Liczba wyświetleń: 929
W sobotę Kongres Konfederacji w atmosferze skandalu wybrał nowe władze partii. Jak doszło do tego, że stronnicy obecnych władz Nowej Nadziei i Ruchu Narodowego uzyskali większość, choć jeszcze w czwartek jej nie mieli? Opisujemy kulisy „nocnej zmiany” w Konfederacji, w wyniku której z partii wycięto ludzi Janusza Korwin-Mikkego i Grzegorza Brauna.
Przypomnijmy, że zgodnie ze statutem Konfederacji Kongres partii powinien się odbyć do 25 lipca 2024 roku. Do tego jednak nie doszło, a tłumaczenia polityków partii były wprost porażające. Poseł Michał Wawer z Ruchu Narodowego mówił w sierpniu 2024 roku, że przyczyna niezwołania kongresu „jest oczywista”. „Jesteśmy w samym środku cyklu wyborczego, przygotowujemy się do kolejnej, bardzo poważnej kampanii wyborczej” – podkreślił. Jak dodał w żadnej z partii nie jest to właściwy moment na to, aby zmieniać wewnętrzne władze, a Konfederacja kongres zwoła, ale „we właściwym na to czasie”.
Co prawda poseł Przemysław Wipler zapowiadał, że Kongres odbędzie się jesienią 2024 roku, ale do tego ostatecznie nie doszło. Z kolei wicemarszałek Krzysztof Bosak wypowiadał się w podobnym tonie, co Wawer, twierdząc, że Kongres odbędzie się „wtedy, kiedy będzie potrzebny”. „Możemy jeszcze raz wybrać dokładnie takie same władze, jak mamy teraz i ci, którzy chcą, żeby ten Kongres zrobić, myślę, że się obejdą smakiem, bo myślą, że to coś zmieni” – zapowiadał już w sierpniu 2024 roku w Radio Zet Bosak.
„Partie zmieniają władze i oczywiście Sławomir Mentzen oraz Krzysztof Bosak mieli prawo zbudować większość, ale sposób w jaki do tego doszło przypomina wzorce z filmów polityczno-mafijnych” – ocenił na portalu „X” wydawca portalu NCzas.info Radosław Piwowarczyk, odnosząc się tym samym do zamieszania, jakie miało miejsce wokół Kongresu. Okazuje się bowiem, że gdyby nie skandaliczne manewry koalicji Nowej Nadziei i Ruchu Narodowego, większość członków Kongresu byłaby przeciwna władzom partii zaproponowanym przez grających pierwsze skrzypce w Konfederacji polityków.
Aby zrozumieć dokładnie, co się stało, trzeba prześledzić wydarzenia w Konfederacji w ostatnim czasie…
1. Dwukrotnie zwoływano Radę Liderów, by dodać nowych członków partii. Wymagało to większości 4/5 głosów, której wobec sprzeciwu Roberta J. Iwaszkiewicza (KORWiN) i Włodzimierza Skalika (Korona) nie udało się osiągnąć.
2. W związku z tym w czwartek o północy (niespełna dwa dni przed Kongresem) sąd partyjny, w którego skład wchodzą jedynie przedstawiciele Nowej Nadziei i Ruchu Narodowego zdecydował o usunięciu Iwaszkiewicza i Skalika z partii, tym samym wykluczając ich z obrad Rady Liderów i Kongresu.
3. Po usunięciu niewygodnych polityków Rada Liderów po raz pierwszy w historii dodała pięciu nowych członków, którzy dzięki temu ruchowi mogli wziąć udział w sobotnim Kongresie.
4. Podczas sobotniego Kongresu wybrane zostają nowe władze. W skład Rady Liderów wchodzi po sześciu przedstawicieli Ruchu Narodowego i Nowej Nadziei, a ludzie Grzegorza Brauna zostają wycięci. Co ciekawe, członkowie Kongresu dostali dość wymowne karty do głosowania. Można odnieść wrażenie, że kandydaci zostali podzieleni na „słusznych” i „niesłusznych”, aby nikt się nie pomylił, jak ma głosować. „Oto w jak niewyszukany sposób można zarządzać procesem wyboru władz partii” – ocenił na portalu „X” Skalik.
5. Dzięki „nocnej zmianie”, której dokonano w Radzie Liderów przy pomocy sądu partyjnego, stronnicy Mentzena i Bosaka wygrywają większością głosów 36:30. Gdyby nie usunięto w ostatniej chwili Iwaszkiewicza i Skalika, wynik głosowania wyniósłby 31:32 na korzyść przeciwników obecnej ekipy rządzącej Konfederacją.
„W Konfederacji, która powstała jako komitet, dyrektoriat, musiało oczywiście dojść do koncentracji władzy i dobrą metodą na to była pokojowa sukcesja (np. JKM-Mentzen) oraz naturalna wewnętrzna selekcja (np. prawybory), co przecież początkowo miało miejsce. Później jednak wszystko poszło ku dyktaturze” – ocenił na portalu „X” redaktor naczelny NCzas.info Tomasz Sommer. „Idealnie by było, gdyby jednak rozum przeważył nad atawizmami, bo zawsze jest możliwość zejścia na drogę porozumienia. Przypominam, że w grudniu proponowałem, że słabszy kandydat Konfederacji, jakiś czas przed wyborami powinien zrezygnować na rzecz słabszego” – dodał. „Po najnowszym ruchu Sławomira Mentzena jest to już niemożliwe. Sytuacja musi się teraz uspokoić, bo środowisko jest silne tylko wtedy, gdy jest razem. Zawsze zalecam prudencję zamiast gorącej głowy, bo to nie jest gra o stołek dla tego czy tamtego, tylko o Polskę” – podsumował Sommer.
