Liczba wyświetleń: 376
Jeszcze kilka lat temu klimatyści malowali przyszłość w najróżowszych barwach. Darmowy prąd ze słońca miał być panaceum na wszystkie energetyczne problemy. Wystarczyło zamontować panele na dachu i cieszyć się bezpłatną energią przez kolejne dekady. Rzeczywistość okazała się jednak znacznie bardziej skomplikowana, a właściciele instalacji fotowoltaicznych w Polsce zmagają się dziś z następującą sytuacją: piękna, słoneczna pogoda, zamiast przynosić zyski, generuje straty finansowe.
Głównym problemem są drastycznie niskie ceny energii w godzinach największej produkcji fotowoltaicznej. W niektórych momentach cena energii oddawanej do sieci wynosi zaledwie kilka groszy za kilowatogodzinę, a w skrajnych przypadkach energia osiąga nawet ujemną wartość. To oznacza, że prosumenci faktycznie dopłacają do oddawania prądu do sieci – paradoks, o którym nikt nie mówił snując wizje „zielonej” energetycznej przyszłości.
Sytuacja ta wynika z nadpodaży energii słonecznej w ciągu dnia, gdy sieć energetyczna nie jest w stanie przyjąć całej nadwyżki. W szczytowych godzinach produkcji fotowoltaicznej ceny spadają do około 10 groszy za kWh, mogą być zerowe, a nawet ujemne. Tymczasem wieczorem, gdy zapotrzebowanie na energię rośnie, a panele już nie pracują, ceny wzrastają nawet do 1,10 zł za kWh. Tak więc „darmowy” prąd ze słońca okazuje się być dostępny wtedy, gdy nikt go nie potrzebuje, a gdy jest potrzebny, trzeba za niego słono płacić.
Wprowadzenie systemu net-billing, który miał modernizować rozliczenia prosumentów, w praktyce pogorszyło sytuację wielu właścicieli instalacji. System ten wprowadza rozliczenia w złotówkach według cen rynkowych z Towarowej Giełdy Energii, zamiast wcześniejszego systemu opartego na kilowatogodzinach. Okazuje się, że moment zapotrzebowania na energię i konieczność regulowania dodatkowych opłat dystrybucyjnych sprawiają, że koszt kupna energii z systemu jest przeważnie wyższy niż koszt sprzedaży wyprodukowanego przez prosumenta prądu.
Drugim istotnym problemem letnich miesięcy jest przegrzewanie się instalacji fotowoltaicznych podczas fal upałów. Wysokie temperatury negatywnie wpływają na wydajność paneli słonecznych, co paradoksalnie oznacza, że w najgorętsze dni produkcja energii może być niższa niż w dni słoneczne, ale chłodniejsze. Tak więc nawet samo słońce potrafi sabotować własne dzieło – im więcej go jest, tym gorzej dla instalacji, które miały z niego korzystać.
Problemy z opłacalnością fotowoltaiki znajdują odzwierciedlenie w statystykach. Według danych Urzędu Regulacji Energetyki, maleje dynamika przyrostu liczby mikroinstalacji. W 2022 roku ich liczba zwiększyła się o około 41 procent rok do roku, w 2023 roku o około 15 procent, a w 2024 roku tylko o 10 procent. Entuzjazm dla słonecznej rewolucji energetycznej wyraźnie słabnie, gdy ludzie zdają sobie sprawę, że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, niż obiecywały gadające głowy w telewizorze czy kolorowe broszury reklamowe.
Autorstwo: KM
Zdjęcie: bpn (CC0)
Źródło: NCzas.info
Darmowy prąd ze słońca jest darmowy tylko dla tego kto go za darmo kupuje – już lepiej odciąć się całkowicie od sieci i magazynować energię na własne potrzeby albo odsprzedać za uczciwą cenę sąsiadom. Tyle że .. tego NIE WOLNO.
A jak jeszcze komuś się za dobrze powodzi to system dowali podatek za użytkowanie 10-letnich paneli które dla systemu są elektro-śmieciem.
I tylko po to była potrzebna ta cała eko-zielona-ściema: by przerzucić koszta i zgarnąć całe zyski.