Liczba wyświetleń: 1832
Przed laty, pisząc dla ukraińskiego czasopisma „CzasPik” (odpowiednik naszej „Polityki”), pragnąc być na bieżąco z ukraińską polityką, słuchałem wystąpień ukraińskich deputowanych w Wierchownej Radzie Ukrainy.
Szczególnie emocjonalne były te po spotkaniach, które miały miejsce w 2011 roku w Polsce. Pierwsze z sierpnia, w prezydenckiej rezydencji na Półwyspie Helskim. Spotkanie prezydentów Polski i Ukrainy: Bronisława Komorowskiego i Wiktora Janukowycza. Drugie to listopadowe spotkanie we Wrocławiu prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza z prezydentami Polski i Niemiec Bronisławem Komorowskim i Chistianem Wulffem.
Ingerencja i szantaż
W ocenie ukraińskich deputowanych uzależnianie prowadzenia rozmów stowarzyszeniowych z UE od konkretnych roszczeń kierowanych pod adresem Ukrainy było mieszaniem się w wewnętrzne sprawy Ukrainy mającym charakter szantażu politycznego. Przypominam, że chodziło o uwolnienie z aresztu Julii Tymoszenko. Zdaniem Brukseli, była premier, ścigana za nadużycia (za korupcję) przy zawieraniu umów gazowych z Rosją, za swe czyny powinna ponosić odpowiedzialność polityczną, a nie karną.
Zaniepokojenie w związku z aresztowaniem b. premier wyraziło m.in. polskie MSZ, a także dyplomacja amerykańska. Fakt ten wzbudził też niepokój Brukseli, skąd poinformowano, że może to zablokować podpisanie z Kijowem umowy stowarzyszeniowej. Od rozwiązania problemu Tymoszenko w Brukseli uzależniono los negocjowanej umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą.
Przyjaciel pouczający
Ówczesny wiceminister spraw zagranicznych odpowiedzialny za politykę wschodnią, Jerzy Pomianowski powiedział PAP, że „Polska z Ukrainą musi poruszać również sprawy trudne”.
„Wszyscy wiemy, jak Europa reaguje na sposób prowadzenia procesu pani Tymoszenko. To jest bardzo ważny temat. Prawdopodobnie również i o tym, o reakcjach Europy, o uwarunkowaniach tego procesu będą prezydenci rozmawiać” – podkreślił Pomianowski. Jego zdaniem, ważne jest nie tylko to, jak wygląda sam proces byłej premier, ale też to, jak jest on odbierany w Europie. Dodał, że Polska jako przyjaciel Ukrainy ma najlepszą pozycję, by szczerze o tym porozmawiać.
Dywersanci szkoleni w Polsce
Zarówno dla samej Ukrainy, jak i ówczesnego jej prezydenta Janukowycza, integracja z UE była bardzo ważna, o czym mówił we Wrocławiu po spotkaniu z prezydentami Polski i Niemiec, Bronisławem Komorowskim i Chistianem Wulffem.
W późniejszym okresie, słuchając emocjonalnych wystąpień w Wierchownej Radzie Ukrainy, usłyszałem, że Polska, która ma czelność udawać przyjaciela Ukrainy, na swoim terytorium szkoli dywersantów, którzy mają obalić prezydenta Janukowycza. Mówca powołał się w swoim wystąpieniu na informacje ukraińskiego wywiadu zagranicznego. Zwróciłem się więc z zapytaniem do Redakcji „CzasPika” z zapytaniem, czy ja dobrze zrozumiałem sens wypowiedzi tego ukraińskiego deputowanego. Odpowiedź redakcji była dla mnie szokująca, albowiem otrzymałem potwierdzenie tego, o czym mówił ten parlamentarzysta…
Kijowska mowa Kidawy-Błońskiej
Obecnie Polska podobnie jak w minionym okresie, zapewnia Ukrainę o przyjaźni… Ba! Mówi o wspólnej zwycięskiej walce przeciwko Rosji! „Tylko z Polską można pokonać Rosjan!” – z tym przesłaniem przyjechała z roboczą wizytą do Kijowa przewodnicząca polskiego Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska.
