Przypadek Marka

Opublikowano: 06.04.2008 | Kategorie: Paranauka

Liczba wyświetleń: 617

Będąc dzieckiem Marek odwiedzany był często przez „energetyczne kule”, a podczas tych wizyt kolejne z „urządzeń” wynosiło go z łóżeczka i zabierało w nieznane miejsce. W wieku 12 lat spotkał się oko w oko z czarną humanoidalną istotą, która pojawiła się nocą w jego pokoju. Dziwne wydarzenia towarzyszyły mu przez całe życie, zostawiając na nim swe piętno. Chciał wreszcie zerwać z dręczącą go, ale i fascynującą przeszłością…

Może by było lepiej, gdybym już nigdy nie zobaczył czegoś niezwykłego.
Marek S.

Po raz kolejny stajemy naprzeciw przypadku, w którym powtarzające się niezwykłe doświadczenia w życiu człowieka tworzą scenariusz, w którym on mimowolnie odgrywa nieznaną nawet sobie rolę. Świadek nie mówił niczego wprost – wiedział, że coś działo się wokół niego, nie łączył tego jednak z wyobrażeniami o obcych istotach i porwaniach – poplątany ciąg niewytłumaczalnych zdarzeń ukryty był gdzieś za zasłonami pamięci. Wszystko to sprawiało, iż Marek postanowił opowiedzieć swą historię i odciąć się od przeszłości, której wydarzenia napełniały go zarówno traumą, jak i ciekawością, strachem, jak i poczuciem niezwykłości.

POCZĄTKI

– Tamte wydarzenia z jednej strony budzą we mnie ciągłą fascynację tym, co widziałem, a z drugiej, niemal dławiącą niechęć do wspominania i myślenia o nich – stwierdził dwudziestokilkuletni Marek S., mieszkaniec jednej z górnośląskich miejscowości.

Czy ta niechęć do ich rozpamiętywania, która tak go trapi, ma swe źródło w rzeczywistych przeżyciach, czy może jest jedynie tworem jego wyobraźni? Wielokrotnie spotykamy się z relacjami osób, które opowiadają nam o serii niezwykłych zdarzeń, związanych często z obserwacjami UFO oraz kontaktami z istotami o nieznanym pochodzeniu. Dochodzą do nich także inne zdarzenia, mniej spektakularne – niewielkie codzienne epizody, które stają się częścią życia osób, takich jak Marek.

Wszystkie te przypadki łączy pewna prawidłowość i „cel”, który wydaje się być jednak nieokreślony. Niektórzy nazywają ich „kontaktowcami”, choć to nietrafne określenie. Wydaje się bowiem, iż niektóre osoby predysponowane są do pewnego rodzaju „spotkań”, pozostawiających po sobie więcej pytań niż odpowiedzi, dla otoczenia i dla nich samych.

A jak jest w tym przypadku? Wszystko wskazuje tutaj na typowy schemat, w którym pojawiają się tak charakterystyczne zjawiska jak: obserwacje NOL, nocne odwiedziny, niejasne wspomnienia i innego rodzaju niewytłumaczalne zdarzenia. Wszystko to jakby znajdowało się pod pewnego rodzaju pamięciową pokrywą zaś Marek nie był w stanie połączyć tego ciągu zdarzeń oraz myśli w całość. Doprowadziło go to do stanu, w którym zafascynowanie niezwykłością mieszało się z niechęcią do niej.

Wygląda zatem na to, że człowiek ten, który nie chce ujawniać swych danych, być może od swych najmłodszych lat jest ofiarą, a może lepiej rzec, „obiektem czyjegoś zainteresowania”. Już na początku chcielibyśmy mu podziękować za to, iż zgodził się opowiedzieć o tym, co zaszło, o przeżyciach i odczuciach tak bardzo osobistych. Wspomina on również, że czuje pewną obawę przed podzieleniem się swą historią z innymi, jakby swoisty wewnętrzny opór.

W jego życiu miało miejsce wiele wydarzeń, zjawisk niewytłumaczalnych, wykraczających czasem poza sferę jego rozumu i racjonalnego pojmowania świata, a również tego, co nazywamy przypadkiem, rozsądkiem czy też zbiegiem okoliczności, czego go nauczono. Na takim też poziomie rozgrywał się w jego życiu ciąg zdarzeń, jak okazało się prowadzących być może do jednego, konkretnego wniosku. Świadek chciał pozostać anonimowy – taka jest jego wola i ją trzeba uszanować. Wspomnijmy tylko, że zdarzenie rozgrywało się na Górnym Śląsku, w miejscowości w pobliżu Katowic.

