Liczba wyświetleń: 768
To chyba najbardziej nieprawdopodobna historia, jaka przydarzyła się wymiarowi sprawiedliwości w III RP. Sędzia, która w przeszłości skazała poetę Jarosława Marka Rymkiewicza, zajęła się pozwem przeciwko dziennikarzom „Gazety Polskiej”. W pośpiechu wydała wyrok skazujący na drakońskie kary. Niestety, zamiast dziennikarzy skazała… dwie przypadkowe osoby o tych samych nazwiskach. W efekcie komornik postanowił odebrać im majątek – czytamy w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
W połowie sierpnia do przewodniczącego klubów „Gazety Polskiej” Ryszarda Kapuścińskiego zadzwoniła roztrzęsiona kobieta, która przedstawiła się jako… Dorota Kania. – Nie przypominała znanej mi, zawsze energicznej dziennikarki. Opowiedziała swoją historię, w którą początkowo naprawdę trudno było uwierzyć – relacjonuje Kapuściński.
Jak powiedziała zrozpaczona kobieta, komornik zablokował jej konto za tekst, jaki rzekomo miała napisać w „Gazecie Polskiej Codziennie”. Zażądał od niej 60 tys. zł. Ale Dorota Kania, którą „odwiedził” komornik nie jest Dorotą Kanią, znaną dziennikarką śledczą. Podobne problemy ma Wojciech Mucha, który także nie jest Wojciechem Muchą publikującym teksty w „Codziennej”.
Autor: Maciej Marosz, Jacek Liziniewicz
Na podstawie: Gazeta Polska
Źródło: Niezależna.pl
Pracowałem w Sądzie, więc nie dziwi mnie to. Są dobrzy i rzetelni sędziowie, którzy wykonują kawał dobrej roboty, ale są i tacy którzy nic nie chcą robić i robią to byle jak. Co do komornika to oni już w ogóle nie patrzą, jest wyrok to trzeba egzekwować.
Też miałem taką sytuację około 2005 roku. Ścigali jakiegoś gościa za niepłacone faktury, który miał to samo imię i nazwisko co ja, NIP, PESEL, dane o urodzeniu wiadomo inne ale co tam. Ale zjawiłem się na rozprawę i to mnie uratowało, zarzuciłem sędzemu obrazę przepisów prawa i się opamiętał uniewinniając mnie. Wcześniej oczywiście odrzucił moje odwołanie, w którym wyjaśniałem mu, że nie jestem tym kim on uważa. Sąd w Krakowie, wydział gospodarczy, nazwisko sędziego pominę.
I nie ma winnych tylko poszkodoani. Sam padļem ofiarą sądu. Nie chciało im się mie znaleźć w 2 różnych przypadkach .Raz płaciłem dług za matkę I konkubenta , a drugim razem otrzymałem alimenty. Jestem chodzącą wikipedią pod hasłem upośledzenia sądziów. Może kiedyś napiszę serię postów. Najgorsze że nie można wygrać z systemem który sami stworzyli. Bacznie śledze od bodajrze 5 lat wszelkie tego typu zaniedbania ze strony sądu szukając sprawiedliwości dla siebie. Szkopuł jest w doręczeniach. Ustawa z dnia 17.11.1964 r. Kodeks postępowania cywilnego rozdział 2. Święta poczta polska ma w poważaniu swoją pracę. Sąd wysyła dwa pisma I uważa się za doręczone. Skazany zaocznie, bez wiedzy. Zlikwidowano w wielu sądzch służbę doręczeniową, kiedyś nawet sołtys był odpowiedzialny. Teraz na łatwiznę, nie odebrałeś awiza do paki. Trudno sie powstrzymać od epitetów. Jeżli ktoś potrzebuje rady lub widzi potrzebę poruszenia tematu w sprawie doręczeni I obecności na rozprawach proszę napisać. Postaram się spłodzić bardzo subiektuwny art dla WM.Ps. w powyžszym przypadku jest duże prawdopodobieństwo iż specjalnie podano nieprawdziwe dane osobowe http://vod.gazetapolska.pl/7982-takie-rzeczy-tylko-w-polsce
A co można wymagać od wymiaru niesprawiedliwości?