Liczba wyświetleń: 795
Projekt nowelizacji, który pozwoli ministrowi edukacji zlecić opracowanie podręcznika, został przyjęty przez Rząd. Tymczasem wydawcy apelują, aby problem drogich podręczników rozwiązać inaczej – dofinansowaniami zakupu podręczników od wydawców.
Rząd ciągle dąży do darmowych podręczników. Kolejny krok w tym kierunku uczyniono wczoraj. Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji Ustawy o systemie oświaty, który ma wprowadzić do tej ustawy art. 22c, pozwalający ministrowi do spraw edukacji zlecać opracowanie podręcznika.
Podobne zlecenia ma wydawać minister kultury w przypadku podręczników dla szkół artystycznych. Opracowane na zlecenie ministerstw podręczniki byłyby dopuszczane do użytku szkolnego z mocy prawa, po ich zaakceptowaniu przez ministra
Ta nowelizacja ustawy nie jest długa. Kopię projektu umieszczamy pod tym tekstem (w brzmieniu z 14 stycznia).
Samo wprowadzenie na rynek darmowego podręcznika może rozwiązać problemy ze zbyt drogimi podręcznikami. Trzeba jednak zauważyć, że ten najnowszy projekt przepychany jest bez konsultacji społecznych, rzekomo „ze względu na nikły zakres zmiany”. Widać również, że projekt nie jest poparty żadnymi badaniami ani analizami.
„Dziennik Internautów” niejednokrotnie bronił idei darmowego podręcznika. Ostatnio pisaliśmy o tym, że nie może ona zepsuć procesu edukacji. Nie będziemy jednak pochwalać pośpiesznych nowelizacji bez debaty. Byłoby po prostu lepiej, gdyby ten projekt został skonsultowany ze wszystkimi chętnymi.
Brak konsultacji nie oznacza, że zainteresowane podmioty w ogóle się nie wypowiedziały. Polska Izba Książki już 13 stycznia wydała swoje oświadczenie. PIK nie ma nic przeciwko temu, aby państwo dopłacało do podręczników. Izba uważa jednak, że państwo powinno kupować podręczniki od wydawców, a nie tworzyć własne.
„Zdaniem PIK, prostym i skutecznym rozwiązaniem problemu kosztu podręczników mogłoby być np. finansowanie przez państwo zakupu podręczników wybieranych przez szkoły” – czytamy w oświadczeniu na stronie Izby.
W swoim oświadczeniu Polska Izba Książki wspomniała też, że „środowisko edukacyjne” chce różnorodności podręczników. Stwierdziła też, że nowa propozycja ma być powrotem do tego, co się działo w edukacji przed rokiem 1989.
Łatwo znaleźć kontrargumenty dla tych stwierdzeń. Po pierwsze, opracowanie podręcznika przez państwo wcale nie wyklucza korzystania z podręczników komercyjnych. Ministerstwo nie może cofnąć tych zmian na rynku, które już zaszły. Po drugie, Polska Izba Książki powinna skupić się na przedstawianiu swoich racji, a nie stawiać się w roli rzecznika „środowiska edukacyjnego”.
Państwowe dofinansowanie zakupu „komercyjnych” podręczników, którego tak chce PIK, niesie ze sobą pewne istotne zagrożenia, o których warto wspomnieć. Tworzy się patologia znana z rynku leków – ktoś inny wybiera podręcznik, ktoś inny ma za niego płacić. Trzecią stroną w tej grze jest państwo, które ma dopłacić do wymuszonego zakupu, bo przecież nie można pozbawiać nikogo edukacji czy leczenia…
Wydawcy proponują więc przepompowanie pieniędzy z budżetu państwa do ich kieszeni. To się właściwie dzieje już teraz. W roku 2013 ministerstwo edukacji ogłosiło, że przeznaczy 180 mln zł na dofinansowanie kosztów zakupu podręczników przez rodziców. To o 52 mln zł więcej (!) niż w zeszłym roku.
Kopię nowelizacji Ustawy o systemie oświaty znajdziecie TUTAJ.
