Liczba wyświetleń: 2122
Niczym uwieńczenie pieczęcią długotrwałego trudu, zdobycie górskiego szczytu przynoszące chwałę śmiałkowi akcentowane jest wbiciem flagi w skalną strukturę. Rywalizacji o podbój kosmosu Rosjanie dali wyraz posyłając Jurija Gagarina w przestworza, by potem portret kosmonauty zdobił wiele miejsc publicznych na dowód realizacji doniosłej myśli technicznej ich inżynierów. Amerykanie zadbali o zainstalowanie flagi na powierzchni księżyca upamiętnione zdjęciami i nagraniem z lądowania załogi Apollo na powierzchni naturalnego satelity ziemskiego. Z kapitalnym poczuciem humoru Polak z uśmiechem łobuziaka odpowie na to wszystko, że dla nas i tak pierwszym zdobywcą księżyca i to zaledwie na kogucie był szlachcic Twardowski. Wszak sam arcymistrz Adam Mickiewicz opisał jego spryt i krotochwile, które przemógł jedynie sam diabeł, niestety.
Gdyby spytać młode pokolenie rodaków o podstawowe symbole-herby znamionujące ich miasta, stolicę, wymowę historyczną, obawiam się, że reakcją byłoby zaskoczenie, bezsens samego pytania, bo niby jaki ma to wpływ na kulistość ziemi. Właśnie dlatego, że zgodnie z globalną doktryną wojna na symbole jest uwieńczeniem długotrwałego procesu podporządkowania sobie ludów i terytoriów, pora zacząć odwracać skutki podboju. Umownie mówiąc, że sercem każdego państwa jest jego stolica, wielowiekowym symbolem Warszawy jest syrenka. Uratowana przez rybaków zgodnie z legendą obiecała, że zawsze będzie strzec ich grodu, stąd miecz i tarcza. Syrenka na Starym Mieście, na Powiślu, wiadukcie Markiewicza, przy ulicy Inżynierskiej, Grochowskiej, Stacji Filtrów, jako pieczęć występuje już w 1400 roku. Generał W. Anders nadał przywilej noszenia naszywki z syrenką (Maid of Warsaw) na lewym rękawie munduru żołnierzy brytyjskiego pułku Queen’s Royal Hussars w zamian za wsparcie udzielone siłom polskim przez VII Pułk Huzarów w bitwie o Ankonę w 1944 r.
Od kiedy w centralnym punkcie Stolicy na przecięciu Nowego Światu i Alej Jerozolimskich zwanym rondem de Gaulle’a ustawiono kuriozum w postaci palmy daktylowej, tylko czasem ktoś zastanawiał się głośno, po co komu ta egzotyka. Palma jako roślina (phoenix) ma naturalne warunki rozwoju w Egipcie, krajach arabskich. Phoenix, to stolica Arizony, stanu USA. Phoenix to również nazwa mitycznego ptaka – boga słońca i ognia, symbol bestii i bóstwa ciemności. Materiały, a jakże wodoodporne plastiki, z jakich powstała szpetota Warszawy zrealizowała firma amerykańska Soul-utions.Com. Odsłonięta na wzór wiekopomnego dzieła w grudniu 2002 r. sztuczna palma szpeci miasto i doskwiera jak kaktus obnażonej dłoni. Ani klimatycznie, ani historycznie związków z miastem doszukać się nie można, za to czytając w gazecie selektywnej, że palmiszcze to nowy symbol Warszawy, wątpliwości ustępują uzasadnionemu wnioskowi, że 15-metrowy obiekt, podobnie jak podmiana etniczna, ma obrazować triumf praktyki 2 w 1, czyli: podstęp i pieniądz gwarancją dominacji – władzy. Autorka tej tzw. instalacji artystycznej „odstąpiła miastu” swoje dziełko za bagatelne 40 000 złotych. Władze miasta zapewniły oświetlenie majestatycznej sztuczności.
Podobnie jak wymowne ozdóbki na budynku ambasady amerykańskiej w postaci sześciokolorowej flagi i dawnej zwanej państwową, palma wyzwoliła biegunkę naśladowczą u politycznych bezkręgowców, by usilnie imitować dawną bezmyślną, iście zetempowską żarliwość. Oto Gliwice, Katowice, Kraśnik, Brzeg, Świnoujście za probierz niezachwianego kierunku postępu przyjmują instalowanie kosztownych w utrzymaniu palm w centralnych, bądź najbardziej uczęszczanych częściach miast.
Może lepiej białe flagi na wszystkich balkonach. Warszawa jako stolica Polski zamiast herbu broniącego miasta przed zakusami nieprzyjaciół, bez syrenki stała się ofiarą idiokracji – chytrego połączenia podstępu i pieniądza bez wiedzy i zgody jej mieszkańców, ale też obywateli całego kraju. Czarcia miotła w centrum naszej stolicy winna odejść w niepamięć, bo jako symbol Hadesu nie zasługuje na rangę eksponatu w miejscu publicznym. Chcąc przekonać się na czyje zlecenie wątpliwa ozdóbka została zainstalowana wystarczy spróbować ją ruszyć , a rwetes saloniku oburzonych gwarantowany. Najlepszym byłoby to dowodem jak dużą wagę we współczesnej wojnie mają symbole.
Autorstwo: Jola
Źródło: WolneMedia.net