Wszystko zaczęło się od jego relacji o spotkaniu z humanoidalną istotą, która nawiedziła go, gdy miał około 12 lat (około roku 1992). Relacja ta zapoczątkowała szereg pytań, odpowiedzi i przypuszczeń, które pozwoliły zgłębić i poznać naturę tego przypadku. Od dzieciństwa świadek doświadczał zdarzeń o paranormalnym charakterze, których uczestnikami rzekomo były również inne osoby. Starając się na początku określić charakter tych zdarzeń, spytaliśmy o dom, w którym świadek mieszka a także o to, czy ktoś z jego rodziny doświadczył kiedyś czegoś podobnego. Odpowiedź brzmiała tak:

– Nasz dom został zbudowany bodajże w 1930 roku, obok niego stoi inny dom, który ma ponad 100 lat. Też mnie, i nie tylko mnie w jego okolicy straszyło, a kiedyś mieszkała w nim moja ciotka, która była osobą niezwykłą – przeganiała burze, odczyniała uroki, nocami do niej przychodziły duchy. Ogólnie w życiu, na jawie, spotkałem duchy tylko dwa razy – jeden raz tą czarną postać w pokoju, a innym razem ducha mojego pradziadka, z którym się minąłem w ogródku. Dziadek widział dziwny znak na niebie przed wojną, mama odprowadziła w śnie moją zmarłą ciotkę na takie skrzyżowanie wśród pustkowia, gdzie się rozstały – rano opowiedziała nam ten sen, a niedługo potem przyszedł telegram, że ciotka zmarła. Takich opowieści jest pełno, i nie tylko wśród mojej rodziny, ale też sąsiadów. Sporo moich znajomych przeżyło coś dziwnego…

Gdyby zapytać przeciętnego człowieka o podobne „dziwy” w jego rodzinie, zapewne uzyskalibyśmy podobne opowieści o przeżyciach dziadków, ciotek i kuzynów itd.. I wydaje się, że już na początku uzyskaliśmy odpowiedź, bowiem należy podkreślić, że świadek wszystkie napotkane przez siebie istoty uważał za duchy i za ich dzieło poczytywał wszystkie niezwykłe rzeczy, które mu się przydarzyły. Czasem zdarza się jednak tak, że wskutek nadmiernej wrażliwości, zaczynamy sami sobie tworzyć rzeczy niezwykłe, wypełniając nimi świat naokoło. Czemu jednak mamy wierzyć innym, a jemu nie? Jego zaniepokojenie i zdziwienie wydają się być szczere, tak jak poszukiwanie sensu i ulgi. Nie chce on rozgłosu i usilnie prosił o zachowanie anonimowości. Jedyne, czego pragnie naprawdę, to spokój, a może raczej zwyczajność.

Przedstawione tutaj zdarzenia wyszły na światło dzienne nie w zaprezentowanej tu chronologicznej kolejności, lecz były odsłaniane przez świadka stopniowo, przy czym pierwszym przypadkiem była opowieść o spotkaniu z niezwykłą istotą, która przytoczona zostanie w dalszej części artykułu. Jednak najwięcej interesujących szczegółów niosło za sobą pytanie o dziwne doświadczenia z dzieciństwa oraz stany paraliżu. Marek nie pytany, nie wspomniał o tym wcześniej nie sądząc zapewne, że ma to jakieś znaczenie, jednakże odpowiedź brzmiała zaskakująco i ujawniła wiele interesujących informacji. Wszystko zaczyna się w okolicach roku 1984.

ZDARZENIA Z DZIECIŃSTWA: KULE

– Byłem sparaliżowany co noc przez jakiś okres czasu, gdy miałem gdzieś cztery lata – mówi. Wtedy działo się coś, czego do dzisiaj nie potrafię wyjaśnić. Coś wtedy przylatywało nad moje łóżeczko i „wysysało mnie ze mnie” – trudno to opisać… „To” porywało mnie tak, że leżąc w łóżku dalej widziałem to coś odlatujące jakby z drugim mną do innego pokoju (jak to znikało razem z tym „drugim mną” za rogiem, to wtedy zawsze traciłem świadomość). Można to porównać poniekąd z bilokacją – dodaje. To było wtedy dla mnie przerażające przeżycie, zawsze się bałem, że w nocy to znowu będzie. I jak to się zaczynało dziać, to cały dygotałem ze strachu, a potem mnie paraliżowało.

