalu. Tam postulowano przebieg granicy na Berezynie i za Smotryczą.

Politycy poważni bowiem rozważają przyszłe podboje. Nie zdziwiłbym się, gdyby Niemcy mieli rozpisane kilka scenariuszy przyszłego podziału ziem polskich, czy zostawiają buforowe państewko rządzone przez jakąś ryżą małpę pokroju Tuska, czy dzielą się z Rosją. U nas nikt nad niczym takim nie myśli. Po prostu jałtańskie granice dane od Stalina na zawsze. I koniecznie kolegować się z wrogimi nam narodkami na wschód od Bugu, na siłę się z nimi przyjaźnić. Choć oni rozumieją tylko język porządnego mocnego kopa. A jedyna zaleta istnienia tych ich kraików na wschód od linii Bugu jest oddzielanie nas od Rosji. Tak to żadnych nie ma. W dodatku jeszcze i tak musimy wykarmić miliony Ukraińców. Więc, w sumie nie ma powodu, dla którego Lwów nie miałby wrócić do Polski – i to wedle jednego z wariantów linii Curzona. Przewidywał on bowiem utrzymanie po polskiej stronie Lwowa oraz Borysławskiego Okręgu Naftowego.

Powinno się dążyć do wizji z rozmachem. Pisałem o wschodzie. Spójrzmy, że na zachód od nas są dekadenckie, zepsute i zgnuśniałe lewicowe społeczeństwa, podobnie też na północ. Polska powinna rozbudować marynarkę wojenną, aby w przyszłości opanować Danię, południe Szwecji i być może nawet kawałek Norwegii, do tego myśleć o zajęciu Niemiec na wschód od Łaby. Przecież te lewicowe państwa zapadną się pod ciężarem socjalizmu, zapanuje w nich anarchia. Ktoś z zewnątrz będzie musiał przyjść i zaprowadzić tam porządek. Albo będziemy to my, albo ktoś inny. Natura horret vacuum; to wiedzieli już starożytni.

Poważni politycy wiedzą jeszcze jedno. Zależności między państwami to walka o byt. Tutaj albo się je, albo jest się zjadanym. Stanów pośrednich nie ma. To może brzmieć jak jakiś darwinizm społeczny, ale tak po prostu jest. W Polsce natomiast nikt na to tak nie patrzy. Nawet ludzie poważni i posiadający pewną wiedzę potrafili twierdzić, że współczesne wojny to ekonomia i przejmowanie rynków, to sprzedajni politycy i lokalni zdrajcy pozwalający na opanowanie kraju bez jednego wystrzału. Niemniej jednak trzeba pamiętać o jednym. Taki stan też nie jest wieczny i w końcu zacznie się na nowo wielka historia. Chociażby na skutek zgnuśnienia i erozji zachodnich społeczeństw ktoś je będzie chciał zastąpić. Tutaj jest szansa dla nas, jeżeli sami nie ulegniemy destrukcyjnym trendom.

Można się śmiać z Trumpa, można się śmiać z polskiego Lwowa. Tylko, kto tu jest niepoważny? Kto tu jest marzycielem czy pięknoduchem? Ot, takie pytanie trzeba sobie zadać.

Autorstwo: Erno
Źródło: WolneMedia.net

image_pdfimage_print

TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć „Wolne Media” finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji „Wolnych Mediów”. Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

8 komentarzy

  1. garsjo 09.02.2025 11:43

    „Stąd politycy poważni wiedzą, że granice się zmieniają, trzeba zatem myśleć o tym, jak w przyszłości opanować szereg terytoriów albo odzyskać dawne terytoria historyczne.” – Ciąg dalszy rozgrywania Polaków.
    Kto to jest @Erno?, co nie może wysiedzieć bez szczucia..