Podczas płomiennego wystąpienia w Wierchownej Radzie Ukrainy m.in. powiedziała: „Musimy chronić naszą przyjaźń przed nieufnością, zwłaszcza teraz, gdy tą nieufność próbuje w nas zaszczepić nasz wspólny wróg — Rosja. Putin doskonale wie, jak przed nim wiedzieli o tym Stalin i rosyjscy carowie, że Ukraina i Polska, gdy działają razem, są niezwyciężone. Dopiero gdy naszemu wspólnemu wrogowi udaje się zasiać w nas nieufność, Polska i Ukraina stają przed śmiertelnymi próbami. Ale polsko-ukraińska przyjaźń to także wyzwanie dla naszych szkół i uniwersytetów, dla nauczycieli naszej młodzieży, a także dla naszych kościołów. Zbliżający się szczyt pokojowy w Szwajcarii należy traktować przede wszystkim jako wyraz najszerszego poparcia dla zasad suwerenności, niepodległości i integralności terytorialnej Ukrainy. Pamiętajmy, że żaden szczyt pokojowy nigdy nie może stać się nowym Monachium, nawet na chwilę nie można zapomnieć, że tylko Ukraina ma mandat do decydowania o swojej przyszłości. Narzucanie wam jakichkolwiek stanowisk lub decyzji jest sprzeczne z zasadą suwerenności narodów i poszanowania ich prawa do samostanowienia”.
Polska na czele kolejki winnych
W sukurs Kidawie Błońskiej przychodzi obecny szef polskiego MSZ Radosław Sikorski. Opowiedział się za tym, by Ukraina ostrzelała Rosję bronią zachodnią. Za eskalacją tego konfliktu, o czym donosi „The Guardian”.
Obecnie już nawet Aleksiej Arestowicz, w latach 2020–2023 doradca Szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy ds. komunikacji strategicznej w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego i obrony, nie wierzy Zachodowi. Nie wierzy w zwycięstwo Ukrainy.
Ukraina bezapelacyjnie przegrywa militarną konfrontację z Rosją. Pilnie poszukiwani są winni przegranej wojny. Jesteśmy pierwsi w długiej kolejce winnych… Ponieważ polska polityka zagraniczna bardziej przypomina szczujnię niż profesjonalną dyplomację. Podobnie jak polska polityka wewnętrzna, polegająca na wzajemnym szczuciu polityków jednych na drugich, w zależności od mądrości etapu. Albowiem szczujnia jest immanentną cechą polskiej postsolidarnościowej polityki.
Autorstwo: Eugeniusz Zinkiewicz
Źródło: MyslPolska.info
Pierwszy błąd myślowy autora polega na tym, że uważa iż ukraina to jest państwo:)
Po lewej stronie Dniepru jest zalążek państwa ukraińskiego ale najpierw należy to państwo zbudować, bo to co teraz tam jest, albo było polskie albo post radzieckie:)
ukraińscy są tylko banderowcy.
Po prawej stronie Dniepru zawsze była Rosja, podkreślam zawsze i są to tereny co najwyżej sporne ale na pewno nie ukraińskie.
Panie Zinkiewicz ten krzyk “łapać złodzieja” niewiele panu da. W Polsce jest tak często używany, że nawet gimbusy już tego poważnie nie traktują. Swego czasu nasi kolaboranci oskarżali Macierewicza o rosyjskie korzenie i na dowód przytaczali informacje, że oficerem KGB prowadzącym Macierewicza był rezydent Watykanu Jan Paweł II. Właśnie Papież miał być oficerem prowadzącym.
I najlepsze było to, że Macierewicz temu nie zaprzeczał.
Te rosyjskie przekręty już na Polaków nie działają, niech pan nie traci na nie czasu.
@emigrant001
Kozacy to Ukraina, żadne tam “post radzieckie”, wcześniej to była Ruś Kijowska – nie Rosja. I nie ma większej różnicy między lewą, czy prawą stroną Dniepru. Ukraina częścią Polski też nie była, mimo że współpracowali do czasów Chmielnickiego.
