Liczba wyświetleń: 1160
Rozpylanie aerozoli w atmosferze to jeden z proponowanych sposobów przeciwdziałania skutkom globalnego ocieplenia. Badania w tym zakresie skupiają się nie tylko na samym wykonaniu, ale też na skuteczności tej metody i potencjalnych skutkach ubocznych. Najnowsze analizy przeprowadzone przez naukowców z Instytutu Technologii w Massachusetts wskazują, że geoinżynieria w postaci rozpylania aerozoli nie tylko nie rozwiąże wszystkich problemów, ale też zapoczątkuje nowe.
Aerozole w ziemskiej atmosferze miałyby wywołać efekt podobny do erupcji wulkanicznej, która wyrzuca cząsteczki odbijające promienie słoneczne. Naukowcy postanowili sprawdzić niektóre z długotrwałych efektów stosowania geoinżynierii. W tym celu wykorzystano model, w którym zablokowano odpowiednią ilość promieniowania słonecznego, aby zrównoważyć efekty cieplarniane przy założeniu, że stężenie dwutlenku węgla w atmosferze wzrosłoby czterokrotnie.
Scenariusz ten wykazał, że rozpylanie aerozoli może znacząco osłabić i zmniejszyć liczbę cyklonów pozazwrotnikowych na obu półkulach w średniej i wysokiej szerokości geograficznej. Jednak taka ingerencja może wzmocnić fale upałów i spowodować suszę w niektórych regionach Afryki.
Ponadto, osłabienie wiatrów przełożyłoby się na większe zanieczyszczenie powietrza i mogłoby zmienić obieg prądów oceanicznych, co zagroziłoby stabilności pokrywy lodowej. Badania wykazały również, że geoinżynieria spowodowałaby zmiany w temperaturze i wilgotności powietrza, mogłoby nastąpić ochłodzenie w okolicach równika i dalsze ocieplanie się biegunów. Z kolei zmniejszona różnica temperatur między biegunami a równikiem mogłaby zainicjować klimatyczną reakcję łańcuchową, której nie jesteśmy w stanie przewidzieć i na którą ludzkość może być nie przygotowana.
Autorzy tego badania konkludują, że odbijanie promieniowania słonecznego z pomocą aerozoli nie jest dobrym rozwiązaniem. Wręcz przeciwnie – ingerencja w ziemski klimat może okazać się fatalna w skutkach. Dlatego naukowcy preferują ograniczanie gazów cieplarnianych jako najbezpieczniejsze rozwiązanie w walce ze zmianami klimatycznymi.
Autorstwo: John Moll
Na podstawie: News.MIT.edu
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl
A ja po raz kolejny podzielę się swoimi spostrzeżeniami: w dni kiedy kreski przecinają niebo czuje się wyśmienicie, w dni następne trzęsie mnie jak na kacu po tygodniowym piciu(mojego sąsiada tak dopada)a w kolejne dni jestem osłabiona , potem powoli to się stabilizuje, no chyba że znowu posypią to proces się powtarza. Niektórzy powiedzą że jestem meteopatką, że ciśnienie spada lub rośnie, ale czy telepanie się to jest objaw wzrostu czy spadku tegoż ciśnienia? Jeśli np 3dni pod rząd są kreski to mogę góry przenosić, jestem wulkanem energii, a potem telepie mnie jakbym miała zejść. Stąd konkluzjia- nie chodzi o geoinzynierie, nie chodzi o depopulację, łącząc kropki jedyne co mi się nasuwa to kontrola tłumu, demonstracji, buntu, etc. Chciałabym odnieść moje spostrzeżenia do szerszego grona będących” pod kreską”, aczkolwiek nie wiem jak to zorganizować. Jedyne go przyszło mi do głowy to Apel do użytkowników tegoż Portalu jako do ludzi dociekających i o otwartych umysłach. Nie wykluczam że to jakiś shiz, bo sama na początku traktowałam to jako żart, ale potwierdzalnosc zjawiska jest 100%. Proszę o opinię, zaobserwowanie…w dzisiejszych okolicznościach nie jest to aż tak szalone, jakby mogło się wydawać.