  2. niecowiedzacy 09.02.2025 13:16

    Szanony Panie Erno uważając się za poważnego polskiego polityka powinien Pan znać choć trochę historię Niemiec a zwłaszcza Hitlerowskich, ale Pan woli myśleć życzeniowo jak większość polityków prawicowych. Marzyć fajna rzecz ale spełnić te marzenia to wielka gratka i udaje się tylko nielicznym. Przekonał się o tym Winston Churchil w 1947 roku. Teoretycznie wygrał wojnę i powinien pozostać w chwale ale przecenił swoje możliwości i musiał odejść. Jakoś nie mogę sobie przypomnieć aby któryś z prawicowych, światowych polityków potrafił zakończyć wojnę w chwale. Za to potrafią rozpoczynać wojny. Bowiem jak to Pan opisał w świecie liczą się tylko silni a dla słabych jest tylko pogarda i śmierć. Więc powinien Pan wiedzieć iż snując takie plany jak Pańskie potrzeba silnego ekonomicznie i gospodarczo państwa które dysponuje odpowiednim przemysłem wytwórczym wszelkiego wyposażenia wojskowego, liczną armią, doskonale wyposażoną i dowodzoną oraz dysponującą odpowiednimi ogromnymi zapasami na wypadek wojny. A w polsce wygląda iż planiści w MON starają się przygotować Polskę coś jakby do pierwszej wojny światowej , tylko na tyle stać wychowanków Akademii Sztuki Wojennej. Panowie obudźcie się jest dwudziesty pierwszy wiek, już minęła ćwiartka stulecia. Jeśli zostaniemy wplątani przez PO PIS w wojnę to będzie ona manewrowa, błyskawiczna i skończy się najdalej za 48 godzin klęską jakiej Polska jeszcze nigdy nie zaznała w swoich dziejach. Naszym pseudo sprzymierzeńcem, idolem Guru jest człowiek który zmienia swoje poglądy co tydzień, więc jak można mu zaufać. Postępuje jak wróg polski sprzedając nam wojskowy złom za drogie pieniądze. Solidarną polska jest w agonii a Pan ma marzenia ściętej głowy. Oglądał Pan Niemiecką mapę obecnej Polski, wydaną przez niemieckich prawicowców. Tereny na których mieszkamy są pod tymczasowym zarządem polskim. Oni chcą granic z roku 1914. Żądają ziem nie tylko tych które były pod zaborem cesarstwa niemieckiego ale również pod zaborem cesarstwa Austro węgierskiego. Tłumaczą to tym iż obowiązuje anschluz Austrii którego ich rząd nie unieważnił. Tak więc nie ma miejsca na żaden polski Lwów. Polska ma się składać wyłącznie z ziem zaboru cesarstwa Rosyjskiego. Jeśli chodzi o Rosję to jakakolwiek okupacja polski nie wchodzi w rachubę, to można wyczytać na Rosyjskich stronach. Co innego szybki rajd na Warszawę grupy Prigożyna w celu zniszczenia rządu polskiego i polityków, zniszczenia całego przemysłu i elektrowni oraz wycofanie się w ciągu do 48 godzin w celu uniknięcia jakiegoś pseudo odwetu NATO. Weźmy przykład z polskiego podwórka, kandydaci prześcigają się w opluwaniu i obrzygiwaniu wzajemnym, bo programów to żadnych nie mają. A jeden to mówi że on nie chce ale startuje bo może. Szukają jak by tu poróżnić polaków jeszcze bardziej. Lubią Polacy myślenie życzeniowe bo to fajnie choć sobie trochę pomarzyć, bo żyjemy na: aby aby. Czy wolimy dalej tradycyjnie szukać wrogów jak najbliżej a pseudo przyjaciół jak najdalej. Myślę, że dopóki Polacy nie przyjmą do wiadomości, iż największym przyjacielem Polaka może być drugi Polak, a jeszcze lepiej Polka, bo z tego mogą być tak bardzo potrzebne dzieci i nie koniecznie z prawego łoża, bo najważniejsze, że będą nasze, polskie. Jeśli Polacy tego nie zrozumieją, pozostaje dać na mszę za coś, co kiedyś nosiło miano Polska ale bez żadnych plugawych dopisków i za ludzi ją zamieszkujących. O wszystko trzeba umieć dbać, a szczególnie o ludzi, bo w dzisiejszych warunkach likwidacja Polski będzie ostateczna i nieodwracalna. Osobiście uważam iż sedno wszelkich związków i stowarzyszeń cywilnych i wojskowych z innymi krajami może być możliwe tylko i wyłącznie oparte na zasadach jedno państwo = jeden głos. Prościej równa ilość głosów niezależnie od ilości ludzi zamieszkujących te państwa. To wyrównało by szanse. Drugi priorytet to powstrzymywanie się państw od dawania pseudo dobrych rad dla innych państw. Trzeci to nie krytykowanie obcych państw, niech o wszystkim decydują ludzie go zamieszkujący. To minimum koegzystencji. Alternatywą są wojny. Za agonalny stan przemysłu zbrojeniowego i armii w w większości najbardziej odpowiedzialni są działacze PISu. Jak będzie się Pan szykował do napisania nowego artykułu to radzę się trochę podszkolić.