Opisuje on tutaj najprawdopodobniej „nocne odwiedziny”, będące wizytami składanymi świadkowi przez nieznanych nam (ani jemu) gości, które budziły w nim lęk i kończyły się czasami wzięciem do nieznanego mu miejsca, którego nie pamięta. Amnezja ta przywołuje na myśl to, czego doświadczają inne osoby o podobnych doświadczeniach, które nie są w stanie przypomnieć sobie, co robiły podczas „zgubionego czasu”. Mimo wszystko, Marek do pewnego punktu pamięta te doświadczenia bardzo dobrze i szczegółowo, choć ocena przypadków z udziałem dzieci zawsze budzi pewne kontrowersje. Oczywiście sprawa może być rozstrzygnięta poprzez sesje hipnotyczną, jednakże zależy to w pełni od świadka, któremu niczyja wola narzucona być nie może i który chciał zamknąć ów rozdział w swoim życiu raz na zawsze.

– To przeżycie z wieku czterech lat jest dla mnie tak niezrozumiałe i tak bez sensu, że aż brak mi słów – wyznaje. Jest noc, wszyscy śpią. W pokoju, w którym śpię wiszą w powietrzu jakby „energetyczne kule”. Jest ich parę, jedna niemal naprzeciwko mojej twarzy, na zewnątrz z boku łóżka (leże wtedy na prawym boku). Kule składają się z wzoru jakby okręgów i łamanej linii na przemian i obracają się wokół własnej osi, ze strony lewej na prawą (na pewno ta kula przede mną tak się obracała). Mają one średnice ok. pół metra i są wykonane z takiego czegoś „jakby energetycznego”, co mogę porównać z rozżarzonym do czerwoności czerwonym cienkim drucikiem, z którego zrobione są te wzory. Pomiędzy nimi jest pustka. Trudno to wytłumaczyć, to tak jakby napompowaną, przeźroczystą piłkę plażową obrysować czerwonymi kółkami i łamanymi liniami i tak obracać, aby piłka stała się niewidoczna, a świecące wzory pozostały i się obracały wokół własnej osi. To by przypominało to, co wtedy widziałem.

Świadek tak zapamiętał swych gości, a może lepiej „intruzów”. Trudno bowiem określić inaczej to, co znajdowało się wówczas w jego pokoju i nie jesteśmy pewni, czy za określeniem „energetyczne kule” kryły się urządzenia mechaniczne czy rzeczywiście pewna forma energii. Zastanawiającym jest fakt, w jaki sposób, z jakich przyczyn dochodziło do owych odwiedzin i czym się kończyły. Czy towarzyszące tym doświadczeniom odczucia wynikały z panicznego strachu, a może pól generowanych przez owe obiekty? Odpowiedź pojawiła się wkrótce.

NOCNI GOŚCIE

– Kiedy te kule wisiały na różnych wysokościach, obracając się tylko, to wtedy jeszcze się nie bałem, tylko miałem takie „niewygodne” uczucie – takie coś, jakby lekkie mdłości – wyznał, twierdząc, iż przypominało to doznanie, gdy ściąga się wełniany sweter lub zbliża twarz do telewizora i wtedy pojawiają się iskry. To właśnie wtedy miałem uczucie podobne, ale trochę intensywniejsze. Te kule były jakby naelektryzowane, trudno to opisać, w każdym bądź razie nie było to przyjemne uczucie być w polu ich oddziaływania.

Twory te, czymkolwiek były – były w stanie wpływać na odczucia dziecka i postrzeganie przez nie świata. Wyczuwał dokładnie jak wpływają na niego, powodując paniczny strach, lęk i uczucie odrętwienia (podobne odczucia notowane są w wielu przypadkach obserwacji NOL i różnią się między sobą intensywnością i zabarwieniem emocjonalnym).