Po Kongresie głos zabrał Janusz Korwin-Mikke, który z Rady Liderów został usunięty wyrokiem tego samego sądu partyjnego w 2023 roku. – To, co się działo na sali, to dłuższa historia, ale ja zakładałem partię prawicową, a czułem się jak w roku 1955. Nie 1956, czy później, tylko w 1955 roku, kiedy komuna walczyła, twardogłowi walczyli o utrzymanie władzy – powiedział. Odnosząc się do dodania nowych członków do partii, Korwin-Mikke powiedział: „Dokooptowanie tych ludzi, wbrew prawu oczywiście, było istotne. Przez pół roku nie będę się na tematy wypowiadał. Niniejszym występuję z Konfederacji, bo nie ma sensu być w organizacji praktycznie przestępczej”.
Z kolei Sławomir Mentzen, który nie wszedł w skład Rady Liderów, nie odniósł się do tych działań, ale napisał inną ciekawą rzecz. „Najważniejsze decyzje i tak zawsze ustalane były w węższym gronie niż RL, pomiędzy liderami partii wchodzących w skład Konfederacji. Rada Liderów zajmuje się bieżącym funkcjonowaniem partii, z czym lepiej poradzą sobie moi koledzy i koleżanki, którzy mogą w pełni poświęcić się temu zajęciu. Wraz z Krzysztofem Bosakiem nadal będziemy wspólnie zajmować się strategią, wyznaczaniem kierunków działań i podejmowaniem kluczowych dla Konfederacji decyzji” – ogłosił.
Polski poseł do parlamentu europejskiego Braun skomentował sprawę krótko w swoich mediach społecznościowych. „Tak oto dobiegł końca sezon szósty i ostatni naszego serialu” – napisał.
Zdjęcie: Włodzimierz Skalik
Źródło: NCzas.info
Grzegorz Braun w wywiadzie dla „Bez cenzury” z redaktorem Zwiefką (https://youtu.be/KVvydaNplNU) stwierdził: „Ja nigdzie nie wychodzę, nie porzucam, nie rozstaję się, ale projekt, który współtworzyłem przez lata – trzeba to otwartym tekstem powiedzieć – został przejęty, uległ wrogiemu przejęciu. Mamy do czynienia z neokonfederacją a nie Konfederacją,…”.
W świetle powyższej wypowiedzi STAWIAM PUBLICZNIE poniższe pytania:
1) do Centralnej Komisji Wyborczej – czy zebrane przez oficjalnego kandydata Konfederacji
Sławomira Mentzena listy poparcia, są zgodne z PRAWEM WYBORCZTM, z uwagi, że szereg
osób wpisanych na jego listę poparcia, popierały „ugrupowanie Konfederacja” w skład, którego
wchodziła KKP z Grzegorzem Braunem, który jako jeden z twórców tego porozumienia określał
kierunki, zasady i formy działalności polityczne tego organu, a obecnie wobec wykluczenia go,
działanie polityczne nie będzie zgodne z jego oczekiwaniami?
2) do Sądu Okręgowego w Warszawie VII Wydział Cywilny Rodzinny i Rejestrowy, czy w świetle
PRZEPISÓW REJESTROWYCH, porozumienie polityczne Konfederacja ma prawo, po
wykluczeniu jednego z członków założycieli, ma prawo używania nazwy KONFEDERACJA, bez
zgody tego członka założyciela?
W oczekiwaniu ma odpowiedź Obywatel Rzeczpospolitej Polskiej – Ryszard Sarapata (Rysa)
Proponuję zdecydowanie inne rozwiązanie polskiego galimatiasu niemożności wybrania dobrego kandydata na prezydenta polski i współdziałania z rządem dla dobra polaków i polski. Moim zdaniem by zaradzić chaosowi wyborczemu a przez to ograniczyć koszty wyborów i skrócić czas bzdurnych popisów kandydatów na prezydenta, należy ograniczyć kompetencje prezydenta do reprezentacji na ważnych uroczystościach krajowych z naciskiem na reprezentację za granicą i to cały zakres obowiązków prezydenta, nic więcej, tak by nie przeszkadzał rządowi rządzić. Już kilkakrotnie polski prezydent okazywał się hamulcowym dobrych przemian a obecnie znów się na to zanosi. By jednak zachować kontrolę nad rozbuchanymi ambicjami polskich posłów należy wyznaczyć ludzi bezpartyjnych do pełnienia roli coś w rodzaju senatorów. Kandydaturę mogła by zgłosić osoba chcąca być zostać senatorem. To społeczeństwo całej polski wybrało by imiennie odpowiednich kandydatów w wyborach bez jakiejkolwiek reprezentacji jakichś okręgów wyborczych ale by było tanio głosowanie powinno się odbyć telefonicznie przez SMS. Powie ktoś iż niektórzy ludzie mają po kilka kart SIM. Odpowiadam ale wszystkie są zarezerwowane na tą samą osobę a więc liczy się tylko pierwszy SMS głos. Istniał taki system w zakupach dostępu do stron internetowych i działał błyskawicznie, natychmiast. Niestety ktoś zadecydował żeby płacić systemem PAY który umożliwia kanty i trwa nie raz 2 tygodnie. Tak więc rezultat wyborów znany by był najdalej w ciągu 1 godziny.