  3. Rysa 09.02.2025 15:52

    Szanowny @Erno, w replice pozwolę sobie stwierdzić, że pański artykuł, bazując na ostatnich wypowiedziach Trumpa, mający być apelem do polskich „rozumnych” elit, o myślenie dotyczące przyszłości Polski w kategoriach imperialnych jest wg mnie nie tyle marzeniem, co koncertem życzęń, jak sam pisze „pięknoducha”, posiadającego ograniczoną wiedzę o procesach geopolitycznych.
    Bo jak pisał nasz wieszcz Adam „mierz siły na zamiary” czego w części dotyczącej „sił” nie ma w pańskiej wypowiedzi za grosz informacji.
    Więc ja zwyczajny człowiek, blogujący jednak od lat 2004/5 i obserwujący procesy zmian zachodzące na świecie, określiłem swój punkt widzenia na najbliższe zmiany geopolityczne związane z zakończeniem konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Opublikowałem to w komentarzach pod notką „W,Putin o Trumpie i politykach UE.Część II” na blogu https://zygmuntbialas.wordpress.com w dniu 04.02.2025r.

    Wydaje mi się, że kartą przetargową Putina będzie wspomożenie Trumpa w odzyskaniu zdolności imperialnych USA, przy jednoczesnym wyeliminowaniu Unii Europejskiej jako gracza geopolitycznego oraz stworzeniem sobie przeciw wagi dla rosnącej potęgi gospodarczej Chin. …Na obecnym etapie zamknięcia sprawy ukraińskiej poprzez negocjacje, Putin jednoznacznie wypowiedział się, że rozmowy będą się odbywały bezpośrednio pomiędzy Rosja a USA bez udziału państw trzecich, a więc wykluczenie z nich Anglii, Francji i Niemiec mających także aspiracje imperialne, automatycznie stawia ich w sytuacji wasalnej wobec USA. Dlatego tradycyjne mieszanie się do polityki światowej, od czasów Mackindera, przez Anglosasów zostaje w tym przypadku ucięte i Putin może z czystym sumieniem (i ze złośliwym uśmiechem na ustach) poprzeć koncepcję Trumpa przyłączenia Kanady do USA. Proszę zauważyć, że rozwiązanie to czyni Stany Zjednoczone obszarowo większe od Rosji prawie o 15%, a kolejny pomysł włączenia do nich także Grenlandii czyni je większe o ponad 28%. Proszę również zwrócić uwagę na fakt, że przez to USA uzyskują szeroki dostęp do surowców tych krajów oraz dostęp do szelfu do Oceanu Arktycznego posiadającego duże złoża ropy i gazu. Jest „Great America” – jest. Kolejne skutki takiego posunięcia to, Anglia tracąc Kanadę traci motyw przewodni swojego istnienia „Imperium Brytyjskie panuje na takim obszarze, że nigdy tam słońce nie zachodzi”. I kolejny skutek to obniżenie rangi „City of London” gdzie siedzibę mają praktycznie wszystkie rekiny finansjery, a wzrost rangi „Wall Street”. Posunięcie takie powoduje deprecjację całej Europy Zachodniej, mogącej zaskutkować wyłamaniem się Francji i Niemiec z wasalizmu wobec Waszyngtonu i tym samym twór jakim jest UE rozpadnie się ze względów ekonomiczno-politycznych, co wydaje mi również się odległym celem Rosji.