– Gdy tak leżałem i obserwowałem te kule to w pewnym momencie „to” się zaczęło. Zaczynałem się trząść z przerażenia, podczas gdy od strony lampki nocnej dziadka zaczęło lecieć coś w powietrzu w moim kierunku. To wyglądało jak szklana tuba, od dołu mająca otwór średnicy głowy, a na górze zwieńczenie w postaci małego szpica. Pamiętam, że wtedy bardzo mi przypominała żarówkę, jaką dziadek miał w lampce nocnej, o której wiedziałem jaki też ma kształt. I tu kolejna nielogiczna rzecz, nad którą się zastanawiam – ta tuba leciała w powietrzu w kierunku mojego łóżka, za moimi plecami, lecz mimo to ją wyraźnie widziałem! Jedyne rozsądne wyjaśnienie, jakie mi przychodzi do głowy, to takie, że niedaleko mojego łóżeczka, nieco z boku, stało wielkie lustro i to w nim mogłem widzieć tą zbliżającą się tubę. Ta tuba sunęła w powietrzu na jednej wysokości (dziś oceniłbym ją na jakieś 120 cm nad ziemią), w kierunku miejsca gdzie leżałem, a im była bliżej, tym drgawki, strach i przerażenie moje potęgowało się.

W pewnym momencie, gdy tuba zawisła nad moim łóżkiem, zatrzymała się i po chwili rozpoczęło się ssanie… Wtedy poczułem jak głowa do wysokości czoła wylądowała wewnątrz tej tuby i wtedy już ze strachu i przerażenia nie czułem nic, już byłem spokojny. Następny szczegół, jaki pamiętam to taki, że leżę w łóżku (na prawym boku) i widzę tą tubę i drugiego mnie (jakby mojego sobowtóra) wessanego częścią głowy do tej tuby, będącego w pozycji wyprostowanej, jakby na baczność. Ta tuba z drugim mną teraz odlatuje do drugiego pokoju, przez otwarte drzwi, które mam prosto przed oczami. Jak już „to” wleciało z „ładunkiem” do drugiego pokoju, to łagodnym łukiem skręciło w lewo w kierunku następnych drzwi. No i w momencie, gdy to po skręceniu niknie za framugą drzwi, to moje wspomnienia się urywają i choć nie raz na siłę próbowałem sobie przypomnieć, co było dalej, nic to nie dało”.

Niezwykłe obiekty w pokoju, stan odrętwienia, paniczny strach. Powstaje pytanie, czy nie pamięta tego z racji, iż „chciano”, by nie pamiętał, czy też po prostu, nie dopuszczając do siebie myśli o tym zdarzeniu, uznał je za nierealne. Może tak było lepiej dla jego prawidłowego rozwoju, by po prostu nie rozpamiętywał i nie zastanawiał się nad tym, co zaszło. Niewykluczone jednak, iż kiedyś wspomnienia te zaczną powracać lub powracają w sennej symbolice. Co ciekawe przy owym „rozdwojeniu” świadka, zaczął on funkcjonować w dwóch oddzielnych „światach”, przy czym pamięć z tego drugiego jest uśpiona. Tej „dwurealności” doświadczył on potem raz jeszcze, będąc już znacznie starszy.

Oczywiście możemy wątpić w prawdziwość wspomnień z okresu dziecięcego. Zdarzenia te były jednak na tyle silne, że odcisnęły się w jego pamięci. Co zatem działo się za drzwiami i gdzie był unoszony przez ową „tubę”? Tego jednakże nie wiemy, ale zastanowić się należy czym było owe ssanie i oddzielanie, które pojawi się także w jednej z późniejszych relacji. Czy była to próba dostosowania materialnego ciała do warunków panujących w innej rzeczywistości, pewnego rodzaju „dostrojenie świadka”? Tylko do czego?

SPOTKANIE Z HUMANOIDEM

Większość z opisanych przez Marka wydarzeń miała miejsce, kiedy był dzieckiem i nastolatkiem. Z czasem, gdy dorastał wydarzenia te, jak mówi straciły na częstotliwości, zdarzając się jedynie sporadycznie (ale mimo to wciąż zdarzając się). Kolejna rzecz miała miejsce, gdy świadek miał około 12 lat. W roku 1992, zobaczył on coś, czego nigdy chyba nie zapomni, coś, co odcisnęło w nim trwały ślad, przez co próbował zgłębić tego tajemnicę.