@jendrysz
Jak będziesz się cofał do Rusi Kijowskiej to się okaże, że ukraińcy są wikingami:)
Jak sprawdzisz określanie narodowości z 1991 roku to się dowiesz, że po wschodniej stronie Dniepru mieszkało 25% ukraińców, 25% Rosjan i 50% ludzi radzieckich:)
A jeszcze gorzej wypadnie wynik; jaki % ludności używał codziennie języka ukraińskiego jako ojczystego:) Kozacy to stan a nie naród. Kozakami byli również Polacy.
Jezeli Maciarewicz byl zalozycielem KOR-u to byl zydem, w KOR-ze ne bylo ani jednego Polaka.
Russen, czyli Rusini i Rusowie to okreslenie wschodnich plemion Wikingow. Rus Kijowska byla poprzedniczka przesuwajacej sie na polnocno-wschodni kierunek Rusi Moskiewskiej, a pozniej Rosji. Jezyk ukrainski to odmiana jezyka rosyjskiego /gwara/
Ukraincy jako narod to zaczeli sie rozwijac pod koniec XIX wieku w zaborze austriackim. Wczesniej to o Ukraincach /narodzie/ nikt nie slyszal
@emigrant001
Zaraz wikingowie. To, że Waregowie przyczynili się do rozwoju Rusi Kijowskiej od 862 r., nie znaczy, że wyparli Słowian, tak samo jak Bułgarzy nie wyparli Słowian z Bułgarii, jedynie dali im nazwę. Natomiast nazwa Ruś pojawiła się dość szybko dla dwóch obszarów jako Ruś Kijowska i Ruś Moskiewska i jak widać, już wtedy były dwie nacje. Widać to też w czasach mongolskich. Późniejsza dominacja moskiewska zawładnęła nazwy Rosja i Rosjanie, a Ukraińcy zyskali kłopot. Poza tym feudałowie nie uznawali przynależności narodowych. Nawet większość polskiej społeczności (tej chłopskiej) nie czuło się Polakami i mówili o sobie, my są tutejsi. Dopiero XIX wiek zaczął kształtować poczucie narodowości i to w wielu krajach. Na Ukrainie było trudniej, gdyż tam nie było silnej klasy szlacheckiej i długi czas była pod butem, a ci waleczniejszy woleli nazywać się kozakami, czyli stepowymi wojownikami (kazak) wypadającymi razem z tatarami na sąsiadów. Kozacy to też stan, jednak przynależny do określonej krainy, byli niejednolicie etniczną grupą ludności (https://historia.org.pl/2021/02/18/kozacy-geneza-organizacja-i-historia-jak-powstala-kozaczyzna/).
Najlepiej to pokazują nazwy: Sicz Kozacka, Sicz Zaporoska itd. dla których granice na wschodzie i południu wyznaczała rzeka Don i wybrzeże Morza Czarnego.
Oczywiście w Polsce też na pewnego typu ludzi mówi się: “ale z niego kozak” i byli tacy, którzy wynajmowali się jako kozacy. Ogólnie nazwy czasem mają kilka znaczeń.
Proszę jeszcze zauważyć, że Rosja Radziecka sama uznała określone tereny za ukraińskie i przypisała do nich część Chanatu Krymskiego, nie stwierdzając, że tam mieszkają Rosjanie.
W 1991 mimo rusyfikacji tylko 25% uważało się za Rosjan “25% ukraińców, 25% Rosjan i 50% ludzi radzieckich” (proszę nie gardzić i pisać z dużej litery), a wspomniane 50% nie chciało uznać się za Rosjan, choć ulegli wieloletniej indoktrynacji.
@rici
1. Nie Maciarewicz tylko Macierewicz i czekam, aż zostanie aborygenem wyznającym buddyzm.
2. Język ukraiński jest najbliższy językowi białoruskiemu, jednak np. nie ma akania w przeciwieństwie do j. rosyjskiego i nie jest gwarą, tylko sam ma co najmniej kilkanaście gwar.
3. Termin “Ukraina” zapisano po raz pierwszy w Latopisie kijowskim, opisującym wydarzenia XII w.
Jako nazwa własna słowo “Ukraina” pojawiło się po raz pierwszy w roku 1590 w tytule projektu konstytucji sejmowej Jana Zamoyskiego.