Liczba wyświetleń: 1460
CHINY. Tragiczne warunki pracy w chińskich fabrykach popychają pracowników do samobójstw. Śmierć w fabryce produkującej zabawki dla Mattela zadała sobie Nianzhen Hu: skoczyła z okna po kłótni z szefem. Zostawiła męża i trójkę dzieci.
Firma Mattel jest m.in. producentem lalek Barbie. Polska Zielona Sieć wraz z China Labour Watch domagają się, by Mattel wziął odpowiedzialność za śmierć chińskiej pracownicy – informuje strona „Gazety Pomorskiej”.
16 maja 2011 r. Nianzhen Hu skoczyła z szóstego piętra fabryki, w której pracowała dwa lata, po tym jak przełożony odmówił jej dnia odpoczynku. Samobójczyni, odkąd została zatrudniona w fabryce Tai Qiang, pracowała przy taśmie produkcyjnej. Braki kadrowe zmusiły kierownictwo fabryki do przesunięcia jej do działu malowania, gdzie malowała sprayem detale zabawek. Czterdziestopięcioletnia kobieta z chorym wzrokiem nie radziła sobie dobrze, była często upominana.
Kierownictwo fabryki poinformowało rodzinę o tragicznej śmierci kobiety dopiero cztery dni po wypadku. Członkom rodziny nie pozwolono zobaczyć ciała Nianzhen Hu (ze „względów bezpieczeństwa”). Najbliższym nie pozwolono zapalić kadzidła i oddać czci zmarłej.
Rodzina zmarłej otrzymała w formie rekompensaty 90 000 juanów, ok. 38 000 złotych. Organizacja China Labour Watch wspiera krewnych Nianzhen Hu w żądaniu skierowanym do Mattel, by zostało wypłacone przynajmniej minimum 250 000 juanów (ok. 100 000 złotych).
Sposób w jaki Mattel składa zamówienia u swoich dostawców znacząco przyczynia się do złej sytuacji w fabrykach. Korporacja napędza mechanizm negatywnej selekcji. Kierownictwo zakładów robi wszystko dla zminimalizowania kosztów, konkurując z innymi fabrykami o zamówienia giganta branży zabawkarskiej. Malejące ceny za sztukę, coraz krótsze terminy dostaw obciążają głównie pracowników fabryk.
Współcześnie około 80% zabawek świata produkowanych jest w jednej z około pięciu tysięcy fabryk w prowincji Guangdong w Chinach. Siła robocza jest liczna i tania, niezależne związki zawodowe są zakazane. Większość z trzech milionów pracowników to kobiety w wieku między 16 a 30 lat, pochodzące z wiejskich rejonów środkowych Chin.
Zdjęcie: Doug Wilson
Źródło: Nowy Obywatel
Co za kretyński komentarz…poczytaj nieco misiu i będziesz wiedział jak ludzie cięzko pracują.Myślisz sobie ech cóż kolejny chińczyk czy chinka,ich jest tak wielu…ale to czyjaś matka żona córka człowiek – pewnie jedyny żywiciej rodziny…pomyśl jak komuś musi być ciężko skoro decyduje się odebrać sobie życie.
Zmądrzej zanim życie cie nauczy.
mamay wspolczesne niewolnictwo, bez prawa do emerytury, czy ochrony zdrowia, wszystko w imie ubogacenia i tak juz bajecznie bogatych
to moze tak zapytac trzeba sie kulturalnie,
kiedy w Polsce zaczna sie takie akcje?
poza umownymi urlopami, praca „prawie” nie odbiega od realiow chinskich.
(symbolicznie prawie)
wszystko za grosze, za „darmowe” nadgodziny i za przyjazny stosunek z pracodawca ;/ .
Ciekawe czy u nas są robione statystyki tego typu desperackich kroków bo tylko na naszym 12 tyś osiedlu w tym roku odebrało sobie życie 5 osób z powodów ekonomicznych.
Niemcy już się wynoszą z Chin. Niestety szukają w Polsce nowych dostawców oferując te same ceny co chińczykom. Śmiech na sali.