Liczba wyświetleń: 640
Uszkodzona japońska elektrownia atomowa Fukushma Daiichi to problem, który niemal nikogo już nie obchodzi. Trudno usłyszeć jakieś nowe informacje na ten temat, tak jakby nie było tam już żadnego zagrożenia. Jest jednak zupełnie inaczej – właśnie odnotowano rekordowe skażenie wód gruntowych.
Specjaliści z korporacji TEPCO, właściciela elektrowni Fukushima Daiichi zniszczonej przez tsunami z 11 marca 2011 roku, od dawna nie kontrolują emisji radioaktywności dostającej się do wód gruntowych, a w konsekwencji do oceanu. Aby przynajmniej określić poziom skażenia wykonano szereg odwiertów, w których mierzy się jak wiele izotopów przenika do lokalnego ekosystemu. Najnowsze alarmistyczne informacje są właśnie konsekwencją prowadzenia takich pomiarów.
Okazało się, że ilość substancji radioaktywnych takich jak cez-134 i cez-137 wynosi aż 267 tysięcy bekereli na litr. Tak wysokie poziomy odnotowano w okolicy pierwszego i drugiego reaktora. Według TEPCO nagły wzrost wykrywanych cząsteczek radioaktywnych nie ma związku z jakimś pogorszeniem i tak trudnej sytuacji na terenie zakładu. Jest to rzekomo związane z ulewnymi opadami, które towarzyszyły kilku ostatnim tajfunom, jakie nawiedziły Japonię.
Na podstawie: www.focus-fen.net
Źródło: Zmiany na Ziemi
Ciekawe, czy polskie MSM o tym wspominają w kontekście przygotowań do wydania kasy kilku pokoleń podatników, czyli budowy EJ1.