    Czy Rosja w takim nowym układzie geopolitycznym straci na swej pozycji? Odpowiem „I tak i nie” Dlaczego „tak” bo będzie musiała dopuścić do basenu arktycznego konkurencję amerykańskiego kapitału, który w swoim poszukiwaniu zysku jest bezwzględny i to jest wg mnie największe niebezpieczeństwo tego rozwiązania. Dlaczego :nie” bo na dzisiaj Rosja nie ma równych sobie w rozwiązaniach technologicznych służących do poruszania się po Arktyce. Żaden kraj nie ma tego typu lodołamaczy, czy np. okrętowych elektrowni jądrowych, co pozwala szybko i skutecznie zwiększyć obszar eksploatacyjny przez dowóz urządzeń i zabezpieczenie energii.
    Innym obszarem negocjacji jest Europa, gdzie Putin w swoich celach SOV na Ukrainie wskazał – NATO winno wrócić do swoich granic z 1990 czyli z okresu połączenia się BRD i NRD. A więc pomiędzy Rosją a NATO ma zaistnieć strefa buforowa obejmująca praktycznie wszystkie państwa byłych demoludów. Jeżeli strefa buforowa ma spełniać swoje zadania to NATO musi być wykluczone z niej, a same państwa winny pozostać neutralne. Jest to nic innego niż zmodyfikowany plan Rapackiego z 1957 r. o utworzeniu na tym obszarze strefy bezatomowej po szerzonej o rozbrojenie konwencjonalne. Zauważmy, Układ Warszawski w obliczu zmian politycznych w Rosji został automatycznie rozwiązany, broń jądrowa i konwencjonalna stacjonujących rosyjskich wojsk stacjonujących w Polsce została wycofana wraz z ich wyprowadzeniem się. I tutaj zacznie się problem z racji powszechnej rusofobii w Polsce, na której Waszyngton i jego lobby ubiło miliardowe interesy na sprzedaży broni. Rozwiązania są dwa, albo Putin zgodzi się na pozostawienie tych krajów w NATO ryzykując, że wcześniej czy później nowy konflikt ze strony dozbrojonych tych krajów i ewentualnie resztek po Ukrainie, gdzie ideologia nazistowska może przetrwać w młodym pokoleniu Ukraińców czy usilnie indoktrynowanych obecnie w tym kierunku Polaków i w tym przypadku implikacje dla Polski są tragiczne. Niemcy uwolnione od bezpośredniego nadzoru USA zajmą tereny Ziem Odzyskanych, społeczeństwo okrojonej Ukrainy zacznie szukać winnych i zgodnie z ich tradycyjnym zawołaniem nastąpi ”riezat Lachów”. Albo Putin pamiętając co warte są obietnice Zachodu mając na względzie konieczność ochrony młodego pokolenia Rosjan, którzy powinni się skupić na budowie i rozwoju kraju utrzyma stanowisko cofnięcia NATO na granicę Nysy i Odry. Wówczas rozwój sytuacji geopolitycznej Środkowej Europy będzie ewoluował w kierunku neutralności. W każdym bądź razie istnienie Polski w obecnych granicach znów jest zależne od Rosjan.
    Całość mojej wypowiedzi zawiera się w dwu komentarzach pod w/w adresem.Z poważaniem Rysa

  4. Piron 09.02.2025 18:33

    niecowiedzacy!!! ja również się trochę po pastwię tylko dla odmiany nad tym pańskim skostniałym, starożytnym, mającym tysiące lat sposobem myślenia (chociaż z autorem powyższego artykułu również się nie zgadzam).