Nie udało się określić dokładniejszej daty obserwacji, jednak Marek jest pewien, że nie zdarzyło się to zimą, gdyż zapamiętał liście na drzewach. Była późna noc, w pokoju panował mrok, jednakże nie było nazbyt ciemno i można było dostrzec jeszcze zarysy mebli. Co się stało potem, świadek opisuje w ten sposób:

– Obudziłem się w nocy by pościelić łóżko, bo miałem rozkopane prześcieradło i gdy je poprawiałem to odruchowo spojrzałem na drzwi. Nikogo tam nie było, a one były zamknięte.

Po chwili, w odległości około 180 cm, ujrzał czyjąś sylwetkę.

– Potem dalej poprawiałem to prześcieradło i gdy znowu spojrzałem na drzwi, one były nadal zamknięte, ale obok nich coś stało. To było niewysokie, gdzieś sięgało wzrostem do klamki, humanoidalne i całe czarne! Nie było widać żadnych szczegółów tej postaci, gdyż była tak czarna, jakby wycięta z papieru. Jedyny szczegół, jaki zauważyłem to taki, że na głowie miało coś jakby długie, jakby odstające, posklejane włosy – było je widać na tle ściany. W pierwszej chwili pomyślałem, że mam przewidzenie, ale sekundy mijały, a to dalej tam stało!

Stał przez chwilę wpatrując się w dziwną istotę, która zdawała się nie posiadać żadnych, a przynajmniej żadnych widocznych cech – była jednolicie i nieprzenikalnie czarna, można by też przypuszczać, że niematerialna (świadek uznał ją za ducha). Po upływie kilku chwil, które spędził stojąc oko w oko z istotą, wskoczył do łóżka, nakrywając się kołdrą. Jego rodzinę zbudził krzyk.

– Potem, jak się zlecieli, to „tego” już nie było. Ona była jednolicie i nieprzenikliwe czarna, jak czarna dziura. Jednak mimo to jestem pewny, że była skierowana w moim kierunku i patrzyła na mnie – niemal namacalnie to czułem. To tyle, sporo lat minęło od tamtej obserwacji, a ja nadal realistycznie ją pamiętam. I choć tego nie widziałem to miałem wrażenie, że ona jest jakby trochę pochylona do przodu w moim kierunku, nieco zgarbiona i z rękami podniesionymi do piersi i ugiętymi – takie odniosłem wtedy wrażenie, patrząc na jej postawę na tle ściany – mówi.

Spotkanie to stanowiło punkt wyjścia do dalszych rozważań; od niego zaczęły się wszystkie dalsze przypuszczenia. Stało się to dla tego człowieka tak nurtujące, że przez wszystkie minione lata starał się, jednak z niewielkim skutkiem, tajemnicę tę rozwikłać, by wreszcie zamknąć móc tamten okres i jak mówi zacząć „żyć normalnie”.

Należy pamiętać, że podobne przypadki, znane jako „bedroom visitations” lub „nocne odwiedziny”, zdarzają się zarówno sporadycznie, jak i w przypadkach osób uprowadzanych (tzw. abductees). Zjawisko to nie ma jednolitego charakteru i jest zbiorczą nazwą wszystkich bliskich spotkań z niezidentyfikowanymi istotami, które łączy tylko sposób, w jaki do nich dochodzi (miejscem jest zwykle łóżko, w którym leży sparaliżowana ofiara).

Zdarzenia tego oczywiście wyjaśnić jednoznacznie nie sposób i można sugerować w nieskończoność, że było ono przewidzeniem wynikłym z wyostrzonej wyobraźni świadka. Ale czy nie była to raczej pewnego rodzaju „wizyta kontrolna” lub „przypomnienie o obecności”? Nasuwa się pytanie, czy zdarzenia te mogą powtórzyć się w nieoczekiwanym momencie w przyszłości, teraz zaś znajdują się w tymczasowym stanie „zamrożenia”? Czy ten stan „uśpienia” możliwych wspomnień może wiązać się z brakiem dotychczasowej interwencji osób postronnych (hipnotyzera albo terapeuty) w przypadek? Czy możliwe jest, że wspomnienia lub wizyty powrócą?

