Liczba wyświetleń: 3214
Chociaż kierowcy, którzy przekraczają dopuszczaną prędkość, nikomu nie robią krzywdy, to jednak w naszym kraju takie czyny są surowo karane. Co więcej, kierujący są coraz bardziej gnębieni. Na polskich drogach działają już nowe, skuteczniejsze fotoradary.
W wolnościowym państwie czyny, w wyniku których nikt nie ucierpiał, nie powinny być karane. Przykładem takiego zachowania jest przekraczanie dozwolonej prędkości. Jeśli kierowca, jadąc szybciej, niż przewidują to znaki, spowodowałby wypadek, to mógłby być ukarany surowiej niż ten, który jechał z przepisową prędkością. Z pewnością jednak przekraczanie dozwolonej prędkości nie wyrządza nikomu krzywdy. Mimo wszystko w naszym kraju można za to surowo zapłacić.
W ubiegłym roku Główny Inspektorat Transportu Drogowego (GITD) przeprowadził wymianę starszych fotoradarów, w wyniku czego na polskich drogach pojawiło się blisko sto urządzeń Multaradar CD oraz blisko sto pięćdziesiąt fotoradarów Mesta Fusion RN.
To właśnie produkowany przez francuską IDEMIA fotoradar Mesta Fusion RN jest prawdziwym postrachem kierowców. Urządzenie jest w stanie wyłapać aż 32 auta jednocześnie. Jak czytamy na stronie Dziennik.pl Mesta Fusion RN ma wiele rewolucyjnych funkcji.
Fotoradar jest w stanie odnotować nie tylko przekraczanie prędkości przez kilkadziesiąt pojazdów na ośmiu pasach ruchu naraz, ale także kontroluje: jazdę „na zderzaku”, zbyt wolną jazdę, poruszanie się po buspasie, przekraczanie linii, wyprzedzenie nie z tej strony, a także – gdyby komuś przyszło to do głowy – poruszanie się pod prąd oraz pasem awaryjnym.
Za sprawą kilkudziesięciu odcinkowych pomiarów prędkości (OPP) oraz kilkuset fotoradarów odnotowano już w tym roku blisko 600 tys. zdarzeń, lecz to nie koniec złych wiadomości. Dziennik.pl donosi, że już wkrótce „statystyki mandatowe poszybują”. Jak możemy przeczytać na portalu: „GITD szykuje się także do powiększenia sieci CANARD aż o 128 nowych systemów do kontroli prędkości i wykrywania innych wykroczeń. W tym przewidziano aż 43 nowe lokalizacje OPP na drogach krajowych”.
Co najciekawsze inwestycja do gnębienia kierowców ma zostać finansowana ze środków z Krajowego Planu Odbudowy. Takie źródło finansowania może dziwić, wszak KPO miało pozwolić na odbudowę gospodarki po absurdalnych lockdownach. Być może po prostu z powodu zamknięcia ludzi w domach spadła liczba mandatów, stąd teraz trzeba odbudowywać statystyki i poprawiać wpływy do budżetu.
Ponadto portal informuje, że „GITD kary za wykroczenia drogowe chce egzekwować administracyjnie”, co dodatkowo miałoby ułatwić ściganie złowrogich piratów drogowych. Najnowsze doniesienia wskazują, iż lepszy czas dla kierowców już dawno minął. Teraz, dzięki środkom z KPO, nadeszła pora na jeszcze większe gnębienie.
Autorstwo: RP
Na podstawie: Dziennik.pl
Źródło: NCzas.info
Na pewno wielu uważa, że to dobrze.
Ale czy zmienia to statystyki wypadków czy tylko wpływy do budżetu tego już nie wiedzą:)
Naturalnie jest to skok na kasę, ale skoro ludzie sami nie potrafią uszanować innych uczestników ruchu to Przestrzeń to na ludziach wymusi. C’est la vie 🙂
> Z pewnością jednak przekraczanie dozwolonej prędkości nie wyrządza nikomu krzywdy
Tak, nie wyrządza krzywdy, szczególnie że na drodze może być pieszy (w miejscu dozwolonym) i przed nim nie wyhamuje. Nadmierna prędkośc sama w sobie może więc być zagrożeniem dla innych uczestników ruchu (w tym pieszego).
Czym innym jest polityczne ustawianie ograniczeń prędkości do 30-40 km/h i stawianie przy tych znakach fotoradaru.
Risa,
Pieszy na jezdni to gość. Wynika to wprost z nazwy 'jezdnia’.
To jest prosty efekt finansowania. Jak policjanci dostali od Tuska miliard to tez będą sie starali to odpracowac. Gdybyśmy ten miliard dali lekarzom to …
Z góry wiadomo, że chodzi o zbójeckie skubanie tych, którzy w założeniu jeszcze mają jakieś pieniądze. Jeśli kogoś stać na benzynę, to i na mandat wyskrobie. Dlatego tych radarów nie ustawią tam, gdzie faktycznie mogłyby kogoś uratować, tylko tam, gdzie będzie największy przemiał. Na jakichś prostych odcinkach w niezabudowanym terenie, gdzie kierowcy przyspieszają, bo droga jak stół a wokół szczere pole. I tym podobnych miejscach.
Pamiętam jak jeszcze za poprzedniego Tuska władza wysłała na ulice piesze patrole policyjne i kazała im sterczeć głęboką nocą w miejscach, w których nic nie jeździ, za to zmiana świateł trwa godzinami. Stawały takie łazęgi za jakimiś ciężarówkami, żeby nie było ich widać, droga pusta na kilometr w obie strony, ale jak się przeszło na czerwonym – od razu: Halt, ausweiss bitte. I się zaczynał kołowrót, zakończony wręczeniem obowiązkowego mandaciku.
Identycznie podczas plandemii. W metrze były ich całe watahy. Po pięciu, sześciu. Bo na łeb nie pada, za to można było napadać na nieszczęśników bez namordnika. Teraz próbują radarami, bo to jednak wydajniejsze niż zbójowanie przy przejściach dla pieszych. A budżet trzeba zapełnić, bo pociotki nowych władców domagają się premii na „godne wakacje”.
Dura lex sed lex. Toczę się często podmiejską trasą na 50-tce z prędkością ~62kmh (prawie wchodzi mi szóstka w automacie, to trochę redukuję zużycie silnika) a tu już na ogonie siedzi mi frajer w ałdi, prawie mam go w bagażniku, za chwilę wszystkich wyprzedza, zajeżdża drogę, tak jest za każdym razem. Powinno się karać, karać i jeszcze raz surowo KARAĆ takich cymbałów ! Symbol prestiżu wśród hołoty intelektualnej i kredyciarzy – ałdi i bełemwu.
> Pieszy na jezdni to gość. Wynika to wprost z nazwy ‘jezdnia’.
@niusy, ale żeś … Nie zgodzę się. Integralną częścią każdej jezdni są pasy do przejścia przez pieszych. Trzeba być kanalią (taką jak Harris i globaliści) aby nie chcieć zapewnić bezpieczeństwa osobom poruszającym się pieszo czyli naturalnie. Drogi są dla ludzi i a nie ludzie dla dróg.