    „silna armia?, silna gospodarka?, dużo dzieci?, naprawę?. Słyszę to do 50 lat przekazywane jak mantra z pokolenia na pokolenie. Przecież tak właśnie postrzegali starożytni, kiedy to najbardziej liczyła się wielodzietna rodzina, najlepiej składająca się w większości ze zdrowych i płodnych synów, którzy nadawali się zarówno do ciężkiej pracy fizycznej (np przy odbudowie państwa po wojnie) jak też do wszelkiej maści wojenek jako armatnie mięso. Chciałem panu zwrócić uwagę iż od tamtej pory czasy zmieniły się diametralnie, a takie myślenie sprawia że jako ludzkość powielamy wciąż te same błędy.

    Na co komu wojny oraz pełna kłamstwa i hipokryzji polityka? na co komu ubóstwo, głód, wyzysk i strach przed przetrwaniem?. Przecież to narzędzia władzy znajdujące sią w rękach garstki zwyrodniałych osób, którzy za wszelką cenę chcą nam wmówić że w tym procesie zwanym życiem, nasza rola sprowadza się tylko i wyłącznie do prokreacji walki i służenia.

    Naprawdę wyobraźnia nie podsuwa panu innych rozwiązań?.

    Pozdrawiam i życzę szerszych horyzontów.

  5. Grohmanon 09.02.2025 23:51

    Zszokował mnie ten artykuł z uwagi na dotychczasowe racjonalne poglądy autora jakie miałem okazje tu poznawać. Niemal do końca miałem nadzieję, że czytam jakiś sarkastyczny materiał. Być może to objaw frustracji na otaczającą rzeczywistość, co byłoby zrozumiałe.

    Potrafię zrozumieć mentalne ukierunkowanie się na Bismarckową 'Real_Politik”. Zgadzam się, że granice to fikcja, chwilowy konsensus osiągnięty kiedyś tam, drogą takich czy innych wojen.
    Ale te wszystkie przedstawione pragnienia czy wizje podboju. Jaki tego sens, po cóż to czynić? Czyżby to jakiś rodzaj nawoływania do średniowiecznych czy antycznych marzeń o imperiach. Aby mieć łapę nad zasobami kosztem innych nacji i kosztem wizerunkowym?
    Czy to propozycja, aby stać się kolejnym Izraelem w swej zbrodniczej polityce? Bo darwinizm tak nakazuje? Człowiek to jednak chyba coś więcej niż zwierzę w dżungli. Wiem, że historia co rusz obala te twierdzenia, ale jakiś tam postęp stopniowo czynimy. Chyba.

    To prawda, że żyjemy w dynamicznym środowisku. Dlatego tym-bardziej powinniśmy żyć w zgodzie z sąsiadami. Sytuacja geopolityczna Polski z uwagi na jej umiejscowienie jest tragiczna. Przykład z IIWŚ powinien dawać jasno do myślenia jak łatwo i szybko mogą się skończyć imperialistyczne mokre sny paru darwinistów pędzących 37mln naród, aby pozyskać 'przestrzeń życiową’.
    Skądś to chyba znamy, tego typu artystyczne wizje pośród tych co uważali się za lepszy naród – od tych innych, zgniłych i dekadenckich. Na pewno chcemy powtarzać w ten właśnie sposób historię?

    Czego mamy szukać na Kresach wyrugowanych niemal doszczętnie z Polaków? Zasadność przynależności Lwowa do Polski przed wojną wynikała z obfitej polskiej bytności tamże. Co dzisiaj nie ma już miejsca. A historycznie Lwów jest ruskim miastem, więc nawet w przerzucaniu się pretekstów do wojen przegralibyśmy na tym polu. Podobnie rzecz ma się z Wilnem, bezsprzecznie historycznie litewskim miastem.