INNE ZDARZENIA

Gdyby obserwacja ta zdarzyła się przypadkowo, bez wcześniejszych doświadczeń podobnego typu, świadek myślałby, iż była to po prostu mara. Sama zaś obserwacja czarnego humanoida nie wystarczyłaby, gdyby nie relacje Marka o innych zdarzeniach. Jak napisał potem:

– Obserwacji tej dokonałem jeszcze w czasach, gdy „straszyło” mnie w nocy. To straszenie składało się głównie z odgłosów: drapania jakby paznokciami po ścianie, pukania, czasem było słychać w pobliskiej kuchni jakby ktoś odsuwał szufladę z łyżkami, nożami i widelcami i szybko ją zamykał – tak w kółko, że słychać było odgłos sztućców jak latały po tej szufladzie (słyszał to także mój brat).

Czy owo „straszenie” było wytworem dziecięcej wyobraźni czy też zdarzyło się naprawdę? Przypominające działalność poltergeista zjawiska, o których mówi Marek odnotowywano wielokrotnie w podobnych przypadkach, choć nie wiadomo z jakiej przyczyny do nich dochodzi.

W jednym z przypadków, świadek twierdzi, iż klamka w oknie, obróciła się sama, bez żadnej ingerencji z zewnątrz o około 45 stopni. Drugi, znacznie ciekawsze zdarzenie wystąpiło pewnej nocy, gdy „wyłączone radio (taki długi jamnik, bodajże typu Unitra) samo mi się w nocy włączyło (nawet żarówka podświetlająca skale się świeciła) i zaczęło grać dziwną melodię. Melodia była wyjątkowa, sentymentalna, „nie z tej epoki”, nie słychać było głosów, lecz sam dźwięk instrumentów.

– Nie pamiętam już dziś tej melodii ale nadal mogę sobie przypomnieć jej klimat – miał w sobie cos takiego dawnego i jakby sentymentalnego – trudno mi to nazwać… – stwierdził Marek.

SNY. POWRÓT WSPOMNIEŃ

Częstokroć subiektywna analiza własnych niezwykłych doświadczeń wynika z charakteru i światopoglądu świadka. Marek jest osobą zainteresowaną sprawami ducha i religią. Zna dobrze Biblię, lecz nie interpretuje tego, co zaszło w ramach stricte chrześcijańskiego światopoglądu. Różnego rodzaju doznania i zdarzenia nie zakończyły się jednak na etapie dzieciństwa. To, co miało wtedy miejsce ciągnie się za K. dalej, już w dorosłość.

– Przez wiele lat jak już mówiłem zastanawiałem się czym to, co widziałem było… No i kilkanaście lat później, stało się coś, co sprawiło, że te wspomnienia z dzieciństwa ożyły. Miałem sen, w którym w wyśnionym krajobrazie (który był mi znany, ale niezgodny w wielu szczegółach z rzeczywistością) zawisło nade mną wielkie światło i zaczęło ssać tak samo jak kilkanaście lat wcześniej! Zacząłem się cały trząść, dygotać i czułem jakbym się zaczął rozszczepiać, albo rozwarstwiać, jakby sklejka – część „mnie” oddzielała się ode mnie z powodu tego ssania. Wtedy się obudziłem, moje całe ciało się trzęsło, a wewnątrz, wszędzie jakby bulgotało, jak gotująca się woda i dalej się oddzielało. Zamknąłem oczy, a tam sen się dalej toczy, wisi nade mną światło i chce wciągnąć. Znowu otworzyłem oczy i już potem nie chciałem zamykać, próbowałem za wszelką cenę trzymać się rzeczywistości i wciągnąć z powrotem w siebie to, co ze mnie się oddzielało. Dopiero po kilku minutach, przez które ciało coraz bardziej się uspokajało i wszystko wracało na swoje miejsce, siłą woli udało mi się zerwać z tym oddziaływaniem. Nie mogę powiedzieć, że porywało mnie UFO, ale „coś” najwyraźniej umie wysysać z człowieka tą materialną (lub niematerialną) część, która wygląda tak, jak on sam. Po co i dlaczego? Tamte zwierzęta w snach, o których pisałem były w nich jakby tylko gośćmi, podejrzewam, że mogły nawet kreować krajobraz i treść samego snu, by sprawdzić, jak osoba zachowa się w danej sytuacji. One były jakby z trzeciego świata, jakby był świat jawy, świat snu i jakby istniał jeszcze jakiś trzeci świat, który ma w „brzuchu” dwa pierwsze światy, ale i daleko wykracza poza ich granice.

