Liczba wyświetleń: 892
Ucieczka 27 000 hodowanych łososi wywołała „gorączkę złota” w Norwegii. Firma zajmująca się hodowlą ryb postanowiła zaoferować 42 euro za każdą złapaną i „uratowaną” rybę. Wędkarze ruszyli na zarobek.
Była to spektakularna ucieczka ryb w hodowli, która miała miejsce w niedzielę 9 lutego. Sztorm uszkodził ogrodzenie farmy łososi położonej u wybrzeży Troms, w północno-zachodniej Norwegii. W sumie do wód fiordu przedostało się około 27 000 ryb.
„To bardzo niefortunna sytuacja, która nie powinna mieć miejsca” – powiedział rzecznik prasowy firmy Mowi, zajmującej się hodowlą ryb. Norweskie władze nakazały zarządowi farmy podjęcie wszelkich działań w celu odzyskania jak największej liczby łososi.
To spory problem, bo ucieczka ryb hodowlanych zagraża dzikim łososiom i ekosystemowi. Firma Mowi postanowiła zaoferować premię w wysokości 500 koron norweskich (około 42 euro) za każdą złowioną rybę i przywiezioną przez rybaków do „ośrodków odbioru”.
W sumie można zarobić nawet 1 134 000 euro. Nauka udowodniła, że krzyżowanie się dzikich ławic ryby z hodowlanymi łososiami daje potomstwo, które w dłuższej perspektywie ma niską przeżywalność na wolności – tłumaczył Pal Mugaas, rzecznik stowarzyszenia Norske Larkseelver.
Norwegia, która eksportuje niemal 1,2 miliona ton hodowlanego łososia rocznie, zmaga się z drastycznym spadkiem populacji tej ryby na wolności. Latem 2024 roku zamknięto dla połowów 42 rzeki i trzy fiordy w celu ochrony gatunku.
Autorstwo: BD
Na podstawie: CNews
Źródło: NCzas.info
Zaczyna mnie zastanawiać co jem i czy pozywienie zawiera oby składniki odżywcze, które naturalnie powinno zawierać. Ryby, które nie są w stanie przeżyć w wodzie mimo, że jedyne co muszą umieć robić to zdobywać pozywienie i uciekać przed wrogiem. Grzyby w serze, które nie umieją się rozmnażać płciowo, a jedynie przez podział (mimo, że ten gatunek mógł kiedyś robić to w obydwa sposoby).
Czy na pewno jemy to co nam mówią, że jemy?
> Czy na pewno jemy to co nam mówią, że jemy?
To co jemy nie różni się zasadniczo od paszy dla bydła, ja od jednego lekarza usłyszałam że w ciągu ostatnich 20-30 lat straciło 95% wartości odżywczych jakie kiedyś miało.. czy można więc to nazwać pożywieniem? Pytanie raczej retoryczne.