Liczba wyświetleń: 1211
Świadkowie, którzy oskarżyli Platformę Obywatelską o kupowanie głosów wycofali swoje wcześniejsze zeznania, a politycy partii opozycyjnych są zastraszani – wynika z artykułu Jacka Harłukowicza we wrocławskim wydaniu „Gazety Wyborczej”.
Wieloletni wałbrzyski radny SLD z ubogiej dzielnicy Podgórze, jednej z tych, w których prawdopodobnie handlowano głosami, Jerzy Krzyżanowski zna mieszkańców, ponieważ prowadzi bank żywności, zaopatrując najbiedniejszych w produkty. Skrytykował kilku z nich, których rozpoznał na dotyczącym wyborczego procederu filmie, nakręconym przez agencję detektywistyczną. Wracając do domu, został zaczepiony przez dwóch mężczyzn, którzy obrzucili go wyzwiskami i zagrozili, że jak będzie za dużo mówił o wyborach to go zabiją lub skompromitują. Radny powiadomił policję, wskazując jednego z napastników z imienia, nazwiska i adresu. Wezwany patrol nie podjął interwencji, a działania podjęte po zgłoszeniu sprawy na komisariat nie przyniosły skutku. Sprawcy zastraszenia są poszukiwani.
Posłanka, która głośnio mówi o aferze wyborczej w Wałbrzychu i jest z tego powodu zastraszana, jest Anna Zalewska z PiS. Od kilkunastu dni znajduje w skrzynce pocztowej w Sejmie obelżywe listy z pogróżkami. Ich autor lub autorzy nie wiedzą nawet, ze nie pochodzi z Wałbrzycha, tylko ze Świebodzic. Choć treść korespondencji jest oględna, to najprawdopodobniej związana jest ona z wyborami na prezydenta miasta. Także i ta posłanka o pogróżkach powiadomiła policję.
Zagrożony czuje się także Robert S., który pierwszy poinformował prokuraturę o kupowaniu głosów w Wałbrzychu. W miejsce, w którym jest zameldowany podchodziły grupki mężczyzn, wykrzykiwały jego nazwisko, nazywały kapusiem i groziły.
Z kolei świadkowie w tej sprawie: Sylwia T. i Marcin K. wycofali swoje zeznania, dotyczące udziału w kupczeniu głosami na kandydatów PO. Kobieta twierdzi dziś, że Robert S. namówił ją do kłamstwa. Gdy prokuratura chciała jeszcze raz przesłuchać Sylwię T., ta zniknęła – od końca grudnia nie ma z nią kontaktu, nie stawia się na wezwania, a policjanci nie zastają jej w domu.
Inną osobą, która odwołała swoje wcześniejsze twierdzenia, jest Marcin K., który uczestniczył w dziennikarskiej prowokacji, podczas której dał się skorumpować i namówić do oddania głosów na wskazanych kandydatów PO: Stefanosa Ewangielu i Piotra Głąba, w zamian za 40 zł. O swoim udziale w wyborczym przekręcie opowiedział później w telewizji, jednak 3 stycznia napisał oświadczenie, w którym stwierdził, że wszystko to było kłamstwo popełnione za namową dziennikarzy.
Opracowanie: Jarosław Klebaniuk
Źródło: Lewica
Tak a propo nieprawidłowości wyborów tekst do zastanowienia polecam :
http://www.nowosci.com.pl/look/nowosci/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=6&NrIssue=1600&NrSection=220&NrArticle=191560&IdTag=39