    A te wizje podboju Europy na zachodzie to już kolega kompletnie zagalopował się, choćby tylko z powodu nierealności ich wykonania. A gdzie casus belli? Jakie prawa historyczne do prowincji w Norwegii czy Danii?
    Osąd jakoby zachodnie społeczeństwa zapadły się pod własnym ciężarem jest nie tylko powierzchowny ale znacznie przesadzony.
    To, że tzw. lewactwo dominuje w tej chwili na tamtym kierunku nie wyraża to całościowo o stanie ducha tamtych społeczeństw. Wynika to z globalistycznej agendy, która okrakiem rozsiadła się niemal na całym globie i dyktuje ton. Więc dostrzegamy to co jest promowane. Widzimy to choćby poprzez skandal USAID.

    Po za tym, nawet jeżeli teoretyzować, jak to przedmówca stwierdził, mierzmy siły na zamiary. Z czym do ludzi. Nawet nie dysponujemy odpowiednim przemysłem, wciąż jesteśmy krajem rozwijającym się wedle światowych standardów.
    Lepszą robotę uczynimy, zdecydowanie bardziej konstruktywną, i pożyteczną dla Narodu jeżeli zamiast podbijać Europę i odzyskiwać „historyczne ziemie”, to podbijemy Polskę.
    Albo raczej (legalnie) odbijemy ją z rąk, które jakoś średnio się sprawdzają w zarządzaniu państwem dla dobra Polaków. Gwarantuję, że takie fantazje znacznie będą i owocniejsze i korzystne dla nas wszystkich. A przy okazji nie będzie trzeba mordować innych ludzi, ani być mordowanym podczas kolejnej wojennej zawieruchy, która to przynosi zyski tylko możnowładcom.

  6. niecowiedzacy 10.02.2025 00:48

    Szanowny Panie Piron. Nie przeczytał Pan do końca mego komentarza tylko postarał się Pan dowalić mi. A ja pod koniec piszę: Osobiście uważam iż sedno wszelkich związków i stowarzyszeń cywilnych i wojskowych z innymi krajami może być możliwe tylko i wyłącznie oparte na zasadach jedno państwo = jeden głos. Prościej równa ilość głosów niezależnie od ilości ludzi zamieszkujących te państwa. To wyrównało by szanse. Drugi priorytet to powstrzymywanie się państw od dawania pseudo dobrych rad dla innych państw. Trzeci to nie krytykowanie obcych państw, niech o wszystkim decydują ludzie go zamieszkujący. To minimum koegzystencji. Alternatywą są wojny. Za agonalny stan przemysłu zbrojeniowego i armii w w większości najbardziej odpowiedzialni są działacze PISu. Jak będzie się Pan szykował do napisania nowego komentarza to radzę zapoznać się z całą treścią a dopiero pisać komentarz

  7. Piron 11.02.2025 01:59

    Panie niecowiedzący, oświadczam że nie mam i nigdy nie miałem zamiaru panu (jak to pan określił) „dowalić”, jeżeli tak pan odebrał moje wypociny to serdecznie przepraszam, po prostu czytając pierwszy pański post nudziłem się niemiłosiernie i być może dlatego moja poprzednia odpowiedź tak niefortunnie zabrzmiała.

    Jeżeli decyduje się odpowiedzieć na jakiś wpis (a robie to dość rzadko) to przed tym czytam go dokładnie, czasami nawet wiele razy (nie lubie nieporozumień).

    Końcowy fragment pańskiego pierwszego posta doskonale zrozumiałem, ale niestety nie jest on w mojej ocenie jakoś szczególnie odkrywczy lub kreatywny (UNIA lub WOJNA).

    Pozdrawiam serdecznie i życzę spokoju ducha.

  8. Jolanta Góralska 19.02.2025 09:09

    Autorze,
    Wynika z wywodu, że rozbójnik to poważny i perspektywiczny polityk. Cokolwiek przeczy to podstawom cywilizacji, jako najwyższego poziomu rozwoju społeczeństwa, które wyraża się poziomem kultury materialnej i moralnej, z jakim utożsamiają się jednostki. Pokój buduje, wojna rujnuje. Obrazem nieustającej walki perspektywicznej o przestrzeń życiową jest Izrael. To jest Pana wzorzec?
    Dmowski zadbał o przywrócenie państwowości Polski na mapie i w rzeczywistości, ale czy kosztem innych?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.