Taka pomoc to nie pomoc

Opublikowano: 30.05.2014 | Kategorie: Polityka, Wiadomości z kraju

Liczba wyświetleń: 949

Nocna i świąteczna opieka zdrowotna jest źle zorganizowana. Może to zagrażać bezpieczeństwu pacjentów oraz przynosi stratę finansową dla NFZ – ustaliła Najwyższa Izba Kontroli.

Według opublikowanego na stronie NIK raportu, pełniejsze wykorzystanie tego rodzaju opieki zdrowotnej mogłoby być sposobem na odciążenie pogotowia ratunkowego i szpitalnych oddziałów ratunkowych. Izba już wcześniej podawała, że znaczna część przyjmowanych do SOR w ogóle nie powinna tam trafić, bo kwalifikuje się do opieki podstawowej – pisze RynekZdrowia.pl.

Według NIK tryb pracy zespołów dyżurujących jest niedostosowany do potrzeb. Są bowiem znaczne różnice w liczbie pacjentów zgłaszających się do przychodni w poszczególne dni. „W efekcie w dni powszednie zespołów dyżurujących było za dużo w stosunku do faktycznych potrzeb pacjentów, a w dni wolne od pracy najczęściej za mało” – podkreśla NIK. W ponad 30 proc. kontrolowanych miejscowości było mniej zespołów niż wymagają przepisy i niż opłacił NFZ. Były też placówki, w których w ogóle ich nie utworzono, a pacjentów, niezgodnie z prawem, przyjmowali lekarze niezgłoszeni jako dyżurujący. „Pełnili oni w tym samym czasie dyżur np. na oddziałach szpitalnych. (…) lekarz, który był zatrudniony na oddziale najpierw zajmował się sprawami oddziału i dopiero potem mógł udzielać świadczeń w ramach nocnej i świątecznej opieki. Ponadto lekarze pełnili dyżury w domach pod telefonem, zamiast w wyznaczonej placówce” – mówi Piotr Wasilewski, dyrektor Departamentu Zdrowia NIK.

Portal podkreśla, że częstą nieprawidłowością było zaniżanie czasu pracy: więcej niż co piąty spośród skontrolowanych świadczeniodawców regularnie skracał czas dyżurowania i dostępności, wyznaczając samowolnie godziny pracy inne niż zapisane w kontraktach, gwarantujących pacjentom podstawową opiekę zdrowotną przez całą dobę. Nieprawidłowo funkcjonował też system wizyt domowych – pacjenci oczekiwali na nie nawet 12 godzin!

Wiele placówek stosuje nieuzasadniony podział na zespół wyjeżdżający i zespół dyżurujący na miejscu, co powoduje nierównomierne obciążenie pracą na niekorzyść zespołu udzielającego świadczeń w przychodni (90 proc. wszystkich porad lekarskich). W efekcie w danej placówce faktycznie przyjmuje mniej lekarzy niż powinno, bo część z nich jedynie oczekuje na wyjazd. Niepotrzebne wydłuża to czas oczekiwania na przyjęcie.

Wątpliwości wzbudziła także obsada dyżurujących zespołów lekarsko-pielęgniarskich (nie wszystkie dyżurowały w składzie deklarowanym przy podpisywaniu kontraktu) oraz fakt, że niektórzy świadczeniodawcy szybko zawierali z Funduszem aneksy, w których zmniejszano liczbę dyżurujących. Zdarzało się także, że zamieniano lekarzy z pożądaną w lecznictwie doraźnym specjalnością na medyków o innej, wątpliwej w tej sytuacji, przydatności. Mocno odczuwalny w wielu placówkach był brak pediatrów.

Te i inne nieprawidłowości świadczą o braku odpowiedniego nadzoru ze strony NFZ. Dlatego Izba wskazuje na konieczność jego wzmocnienia, a ponadto sugeruje m.in. organizowanie nocnej i świątecznej opieki w tych samych placówkach, w których funkcjonują oddziały ratunkowe, co pozwoli zrównoważyć pracę opieki nocnej i ratunkowej oraz odciążyć przeładowane SOR-y. Fundusz powinien też dostosować liczbę zespołów dyżurujących w dni powszednie oraz w dni wolne od pracy do rzeczywistych, lokalnych potrzeb.

„W nocy i w święta lekarz powinien przyjechać do domu pacjenta i rozstrzygnąć, czy chory może następnego dnia pójść do swojego lekarza pierwszego kontaktu czy też musi natychmiast zgłosić się do szpitala. Takie dyżury nocne winni pełnić lekarze rodzinni, znający swoich pacjentów” – mówił jakiś czas temu w rozmowie z portalem b. szef resortu zdrowia, dr Marek Balicki. Wskazał przykład Danii, gdzie taki system świetnie się sprawdza. Zwrócił jednocześnie uwagę, że obecnie na jednego lekarza przypada 50 tys. mieszkańców, podczas gdy powinno ich być ok. 25 tys. Dodał, że w obecnych warunkach pacjent jest wręcz skazany na zagubienie w systemie. „Tymczasem wystarczyłby jeden stały numer telefonu, pod którym w określonych rejonach dyżurowaliby lekarze POZ znający lokalną społeczność. Na pewno nie kosztowałoby to więcej niż obecne rozwiązania” – powiedział.

Źródło: Nowy Obywatel

image_pdfimage_print

TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. Pola 30.05.2014 23:43

    Każdy widzi,że system opieki zdrowotnej jest u nas fatalny. Ale jak minister zdrowia nie potrafi zapanować nad tym wszystkim, to można mieć nadzieję, że będzie jeszcze gorzej.

  2. retor 31.05.2014 00:19

    W Polsce nie ma już publicznego systemu opieki zdrowotnej, istnieje natomiast rozbudowany system „niepublicznego” okradania i zarabiania na chorych i pacjentach.

  3. 23 01.06.2014 07:59

    No właśnie. Tzw państwo polskie nie działa.
    Nie ma nic ciekawego do zaoferowania swoim niewolnikom.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.