Autor: Marcin Maj
Źródło: Dziennik Internautów
E-podręczniki. Pamietacie? Sól w oku. Podręczniki z poprzedniego rocznika z szkolnej biblioteki. Pamiętacie? Wolność wyboru podręcznika przez nauczyciela. Wolność wyboru przez rodzica. Korupcja i pranie mózgu na poczet darmowej edukacji finansowanej z zagrabionych podatków. Dygresja. Dotowanie zaprzyjaźnionych wydawców podręczników, dotownie zaprzyjaźnionych banków i deweloperów „mieszkanie dla młodych”.Kto z tego skorzysta? Osobiście nie żebram od biurwokratów i nie lubie im płacić.
Rozumiem ideę wolnego podręcznika… Jednak może lepiej rozwiązać sprawę tak jak to się zwykło robić w systemie drapieżnego kapitalizmu – sprowadzonym do realiów państwa. Rozpisać konkurs na darmowy podręcznik .pdf. Wydawcy mogliby na stronę ministerstwa wrzucać dowlne podręczniki matematyki. Na stronie ministerstwa edukacji narodowej nauczyciele i uczniowie mogliby pobierać dowolne podręczniki (autoryzując pobranie numerem PESEL, aby nikt nie pobierał jednego podręcznika dwa razy).
Pod koniec roku pula pieniędzy przeznaczona na wspomniane podręczniki byłaby rozdzielana proporcjonalnie do ilości pobrań między wszystkich wydawców podręczników w PDF – do druku.
W ten sposób każdy powinien na pomyśle skorzystać, a państwo zaoszczędziłoby pokaźne sumy.
Analogicznie możnaby rozwiązać kwestię „darmowego” transportu. Rozpisać konkurs. Poinformować przewoźników że mogą brać w nim udział i że do rozdysponowania jest pewna suma pieniędzy. Należałoby jeszcze tylko wprowadzić system liczenia pasażerów w autobusach i po zakończeniu roku możnaby wypłacić przewoźnikom odpowiednią część póli wprostproporcjonalną do osobokilometrów.
Wolny rynek w interwencjoniźmie państwowym wydaje się być ciekawym wyjściem. Bez przetargów, bez pensji, bez zleceń. Wyłącznie konkurs i potem podział z góry przewidzianej „nagrody”.
Wydawcy powinni umieszczać swoje propozycje podręczników na serwerach MEN, a z początku wybrana grupa nauczycieli z pomocą posiadanych haseł dostępu powinna wybierać z nich dowolnie poszczególne lekcje lub rozdziały z odpowiednim komentarzem uzasadniającym. Na podstawie merytorycznej i statystycznej większości dokonanych w ten sposób wyborów poszczególnych tematów MEN powinno dążyć do wypracowania jednego, grupy podręczników z najlepszych i najczęściej dokonanych wyborów. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby można było zgłaszać wnioski do przedstawionych przez wydawców propozycji celem uatrakcyjnienia lub poprawienia zaproponowanych treści. W ten sposób najlepiej sformułowane zagadnienia i rozwiązania z poszczególnych propozycji sformułują jeden lub grupę podręczników dla poszczególnych rodzajów klas i profili. Najważniejszym w tym temacie będzie właśnie inteligentnie zaproponowany, integralny dla danych profili klas podział tematów i zagadnień, aby tworzył zwartą całość. Tak powstały podręcznik poprawiany co roku lub w wersji elektronicznej nawet ad-hock na skutek uwag, aktualizacji i przypisów czynionych przez jego użytkowników stanie się wreszcie krokiem milowym w narodowej edukacji.
W świecie gdzie rządzi pieniądz nie ma czegoś takiego jak „darmowe” coś tam, bo zawsze za coś takiego ktoś inny musi płacić. Jeśli rząd obiecuje coś darmowego to na pewno będzie się to przekładało na dodatkowe obciążenie podatnika, bo politycy nie zmniejszą sobie przecież pensji. W świetle tego, pisanie że coś jest darmowe jest wierutnym kłamstwem.
Darmowa edukacja to indoktrynacja.
Darmowe podręczniki to krok dalej w stronę indoktrynacji.
@qrde blade
wypracowanie jednego uniwersalnego podręcznika jest zbrodnią przeciwko wolności edukacji. Jeśli mamy do wyboru zapłacić kilkaset złotych za podręczniki albo nie płacić nic… To jednak w przeważającej większości przypadków będziemy wybierać tą tańszą opcję… Zatem wszelka różnorodność zniknie (a i tak teraz wiele jej nie ma).
Jednak darmowe podręczniki nie muszą być czymś złym!
Wystarczy dać ludziom wybór, a granty wypłacać na podstawie wyborów maluczkich ludzi.