Trudno jest rozstrzygnąć, czy to, co zostało powyżej opisane było snem czy może próbą powtórzenia scenariusza z dzieciństwa. Znów do czynienia mamy z efektem „pozornej dezintegracji” świadka, który być może dostosowywany był do mającego się wydarzyć kontaktu. Dziwnym jest również to, że zaczął on naraz funkcjonować równolegle w dwóch „światach” – tym realnym dla niego i tym drugim, przy czym, ten drugi wywierał wpływ na rzeczywistość. Świadek miewał także wrażenie „różnych rzeczywistości”, nie wiedząc, która z nich jest najprawdziwsza, to „pomieszanie światów”, jakiego doświadczał, być może w znaczny sposób wpłynęło na jego życie, wnosząc w nie niepewność i niechęć w kierunku tychże zjawisk. Czy to właśnie ów „drugi stan” dawał „Nadzorującym” możliwość kontroli nad Markiem? Zauważmy, że wyszedł on stamtąd dzięki „sile woli”.

NOL-E. WSZCZEP?

Na typowe pytanie: Czy widziałeś promienie światła na zewnątrz lub wpadające do twego domu przez okno, odpowiada:

– Raczej nie. Pamiętam co prawda, że jak byłem mniejszy, to czasem za oknem niebo dziwnie się zachowywało – raz jaśniało, raz ciemniało, jakby ktoś włączał i wyłączał jego jasność i to mnie zastanawiało czemu tak się dzieje, no ale myślę że nie ma powodów tego wiązać ze zjawiskami nieziemskimi.

Nie wiadomo dokładnie z jakich powodów tak się działo, i czy źródło owego pulsującego światła było naturalne czy też nie. Marek widywał również wielokrotnie NOL-e i widuje je nadal, jednakże nie były to obserwacje spektakularne – obiekty obserwowane były zazwyczaj z daleka. Wspomina jednak, iż niektóre z obiektów zachowywały się tak, jakby wiedziały o jego obecności.

Mężczyzna twierdzi, iż pewnego ranka, po kolejnym dziwnym „śnie” obudził się z ze znamieniem na piersi. Było to 12 stycznia roku 1997.

– Był on [tj. ślad] brązowy, a wewnątrz niego był pieprzyk, który był czarny, całkowicie zwęglony i jakiś czas potem sam odpadł, a ślad się wyleczył. Ślad miał przeszło centymetr długości i jakieś pół centymetra szerokości – opisuje Marek.

WNIOSKI

Brzemię, jakie nosił Marek, stało się dla niego uciążliwe i chciał on ostatecznie rozstać się ze swą przeszłością. Wydaje się także, że nie opowiedział on wszystkiego, część chowając bardzo głęboko w sobie. Nie wiadomo jednak, czy mimo jego pragnienia, zjawiska te nie powrócą w przyszłości.

Zatem jedynym rozwiązaniem, jak w wielu przypadkach, powinna być sesja hipnotyczna. Z racji, że świadek nie chce rozpamiętywać przeszłości i chce z nią definitywnie zerwać, zapewne nie zdecyduje się na nią. Trzeba zrozumieć, że sprawa jest dla niego bardzo uciążliwa, dlatego z obawy przez szyderstwami, prosi on o zachowanie anonimowości. Sprawa najprawdopodobniej pozostanie zamknięta.

Doświadczenia przypominające to, z czym zetknął się Marek, zna wiele osób. Częstokroć w ich historiach pojawiają się szczegóły identyczne, co te przytoczone w opowieści mieszkańca Śląska. Osoby te, jak wspomnieliśmy wcześniej, odgrywają pewną rolę, której sami nie są pewni. Często nie będąc świadkami bezpośredniego kontaktu, otrzymują oni sygnały, iż coś dzieje się w ich życiu, ktoś im ciągle towarzyszy, pytanie tylko kto i czego chce.

Opracowanie: Piotr Cielebiaś (NPN Śląsk)
Źródło: Serwis NPN

image_pdfimage_print

TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć „Wolne Media” finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy autorów i użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji „Wolnych Mediów”. Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne TUTAJ, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym e-mailem.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.